11016638_557291967747293_2112875338_n.jpg

„Mechaniczna Księżniczka” napisana przez Cassandrę Clare to trzeci tom serii “Diabelskie Maszyny”. Biorąc go do ręki, myślałam, że przyniesie zakończenie całej historii i wyjaśni wszystkie dotąd nierozwiązane problemy postaci. Szczerze mówiąc, obawiałam się, jak potoczą się dalsze losy bohaterów, z którymi sympatyzowałam podczas lektury poprzednich dwóch części trylogii. Nie wiadomo przecież, na jaki pomysł wpadnie autor historii, czy zakończy ją szczęśliwie, czy wręcz przeciwnie. Na pewno mogę powiedzieć, że „Mechaniczna Księżniczka” to powieść, która pozostawia niesamowite wrażenie na czytelniku.

Mortmain jest przed osiągnięciem swojego celu, czyli przed zniszczeniem wszystkich Nocnych Łowców. Dzięki temu może dokonać zemsty za niesłuszną według niego śmierć rodziców. Zbudowane przez niego automatyczne istoty są coraz bardziej kunsztowne, skuteczniejsze i bliższe ideału. Do osiągnięcia sukcesu brakuje mu tylko ostatniego i najważniejszego elementu, czyli klucza, którym jest Tessa Gray. Charlotte Branwell nieustannie stara się przekonać Konsula o wysłaniu wszystkich sił Nocnych Łowców w miejsce, które według zebranych informacji może być kryjówką Mistrza. Zwierzchnik nie zamierza jednak udzielić mieszkańcom Instytutu należytej pomocy. Sytuacja staje się fatalna, kiedy Mortmain porywa Tessę. Mieszkańcy Instytutu spodziewają się, że teraz ten szaleniec uderzy w Nocnych Łowców. Will i James – przyjaciele Tessy, są zgodni, że należy uczynić wszystko, aby uratować dziewczynę. Wymagało to od nich heroizmu, czyli wystąpienia przeciw prawu z ryzykiem utraty własnego życia… Trudno mi przekazać dosłownie, co czułam, czytając ostatni tom “Mechanicznej Księżniczki”. Wydarzenia z ostatniego tomu trylogii „Diabelskie Maszyny” są po prostu niesamowite. Tempo akcji, tajemnice wychodzące na światło dzienne, intrygi, wybuchająca miłość bohaterów, troska o bezpieczeństwo własne oraz najbliższych, budzące się nadzieje oraz umierające marzenia, poszukiwanie własnej tożsamości i miejsca na świecie, sprawia, że lektura tej książki zapiera dech w piersiach i nie sposób się od niej oderwać. Dawno nie czytałam powieści tak emocjonującej, która rozśmieszała mnie i wyciskała przede wszystkim łzy. Autorka zaaplikowała w tej części czytelnikom totalne zaskoczenie. Choć byłam przygotowana na różne okoliczności, które mogą wystąpić w powieści , okazało się, że przebiegły zupełnie inaczej niż zakładałam. Po prostu pochłaniałam kolejne strony, pragnąc poznać zakończenie tej niezwykłej historii. Nagle dotarłam do końca książki, a moje emocje były bardzo skrajne od żalu i bólu, poprzez radość i poczucie szczęścia. Niestety, z wielkim smutkiem rozstawałam się z bohaterami trylogii. Jedynie świadomość, że zawsze mogę sięgnąć ponownie po tę niesamowitą opowieść o Nocnych Łowcach łagodzi mój żal. Jeśli lubicie książki o miłości, przyjaźni, lojalności, walce z wszelkimi przeciwnościami losu w obronie tych, którzy tego potrzebują oraz o satysfakcji z własnego szczęścia, przeczytajcie tę trylogię, naprawdę warto!