Dla wielu z nas media społecznościowe to już codzienność. Byłabym hipokrytką, gdybym nie przyznała, że sama w wolnej chwili nawet nie zauważam, kiedy sięgam po telefon i zaczynam przeglądać facebook-ową tablicę czy nowe posty na Instagramie. Wynika z tego, że jest to czynność mechaniczna, wykonywana z przyzwyczajenia. I nie miałabym na co narzekać, ponieważ wiem, że potrafię się obyć bez większości serwisów społecznościowych. Gdy jednak parę dni temu natrafiłam na kolejny post z cyklu „#boyfriend #couple #love” miarka się przebrała.
Na początek rozwiewam wątpliwości – nie jestem zazdrosną dziewczyną, która siedząc w domu przegląda najnowsze fotki znajomych i użala się nad swoim losem singielki. Nie narzekam, nie jestem samotna i nawet mam znajomych, a poruszając ten temat nie mam na myśli jedynie zdjęć szczęśliwych par. Od jakiegoś czasu zauważyłam, że tendencja do udostępniania w Internecie bardzo wielu informacji na temat naszego codziennego życia staje się coraz bardziej powszechna, a ja mówię temu stanowcze nie. Owszem, posiadam konto na kilku portalach i nawet od czasu do czasu wrzucę coś od siebie, ale gdy ktoś zaczyna dodawać codziennie nowe zdjęcie i to na dodatek przedstawiające coraz bardziej prozaiczne czynności albo w zasadzie nie przedstawiające NIC, nasuwa się podstawowe pytanie: po co? Warto dodać, że często publikowane posty w ogóle nie oddają rzeczywistości – zdjęcia są ustawione i przerysowane, dodając je zaczynamy kreować swoje nowe ja i mamy nieograniczony wpływ na to, jak jesteśmy postrzegani przez otoczenie. Jednak może zanim udostępnimy coś w Internecie powinniśmy się zastanowić czy kogoś, aby na pewno interesuje jakie śniadanie zabieramy do pracy?
O ile śniadania, obiady, kolacje, podróże małe i duże moim zdaniem jeszcze da się zaakceptować, tak zdjęcia zakochanych najtrudniej znieść. Nie bojąc się fali sprzeciwu czy krytyki, narażę się i powiem wprost: związek to sprawa prywatna. Rozumiem, miłość i młodość, robienie wspólnie wspaniałych rzeczy w pięknych miejscach, ale większość osób naprawdę zdoła się obejść bez codziennego sprawozdania, gdzie ktoś był, co robił i jaki był przy tym szczęśliwy. Dla mnie przykre jest to, że nadszedł czas, gdy część z nas nie potrafi cieszyć się swoim szczęściem i miłością z osobami, które są w to zaangażowane, a odczuwa silną potrzebę podzielenia się tym ze znajomymi, a niekiedy nawet znajomymi znajomych. Co ma na celu to ciągłe dodawanie coraz to nowszych zdjęć? Nie umiem tego zrozumieć, wydaje mi się, że to jakaś tkwiąca w nas, a zarazem wypierana potrzeba pochwalenia się. Tylko czy jest czym? Czy przytulanie to coś nadzwyczajnego? Czy nikt nie widział pary trzymającej się za ręce? Być może ktoś uzna mnie za staromodną, ale wolę doceniać ulotność chwili i cieszyć się nią z drugą połówką, a nie całym światem. Skoro teraz nawet związek nie jest prywatny to zastanówmy się – co jest?
Dla mnie zdjęcia to przede wszystkim wspomnienia miłych chwil. Gdy wydarzy się coś wyjątkowego warto o tym wspomnieć, ale lepiej nie zamęczać otoczenia tym, co dzieje się u nas na co dzień – większości to nie obchodzi, a reszta ma okazję do plotkowania lub robienia sobie żartów.
Komentarze ( )