tennis923659_960_720.jpg
https://pixabay.com/StockSnap

W styczniowym numerze „Gazety Łańcuckiej” opublikowany został mój wywiad z Panem Jacentym Skrętem na temat rozwoju tenisa ziemnego w naszym regionie. Dowiedziałam się wtedy sporo o łańcuckich tradycjach tenisowych. Teraz zaś postanowiłam sprawdzić, jak one wyglądają w porównaniu z aktualną sytuacją.

Pan Jacenty to bardzo doświadczona osoba – z tenisem związana od 56 lat. Kiedy zaczynał, nie mógł nawet marzyć o karierze zawodowego tenisisty, jak sam mówi „była inna mentalność sportowców”. Ale czy na pewno wszystko da się do niej sprowadzić? Tenis ziemny był traktowany jako „margines sportowy” ze względu na fakt, że bardzo mało osób go uprawiało, panowała również opinia, że tenis to sport dla ludzi bogatych. Jednak z czasem ta dyscyplina zyskała aprobatę wśród elity łańcuckiego sportu, Szkolny Związek Sportowy oraz Klub Sportowy „Stal Łańcut” zaczęły finansować jednostki lekcyjne. Wtedy nastąpił wzrost zainteresowania tenisem, ale tylko do pewnego momentu. Kiedy już się wydawało, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a dostępność kortów zwiększyła się, nakłady finansowe zostały drastycznie zmniejszone i na własną rękę trzeba było opłacać wyjazdy na zawody – niestety, nie było to przyszłościowe rozwiązanie. Dlatego tenis, owszem, rozwijał się, ale tylko amatorsko. Z czasem rosnąca w siłę reprezentacja dyscypliny w Łańcucie osłabła, a ogromny potencjał młodych zawodników został zmarnowany.

Dzisiaj jeden aspekt na pewno się zmienił, mentalność sportowców, o której pisałam wcześniej. Mamy rok 2016, młodzi ludzie śmiało mówią o swoich marzeniach i pragnieniach, także tych związanych ze sportem i konkretnie z tenisem. Rodzicie młodych pasjonatów tej dyscypliny niejednokrotnie „stają na głowie”, aby spełnić marzenia własnych dzieci.

Jednak w Łańcucie w dalszym ciągu korty są dostępne tylko na potrzeby amatorskie. Klub Sportowy „Stal Łańcut” nie funkcjonuje. Nadzieja zaczęła wracać, kiedy przy Hotelu „Sokół” zostały otwarte korty tenisowe, jednak trudno się tam dostać, ponieważ jest wielu chętnych. Dobrym omenem są również turnieje tenisowe organizowane w samym Łańcucie.

Nie bójmy się tego powiedzieć, zaniedbania w przeszłości spowodowały, że wielu młodych ludzi z talentem zaprzepaściło swoją szansę na rozwijanie pasji, a przecież miasto Łańcut mogło stać się tenisową potęgą Podkarpacia obok Stalowej Woli (liczby mówią same za siebie 200 osób chętnych na treningi – robi wrażenie). Mam nadzieję, że szansa, która na nowo zaczęła się tlić dla Łańcuta, zostanie wykorzystana.