Co pomyślałby sobie i co zrobiłby przeciętny Kowalski, gdyby nagle dowiedział się, że idzie potop? Budowałby arkę czy może żył jakby nigdy nic, korzystając z życia póki czas?
„Po co wam wolność?
8 listopada uczniowie poznańskiej SP Nr 11 mieli możliwość obejrzenia spektaklu w wykonaniu swoich kolegów i koleżanek z samorządu szkolnego pt. „Przebudzenie”. Święto Niepodległości to okazja, by nie tylko celebrować odzyskanie wolności przez Polskę, ale również, by zastanowić się, czy dla nas, współczesnych, jest ona równie ważną wartością jak dla ludzi żyjących w latach 80-tych. Gdy wychodzili na ulice i domagali się swych praw, często towarzyszyły im pieśni. Dlatego w przedstawieniu, którego historyczne tło tworzyły piosenki takich zespołów, jak Kult, Republika, Turbo, Tilt nie mogło zabraknąć „Murów” Jacka Kaczmarskiego.
Okazuje się, że ich teksty są nadal aktualne. Wydaje nam się, że jesteśmy wolni, bo żyjąc w świecie konsumpcyjnym, możemy kupować i wyrzucać to, co zużyte do woli. Wszystko, czego chcemy, jest w zasięgu ręki, chleb i igrzyska, telewizja, telefony. Zapominamy jednak, że szybko przyzwyczajamy się do wygód i łatwo wpadamy w uzależnienia, a one wcale nie sprawiają, że czujemy się szczęśliwi. Przestajemy korzystać z wolności, na rzecz tworzenia iluzorycznych społecznych powiązań. Erich Fromm w “Ucieczce od wolności” pisze, że człowiek czuje konieczność więzi ze światem zewnętrznym, decyduje się nawet na korzystanie z technologii, gdyż dzięki niej możliwe jest uniknięcie samotności. Czujemy przed nią ogromny lęk, ale paradoksalnie sami zamykamy się w klatkach i żyjemy w odosobnieniu.
Więzi
Więziom tworzonym we współczesnym świecie brakuje relacji twarzą w twarz. Łącza technologiczne to w rzeczywistości parodia więzi. Ulegamy złudzeniu, że czujemy się mniej samotni, korzystając z FB czy innych mediów społecznościowych. Stwarzamy zatem pozory szczęśliwości, wysyłając zdjęcia z superimprezy, widoków natury, zamówionych dań w restauracji, uśmiechniętych twarzy. Uzależniamy się od lajków, jeśli brakuje komentarzy pod postem, zdjęciem, zaczynamy czuć się źle. Człowiek, przystosowując się do nowych warunków społecznych, właściwie może wybrać jedną z poniższych dróg: „albo zespoli się ze światem w spontanicznym akcie miłości i twórczej pracy, albo będzie szukał bezpieczeństwa w takiej więzi ze światem, która oznacza utratę wolności i dezintegrację własnej osobowości”. (Fromm, 1970, s.40). Pierwszej scenie towarzyszy zatem piosenka Republiki „Telefony”. To ona wywołuje grupę młodzieży w białych koszulach z czarnymi krawatami. Nie robią nic poza tym, że odbierają telefony, wykręcają numery lub przeglądającymi zawartość smartfonów, są obecni tylko fizycznie, bo ich życie dzieje się poza sceną, w ekranach albo na łączach. Nie ma nas w „tu i teraz”.
„Ale wkoło jest wesoło”
W spektaklu pojawia się też symboliczna postać Klauna, rozbawiacza publiczności, który pełni tu rolę bardzo symboliczną. W tej roli wystąpiła Maria Ilasz. W pewnym momencie przenosimy się na arenę cyrkową, na którą wniesiona zostaje klatka, z tą różnicą, że siedzi w niej nie król zwierząt – lew, a człowiek (Mateusz Byczyk). Przystrojony w papierową koronę wygląda groteskowo, tym bardziej, że jego klatka jest otwarta, ale on tego nie zauważa. To właśnie Klaun uświadamia nam, że wolność to wybór. Jest swoistym mędrcem, który widzi więcej, z dystansu, współczesny Stańczyk odważnie formułujący swe poglądy, krytykujący decyzje rządzących, gdy godzą w dobro Polski. I człowiek wychodzi ze swej złotej klatki, by wybrać inicjatywę, kosztem wygodnej bierności. By podejmować decyzje, zamiast zrzucać odpowiedzialność na innych. Klaun wyciąga ludzi z marazmu, odrywa ich spojrzenia od niebieskich ekranów telefonów, wskazując nowy cel – wolność, wolne wybory, wolną edukację, wolność słowa. Człowiek z klatki pociąga za sobą innych, którzy zaczynają rozumieć, że ich życie do tej pory było równie bierne, a teraz odkrywają na nowo relacje w społeczeństwie. Podnoszą do góry transparenty, walczą, demonstrując swoje poglądy. Po drugiej stronie barykady znajdują się ci, którzy nieświadomi swej pustej sytości pragną żyć po staremu. W tle słychać „Arahję”. Więc jeśli chcemy zmieniać sytuację, musimy aktywnie uczestniczyć w życiu społecznym. Nie korzystając z tego prawa, marnujemy szansę na zmianę życia na lepsze. Świadomości obywatelskiej uczymy się już teraz w szkole, głosując na kandydatów do samorządu szkolnego. Była to idealna okazja, by Wojciech Stefaniak przedstawił jego skład oraz funkcje poszczególnych osób. Zwycięzcy dziękowali za oddanie głosów. Po przedstawieniu wyników badań ankietowych dotyczących świadomości podejmowanych decyzji podczas głosowania, wpływu warsztatów dotyczących manipulacji oraz przedstawienia “Kolorowa czyli biało-czerwona”, a także prawyborów, zaprezentowano jeszcze jedno działanie samorządu – badanie dotyczące używania telefonów komórkowych na terenie szkoły.
„Róbmy swoje”
Spektakl zakończyła piosenka Przebudzenie Buzu Squat, której towarzyszył film – relacje z Młodzieżowych Strajków Klimatycznych.
Refleksja, jaka się nasuwa – żyjemy w społeczeństwie, w którym życie wielu z nas przypomina odizolowaną klatkę. Zamykając się w niej, tracimy z oczu to, co ma wpływ na nasze realne życie. Uczymy się w szkole regułek i dat, ale nie wiemy jak żyć, jak śpiewał zespół Turbo. Dożyliśmy czasów, gdy młodzież walczy na demonstracjach o podstawowe potrzeby, jak dostęp do czystej wody i powietrza, bo dorośli, zajęci zarabianiem pieniędzy, nie zauważają, że nadchodzi „potop”, o którym śpiewał W. Młynarski w piosence „Róbmy swoje”. Potop stanowił wtedy metaforę, a teraz ma także znaczenie dosłowne, bo globalnym ociepleniem przejmują się chyba tylko dzieci i naukowcy. Rządzący są zajęci sprawowaniem władzy i zapominają, że władza to służba. Ale nie tylko oni mogą zmienić nasz świat, tak naprawdę, każdy musi zacząć od siebie, od swojego podwórka, działać, reagować, podejmować mądre decyzje na miarę swoich możliwości. Zachęcam zatem wszystkich do tego, do czego namawiał nieżyjący już poeta.
“Róbmy swoje!
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje!
Póki jeszcze ciut się chce,
Skromniutko, ot, na własną miarkę
Zmajstrujmy coś, chociażby arkę! Tatusiu:
Róbmy swoje! Róbmy swoje!
Może to coś da – kto wie?”
Spektakl powstał w ramach projektu antydyskryminacyjnego Justyny Ilasz „Róbmy swoje” w SP 11 w Poznaniu. Bardzo dziękuję p. Agnieszce Sienkiewicz i chórowi “Wicherki Boże” za przygotowanie piosenek do spektaklu.
Komentarze ( )