Ma 49 lat i od czterech jest wójtem mojej miejscowości. Wcześniej – nauczycielka matematyki i dyrektor gimnazjum. Rozmawiam z Grażyną Pieniążek o pracy w gminnym urzędzie.
Dlaczego wybrała Pani matematyczny kierunek studiów?
Przedmioty ścisłe zawsze były moim “konikiem”. Uwielbiałam fizykę, nawet myślałam, że to ona będzie moim kierunkiem studiów, jednak później nastąpiła zmiana. W liceum byłam zafascynowana moim matematykiem, świętej pamięci panią Barnat, która świetnie wykładała ten przedmiot i każdego potrafiła zainteresować. Po ukończeniu szkoły zostałam nauczycielką w Zarzeczu. Wtedy przekonałam się, że to jest zawód dla mnie. Lubię pracę z uczniem, lubię pracę z młodzieżą i mam przekonanie, że to właśnie matematykę potrafię „sprzedać”.
Pracowała Pani jako nauczycielka, skąd pomysł na startowanie w wyborach?
Kiedy uczyłam w technikum w Zarzeczu, wydawało mi się, że praca ze starszą młodzieżą to już wszystko, co mogłam osiągnąć. Potem przyszedł pomysł na zostanie dyrektorem gimnazjum w Gaci, kiedy było jeszcze w trakcie tworzenia. Było to nowe wyzwanie, które bardzo dobrze wspominam, miałam wrażenie, że wtedy udało mi się coś stworzyć. Gać była dla mnie niszą, która mogła więcej, ale niekoniecznie osiągała i stąd decyzja o spróbowaniu się na stanowisku.
Czy początki pracy na stanowisku wójta gminy były trudne?
Ogromnie. Decydując, nie miałam pełnej świadomości realnych aspektów tej pracy. O specyfice stanowiska wójta można się w pełni dowiedzieć dopiero w praktyce. Miła atmosfera w gminie, odpowiedni podział obowiązków oraz dobór pracowników, ułożenie pracy tak, jak to sobie wyobrażałam wcześniej, spowodowały, że wszystko stało się łatwiejsze do zorganizowania. W drugiej kadencji już inaczej patrzyłam na całokształt obowiązków, wiedziałam, że można coś nowego tworzyć z ludźmi i to, co sobie zamierzyłam, małymi kroczkami realizuję. Mam swoje motto: „Wolniej, ale konsekwentniej”.
Jak wygląda Pani praca w urzędzie?
Aktualnie jest dużo trudniejsza, bo oprócz tego, że jestem wójtem, zajmuję też stanowisko sekretarza. Po pierwsze jest to reprezentowanie gminy w lokalnym środowisku i pozyskiwanie różnego rodzaju środków. Wszystkie inwestycje, które realizujemy na terenie gminy, staram się takimi funduszami wspomagać. Po drugie moja praca to organizacja życia tutaj, dopilnowanie każdego realizowanego elementu: czy to będzie inwestycja, czy projekty miękkie (zazwyczaj niewielkie, obejmujące takie przedsięwzięcia, jak szkolenia, stypendia, współpracę partnerską, imprezy kulturalne i edukacyjne), cały czas musi być nad tym nadzór. Ważne jest planowanie strategii, w którym kierunku chcielibyśmy podążać oraz ciągłe szukanie nowych możliwości. Poza tym do moich obowiązków należy organizacja pracy urzędu, czyli po prostu nadzór nad pracownikami.
Jest Pani zadowolona ze swojej pracy?
Jak najbardziej. Gdyby mi się nie podobała, nie zdecydowałabym się na drugą kadencję. Gdybym doszła do wniosku, że po tych czterech latach to nie jest to, z czym chciałabym się zmierzyć, pewnie bym się nie decydowała. Mam wrażenie, że będąc wójtem, pokazałam, że można stosować nowe typy pracy, że warto pokazywać naszą gminę, bo są ciekawi ludzie, są różne możliwości i nie mamy się czego wstydzić. Myślę, że mi się to udało, bo pozytywnie mówi się o naszej gminie. Okoliczne wsie wiedzą, że taka gmina istnieje, że coś się tu dzieje i to jest dla mnie satysfakcjonujące.
Dziękuję bardzo za rozmowę.