images.jpg

Dobre pytanie. Wielu ludzi nie zna odpowiedzi. Często wydaje nam się,że nie mamy powodów do radości. No bo z czego się cieszyć? Mam kredyt na koncie. Przytyło mi się. Pojechałam na wakacje do babci na wieś, podczas gdy sąsiedzi wylecieli do Hiszpanii. O, sąsiedzi. No tak- u innych ludzi widzimy TYLKO szczęście. My sami jesteśmy wiecznie poszkodowani. Nieudacznicy. Wiecie co? A może po prostu trzeba się nauczyć cieszyć? Nauczyć się uśmiechać?

Zamiast marudzić jak ci jest źle popatrz dookoła. Nie patrz na miliarderów. I na to czego ci brakuje. Popatrz głębiej. Popatrz na biedę dookoła. Mam dach nad głową, podczas gdy niektórzy mieszkają na dworcu. Mam jedzenie i picie- inni umierają z głodu. Mam pracę,która pozwala mi wiązać koniec z końcem. Gdybym skończyła na „mam pracę” niektórzy wymyślili by pewnie – ale mało płacą, nie spełniam się w niej, nie jest to pewna posada.. – i tysiące innych argumentów. Dalej. Mam kochającą rodzinę. Teraz moje przykłady. Nie chodzę- mogłabym przecież pisać całą litanię jaka z tego powodu nieszczęśliwa jestem. Ale od jakiegoś czasu patrzę na moją chorobę z innej, pozytywniejszej strony. Nie chodzę, ALE: mówię, widzę, słyszę, rozumiem, oddycham, nie wisi nade mną fatum śmierci ( moja choroba nie zagraża życiu), mogę się realizować, mam dach nad głową i zaspokojone podstawowe potrzeby, by normalnie funkcjonować, otoczona rodziną i przyjaciółmi, miłością.  Większość z Was też coś znajdzie.

Lubimy narzekać. Może zamiast narzekać i zazdrościć sąsiadowi nowego auta, cieszmy się,że mieliśmy szansę otworzyć oczy, dożyć, przywitać nowy dzień, wieczorem go pożegnać- nie każdy ma taką szansę. Przy kolejnej Wigilii, kiedy nie spodoba ci się prezent pod choinkę i łańcuszek cioć,które nie odstępują cię na krok, zadają mnóstwo pytań i pozostawiają ślady czerwonych szminek na policzkach, pomyśl,że ktoś właśnie tego ci zazdrości. Ktoś marzy o takich ciepłych, rodzinnych świętach. Kto? Dzieci z domów dziecka oczekujące na nową, kochającą rodzinę. Bezdomni,którzy głodni wędrują samotnie w zimnie.  Inną sprawą są pozory. A pamiętajcie,że one często mylą. Skąd wiesz czy uśmiechnięty sąsiad beztrosko popijający drinka na tarasie, nie zatapia smutków samotności,a ta chwila ” relaksu” to znieczulenie,które wcale go nie odpręża? Skąd wiesz czy bogaty biznesman pomimo pieniędzy na tysiącach kont bankowych, nie może uzdrowić śmiertelnie chorej córki, gdy nawet najdroższe leczenie nie pomaga?  Każdy ma inną miarę szczęścia. Jedni ( na przykład ja) są szczęśliwi, kiedy są zdrowi, otoczeni miłością i ciepłem. Inni wolą szczęście w postaci materialnej. Kobieta pójdzie na zakupy czy menicure. Jest szczęśliwa. Mężczyzna kupi nowy zegarek czy pojedzie na mecz. Dziecko jest szczęśliwe za sprawą nowej zabawki czy cukierka. Jednak zdrowa postać szczęścia to połączenie tych aspektów. Uświadomienie sobie, co tak naprawdę jest ważne. Docenienie posiadanych dóbr w trakcie ich posiadania, a nie po ich stracie. Kiedy osoba doceni fakt,że widzi otaczający ją świat?- w momencie kiedy straci wzrok. Świętej pamięci aktorka, kobieta, mama, Anna Przybylska,którą naprawdę szanuję powiedziała pewne piękne słowa: „Jeśli rzeczy małe nie będą cię cieszyły, to i duże nigdy nie ucieszą”.

I to jest prawda. Cieszmy się. Tak po prostu.