medical781422_1280.jpg
https://pixabay.com/ vjohns1580

Zaniepokojony doniesieniami mediów, pokuszę się o przedstawienie swojej opinii w sprawie, o której w ostatnich miesiącach jest w naszym kraju głośno, a mianowicie – stale zwiększającej się liczbie osób chorujących na odrę.

Jak wiadomo z oficjalnych statystyk liczba zachorowań na odrę stopniowo rośnie.W 2010 r. w Polsce zanotowano 70 przypadków, w 2013 – 88, a w roku ubiegłym – już 110. Dotyczą one głównie dzieci i są skutkiem imigracji ludności zza zachodniej granicy. Nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie istniała groźba epidemii, które nawiedzały Polskę w latach 1965-1974.

Biorąc pod uwagę „dwie strony medalu”, tzn. z jednej strony rodziców, którzy dobrowolnie rezygnują ze szczepień, a z drugiej – firmy farmaceutyczne wprowadzające na rynek coraz więcej różnorodnych szczepionek, należy dokonać selekcji i stworzyć takie rozwiązanie prawne, aby zapobiec sytuacji, która w przyszłości może stać się wielkim zagrożeniem. Obecny wzrost zachorowań jest do zaakceptowania i opanowania, ale w tym miejscu należy zadać sobie pytanie – co będzie w roku 2055, 2075 czy 2100, kiedy „wykruszy” się obecne społeczeństwo (mające szczepionkową odporność), a ówczesne będzie mało odporne?

Myślę, że warto pomyśleć o globalnym rozwiązaniu tego problemu. Wprowadzenie obowiązkowego szczepienia uodparniającego na wyselekcjonowane choroby zakaźne oraz zaostrzonych sankcji w przypadku pomijania szczepień powinny skutecznie zwalczyć odrę w skali Polski, Europy, a w końcu i świata.

Czy więc obecna, łagodna fala odry zza Odry nie stanie się w przyszłości źródłem powodzi, której nie będziemy w stanie zatamować? Powszechne jest znane powiedzenie – „Lepiej zapobiegać, niż leczyć”, dlatego zastanówmy się teraz, nad tym, co może być później.