Agata_Tomaszek_2_11_2017.jpg
materiały prasowe dystrybutora

Kiedy dotyka mnie fala klęsk, nic mi nie wychodzi i łapię tak zwanego „doła”, zawsze dodaje mi otuchy film „Bóg nie umarł”. Przypomina mi on, że nic nie dzieje się bez przyczyny, wszystko, co nas spotyka, ma sens, tylko nie zawsze od razu to widzimy, a Bóg jest przy nas cały czas i nie stawia przed nami zadań nie na nasze możliwości.

Reżyserem filmu jest Harold Cronk – amerykański producent i reżyser filmowy, jest znany między innymi z takich filmów jak: „Czy naprawdę wierzysz?”; „Kiedy dorosnę”; „Jerusalem Countdown” czy „Silver Bells”. Głównym bohaterem jest Josh Wheaton, który zaczyna pierwszy rok studiów. Chłopak ma inne poglądy niż profesor Radisson wykładający filozofię, który jest ateistą i wymaga od studentów potwierdzenia, że się z nim zgadzają, pisząc „Bóg umarł”. Jednak Josh jest głęboko wierzący i ma problem. Bohater pisze więc „Bóg nie umarł”, a profesor stawia mu warunek: aby zaliczyć kurs, musi udowodnić, że Bóg istnieje.

W historię ciekawie wplatane są losy bohaterów pobocznych. Jest to kilka osób z różnych środowisk z rozmaitymi problemami, których historie ostatecznie tworzą wspólne przesłanie. Nie można oczywiście zapomnieć o doskonałej grze aktorskiej, bez której film nie miałby takiej siły przekazu. Warto więc zwrócić uwagę na Kevina Sorbo w roli nieugiętego i szorstkiego profesora Radissona, Shane’a Harpera oddającego całą pełnię emocji Josha oraz Paula Kwo, który doskonale obrazuje wewnętrzną przemianę Martina Yip, chociaż jest to bohater drugoplanowy, dużo wnosi do fabuły.

Film naprawdę daje powody do myślenia. Co ja bym zrobił na miejscu Josha? Czy miałbym odwagę sprzeciwić się komuś o wiele wyższemu rangą? Czy pomimo tego, że mało kto by mnie wspierał, wytrwałbym, czy może się poddał? Film pokazuje, że przez modlitwę i głęboką wiarę można dokonać wszystkiego, ale nigdy samemu, tylko z Bogiem.

Tak prezentuje się film „Bóg nie umarł”, polecam go każdemu. Dodaje on widzowi siły i odwagi w dążeniu ku doskonaleniu się w wierze i wytrwałości. Pokazuje także, jak niewiele trzeba czasem zrobić, żeby komuś pomóc.