the_shining_posterlarge_0141594870.jpg
materiały prasowe dystrybutora

Pewnego mglistego, wrześniowego wieczoru postanowiłam obejrzeć film grozy, adekwatny do panującej aury. Mój wybór padł na „Lśnienie” w reżyserii Stanley’a Kubricka. Jest to ekranizacja powieści Stephena Kinga pt. „Jasność”.

Głównym bohaterem jest Jack Torrance, który wraz z żoną i synem wprowadza się do górskiego hotelu Overlook. Podejmuje w nim pracę stróża. Cisza i spokój opuszczonego w sezonie zimowym ośrodka ma także pomóc Jack’owi skoncentrować się na jego twórczości literackiej. Okazuje się jednak, że hotel skrywa wiele tajemnic, których stopniowe odkrywanie doprowadza głównego bohatera do obłędu…

Film zrobił na mnie piorunujące wrażenie! Zrozumiałam, dlaczego jest zaliczany do klasyki gatunku. Cała jego istota tkwi w atmosferze, którą tworzą przygaszone światła, ciepłe kolory ścian, perspektywa ukazywania obrazów. Reżyser nie ujawnia zła – czającego się właściwie wszędzie – wprost. Daje nam uczucie niepokoju i dramatycznego oczekiwania na to, co nadejdzie. Odkrywa przed nami tajemnicę zła, deformując z pozoru sielskie obrazy, np. samego hotelu Overlook, idealnej rodziny, jaką mogą wydawać się Torrance’owie. Na sposób odczuwania przedstawionego świata wpływają także dźwięki oraz muzyka. Stukot maszyny do pisania ustawionej w głównym hallu, głuchy odgłos kół trójkołowego rowerka, na którym syn, Danny, przemierza szerokie korytarze, wprawiły mnie w nastrój niepokoju, nieprzyjemnego mrowienia pod skórą… Muzyka to istny chaos dźwięków: wysokie skoki interwałowe, półtony, wykorzystanie instrumentów dętych o najniższej skali (m.in. puzonu), tajemnicze szepty i krzyki tworzą niezapomnianą atmosferę grozy, która będzie już na zawsze kojarzyć się tylko z tą specyficzną ekranizacją.

Mnie jednak najbardziej uwiódł sam Jack Torrance, a raczej jego imiennik Jack Nicholson, który stworzył niezapomnianą kreację człowieka dążącego do samozagłady. Z zachwytem obserwowałam jego grę! Przykładny, kochający mąż i ojciec skrywa mroczną, obłędną iskrę w oku, którą Jack wyraził na tysiąc sposobów. Mimika, gwałtowne gesty, spojrzenia biegających oczu, nastroszone włosy, złowieszczy śmiech to tylko nieliczne środki, jakich użył do stworzenia swej postaci. Obserwując transformację głównego bohatera, możemy podziwiać jeden z największych talentów aktorskich kina XX i XXI w. Jego warsztat i sposób analizy psychologicznej postaci powinien być przykładem dla młodych aktorów, jak odegrać swoje role.

Film wywarł na mnie niezapomniane wrażenie! Polecam go wszystkim, którzy są znudzeni oglądaniem rzezi na ekranie, słabych i przewidywalnych opowieści o duchach lub innych komercyjnych horrorów, które nic nie wnoszą do historii kina. „Lśnienie” jest idealnym przykładem na to, że hektolitry krwi, ludzkie części ciała i wyimaginowane postacie nie są wyznacznikiem tego, co można uznać za naprawdę straszne…

Korekta: Magdalena Dul-Kuźniar