Jakiś czas temu natrafiłem na filmiki związane z inicjatywą „HejtStop”. Wiele znanych postaci ze świata mediów i Internetu propagowało walkę z hejtem i mową nienawiści. Przekaz tych działań był bardzo jasny: „Wspomnianych zjawisk doświadcza każdy z nas niemal codziennie. Słowa mają swoje konsekwencje, często ranią bardziej niż przemoc fizyczna. Co jakiś czas słyszymy o tragicznych zdarzeniach – jakiś młody człowiek niepotrafiący poradzić sobie z anonimowymi wyzwiskami popełnił samobójstwo. Czy Możemy na to pozwolić?” Prawie się wzruszyłem. Treść komunikatów przekazywanych w różnej formie miała przekaz dokładnie taki jak wyżej.
Jakże bawi mnie to, że wszyscy ludzie szczerze zaangażowani w tę przegraną z góry walkę nie mają pojęcia, co jest przyczyną zjawiska, z którym wojują. Jednak zanim to wyjaśnię, pozwolę sobie zadać pytanie, na które sam odpowiem. Co w Internecie jest najpiękniejszego? Brak limitów. Tworzymy, co chcemy, jak chcemy i dzielimy się tym z innymi, a co najważniejsze, anonimowo.
Anonimowość pociąga za sobą interesujące możliwości. Głosimy swoje poglądy stosunkowo swobodnie, jakiekolwiek by one nie były. Nikt nas nie może uciszyć. Jedyne, co mogą inni, to dyskutować. W ten sposób realizuje się wolność słowa. Jaka piękna wizja!
Ma ona jednak swoją drugą stronę. Anonimowość daje poczucie bezkarności, wobec tego mamy niebywałą okazję by zobaczyć, jacy ludzie byliby, gdyby nie ograniczały ich żadne zasady moralne i prawne, a jedynie ich wolna wola. Co więc czynią? (a raczej piszą?). Większość z nich zachowuje się względnie kulturalnie i nie wzbudza dużych emocji. Istnieją jednak użytkownicy, przeciw którym skierowana jest wspomniana na początku akcja. Ci, którzy prezentują pokaźne spektrum agresywnych zachowań. Od prostackich obelg i oczywistych prowokacji po atakowanie najbardziej osobistych sfer życia innych ludzi. W ten sposób realizuje się wolność słowa. Jaka piękna wizja!
Bo właśnie o to w tym wszystkim chodzi. „HejtStop” jest nie tylko skazana na niepowodzenie, ale także w swym zamyśle (choć organizowana przez dorosłych ludzi) dziecinna.
Dlaczego ludzie piszą te okropne rzeczy? Bo mogą. Po prostu. To główny powód istnienia „hejtu” i „mowy nienawiści”, te zjawiska będą trwały w Internecie tak długo, jak będzie w nim panowała wolność słowa. Tak, to ona jest przyczyną tych okropieństw wypisywanych przez „hejterów”. Jak więc trwale zlikwidować „hejt”? Musi przepaść swoboda wypowiedzi i anonimowość. Twórcy akcji rozumieją to tylko częściowo lub wcale. Na tym polega ich niedojrzałość, ich dziecinność, ich słabość. Dla nich słowo „wolność” ma tylko pozytywne znaczenie i nie może pociągać za sobą żadnych pejoratywnych skutków, bo to pojęcie znają jedynie ze sloganów. Miałkość intelektualna objawia się w spaczonej wizji ich idealnego świata, w którym ludzie szanują się wzajemnie, nie ranią uczuć innych, myślą nad każdym słowem minutę zanim je wypowiedzą.
Gdy ci ludzie stykają się z rzeczywistością, doznają szoku. Wzywają, więc „kapitana państwo”, by zabronił obrazy uczuć religijnych, mniejszości etnicznych, narodowych i seksualnych. Gdy to nie skutkuje działają sami, prawdziwie przy tym wierząc, że dalej są zwolennikami wolności słowa. Bo nie rozumieją, co ona znaczy i jakie pociąga za sobą konsekwencje.
„Mowa nienawiści” nie może być zwalczona bez pozbawiania nas swobody wypowiedzi i anonimowości. Miejmy nadzieje, że nienawiść będzie trwała niezmiennie. Jest ona, bowiem niezbędna. Obrażanie uczuć innych to konieczność w procesie socjalizacji. Społeczeństwo nigdy nie będzie zdrowe, jeśli zamkniemy ludzi w złotych klatkach bezpieczeństwa. Nie będzie dojrzałych mężczyzn i kobiet, jeśli nie pozwolimy ich narazić na „nieprzyjemności” ze strony innych ludzi. Dbając o niekwestionowanie ich przekonań i emocji upośledzamy ich. To przecież tylko słowa. Tak, to jedynie zbitki liter anonimowych osób. Nic więcej. Jeśli na kogokolwiek wpływają depresyjnie, dogłębnie ranią danego człowieka, nie jest on przystosowany do funkcjonowania w społeczeństwie i nie powinien się w nim udzielać, skoro ma takie kłopoty.
„Co z dziećmi Internecie?” Nadzorować swoje pociechy to obowiązek, który nie powinien być na nikogo zrzucany. To kolejna oznaka niedojrzałości.
Chrońmy, zatem nasze wolności i swobody oraz nie zapominajmy o najważniejszym. Dla dobra nas samych, nienawidźmy się wszyscy.
Komentarze ( )