Pomnik ofiar II wojny światowej w Sieteszy, fot. Aleksandra Trojnar 2 + logo.jpg
Pomnik ofiar II wojny światowej w Sieteszy, fot. Aleksandra Trojnar

Artykuł laureatki II miejsca w XVI Wielkopolskim Konkursie Dziennikarskim

Moja miejscowość posiada bardzo bogatą historię, zwłaszcza z okresu II wojny światowej. Okazuje się, że najważniejsze i najdotkliwsze wydarzenie, które starsi mieszkańcy Sieteszy w powiecie przeworskim pamiętają do dziś miało miejsce w roku 1944. Była to noc, podczas której doszło do łapanki sieteskich mężczyzn.

Początek dramatycznych wydarzeń

Wszystko zaczęło się, gdy Sietesz zajęły wojska niemieckie. U szewca Franciszka Rewra pracował wówczas Rosjanin. W zamian za dach nad głową pomagał mu naprawiać buty. Kiedy Niemcy wkroczyli do wioski rosyjski szewc, w obawie o swoje życie, wydał pracodawcę, mówiąc hitlerowcom, że był tu przetrzymywany. Niemcy skazali Rewra na śmierć. Niespodziewanie zastrzelili go pod jego własnym domem na oczach ciężarnej żony. Od tego wszystko się zaczęło…

Cel: dziesiątkowanie

Po śmierci Franciszka Rewra Niemcy podjęli bardziej drastyczne kroki. Postanowili przeprowadzić łapankę wśród mężczyzn i spacyfikować wieś poprzez tzw. dziesiątkowanie. Była to kara polegająca na zabiciu (ścięciu lub rozstrzelaniu) co dziesiątego żołnierza ukaranego oddziału. W tym przypadku miała być to kara przeprowadzona na ludności cywilnej.

Łapanka, ucieczka i kolejna śmierć

W nocy 26 stycznia 1944 r. Niemcy zaczęli swoją łapankę. Szli przez wieś z aresztowanymi i brali kolejnych. Jeden z mężczyzn na wieść o łapance wybiegł naprzeciw żołnierzom i zaczął uciekać. Został postrzelony w nogę, jednak udało mu się schować. Przez kilka dni siedział w stodole ukryty pod słomą. Wszystkich złapanych mężczyzn zamknięto w piwnicy starej szkoły (dzisiejsze przedszkole) i zabrano im odzież. W ciemnej i zimnej piwnicy, w środku zimy czekali na śmierć. W dodatku mieli świadomość, że dołączy do nich więcej mieszkańców.

Niejakiemu Lisowskiemu udało się jednak wydostać z piwnicy. Z obawy przed zamarznięciem udał się w stronę domów w tzw. „dolnej” Sieteszy, aby móc schronić się w jednym z nich. Nie przewidział jednak, że w tym czasie hitlerowcy właśnie tam dokonują kolejnych aresztowań. Jeden z okupantów zauważył uciekającego, prawie nagiego mężczyznę i nie wahając się ani chwili zastrzelił go. Można by rzec – paradoks – Lisowski zginął uciekając przed… śmiercią.

Ksiądz – bohater

W 1944 r. proboszczem w Sieteszy był ks. Garbacik. Mieszkańcy wsi prosili go o pomoc i modlitwę. Wszyscy byli przerażeni tym, co się dzieje i bali się o własne życie. On sam nie mógł na to wszystko patrzeć. Postawił wszystko na jedną kartę i postanowił zachować się w sposób niestandardowy. Urządził ucztę dla Niemców. Dobrze znał ich język, dlatego łatwo było mu się porozumieć. Niemcy byli pod wrażeniem jego gościnności i tego, jak przyjaźnie się do nich odnosił. Przekonał ich, żeby nie zabijali aresztowanych mężczyzn. Dzięki niemu dziesiątkowanie nie odbyło się, a wojsko niemieckie opuściło Sietesz i ruszyło w stronę sąsiedniej miejscowości.

Gdy pytałam starszych mieszkańców wsi o to, co najbardziej nimi wtedy wstrząsnęło, zgodnie odpowiadali, że była to śmierć Franciszka Rewra, śmierć Lisowskiego i napięcie nerwowe podczas łapanki, które nadal bez trudu sobie przypominają, choć od tego wydarzenia minęło przecież prawie 71 lat. Wszystko, co się wtedy stało na zawsze zostanie w pamięci mieszkańców, zwłaszcza tych starszych. W końcu nie da się zapomnieć o tym, w jak brutalny sposób ginęli najbliżsi, znajomi, sąsiedzi…

Praca przygotowana na XVI Wielkopolski Konkurs Dziennikarski – “Wydarzenie, które wstrząsnęło moja miejscowością” – organizowany przez Klub Dziennikarski TeXT działający w Młodzieżowym Domu Kultury nr 1 w Poznaniu (pismotext.manifo.com).

Pomnik ofiar II wojny światowej w Sieteszy, fot. Aleksandra Trojnar Pomnik ofiar II wojny światowej w Sieteszy, fot. Aleksandra Trojnar Pomnik ofiar II wojny światowej w Sieteszy, fot. Aleksandra Trojnar