Nagle – jasne, chwilowo oślepiające światło, ostatnie szepty i szelesty. Nieprzesadne skupienie. Chwilowa cisza. Nic nie zamknie im ust na dłużej niż 3 minuty, no chyba że kawałek naprawdę dobrej pizzy. Zaczyna się. Wspaniała melodia wypełnia salę i zaczyna być słyszalny jeden z moich ulubionych dźwięków – delikatny, subtelny szmer baletek rozkosznie rozpływający się w muzyce „Walca Kwiatów”. A już po chwili – „Dobra, scenę balu już mamy, możemy iść dalej”.
Godzina 20:30 – idealna pora na powrót do domu po kilku dobrych, wyczerpujących, ale satysfakcjonujących godzinach spędzonych w Miejskim Domu Kultury w Łańcucie. Wszelkie wymagania Pani reżyser, która jest jednocześnie teatrologiem i edukatorem rzeszowskiego Teatru “Maska” – Natalii Kozy są zrozumiałe, wszak mamy coraz mniej czasu do premiery naszego spektaklu – „Dziadek Do Orzechów”.
A wszystko zaczęło się od prostej rzeczy – chęci. A dokładniej chęci do działania dwóch łańcuckich uczniów – Jakuba Kielara i Wojciecha Świątoniowskiego. Stworzyli oni projekt o nazwie „Teatr Wyzwala” w ramach programu Narodowego Centrum Kultury „Dom Kultury + Inicjatywy Lokalne 2016”. Tym samym pokazali, że „chcieć to móc”. Natomiast nad wszystkim czuwała i czuwa Katarzyna Mazurkiewicz z lokalnej telewizji – TV Łańcut. Jako „trudna młodzież” ochrzciliśmy naszą grupę chwalebną nazwą „Niełatwa Grupa Teatralna”.
Każda próba jest wspaniała, jedyna w swoim rodzaju – żadna strona internetowa nie jest w stanie zapewnić mi tylu wrażeń, co jedne zajęcia z tymi pełnymi pasji ludźmi. Stwierdzenie być może banalne i przewidywalne, ale jednak nie dla wszystkich takie oczywiste. Dla niektórych moich rówieśników idealny sposób na spędzenie wolnego czasu to po raz sety przeglądnięcie facebooka, instagrama, tweetera, youtuba i tak dalej, i byle dalej. A mimo to niezauważalne są dla nich liczne plakaty i ogłoszenia o castingu, zajęciach, spotkaniach…
A szkoda, bo warto. Poprzez różne rodzaje aktywności można rozwijać siebie, swoje pasje, horyzonty i na chwilę zapomnieć o sprawdzianie z matmy. W przypadku tego projektu wszyscy zyskaliśmy niesamowite doświadczenie, poczucie wspólnoty i tego, że nie ma rzeczy niemożliwych. A lokalnej społeczności mogliśmy podarować rozrywkę, chwilową odskocznie od codzienności i poczucie, że w naszym mieście coś się dzieje, wciąż się ono rozwija. Nie jest nudne, lecz żywe i pełne młodzieży, której się po prostu chce. „Przygotowanie spektaklu wymagało poświęceń i dużo ciężkiej pracy – mówi jedna z uczestniczek projektu Karolina Cieślachowska – ale widząc efekty tego trudu nie żałuję tygodni spędzonych w Miejskim Domu Kultury.”
Tymczasem nadal większość młodych ludzi w tej kwestii przyjmuje bierną postawę. Po powrocie ze szkoły wyczekują jedynie momentu, kiedy będą mogli usiąść przed telewizorem. Tym samym pozbawiają siebie szansy poznania własnego „ja”. A wydaje mi się, że dużo bardziej atrakcyjne jest znalezienie takiej pewnej „rzeczy”, której Ci nikt nie będzie w stanie odebrać, która będzie tylko twoja. Ona będzie dla Ciebie, a ty dla niej. Na drugie jej pasja, a swoje pierwsze imię każdemu przedstawia inaczej. Nieważne, co to będzie – warsztaty plastyczne, taneczne, garncarskie, zajęcia z wypiekania pierników czy lepienia kulek z papieru toaletowego. Chociaż, to ostatnie może faktycznie nie bardzo.
Zatem. Spoglądnijmy czasem na słupy ogłoszeniowe i nie ignorujmy plakatów na stronach internetowych, bo może się okazać, że dzieje się coś naprawdę ciekawego w naszym mieście. Szukajmy różnych projektów, a możemy znaleźć czas, siebie i szczęście.
Tekst uzyskał 3 nagrodę w konkursie dziennikarskim Rzeszowskich Dni Kultury Szkolnej
Komentarze ( )