„Viva la Vida!” („Niech żyje życie!”)
Prawdopodobnie w najbliższym czasie nie wyjadę do Meksyku, za to „Meksyk odwiedził Poznań”. Trzeba TO zobaczyć!
Wystawa „Frida Khalo i Diego Rivera. Polski kontekst” zawitała do Poznania. Jest to pierwsza i niepowtarzalna ekspozycja, pokazująca sztukę dwóch wybitnych meksykańskich malarzy. Jej wyjątkowość polega między innymi na tym, że w całej Europie są zaledwie dwa obrazy Fridy Kahlo, a w Poznaniu, podczas wystawy, obejrzeć można ich prawie 30 (spośród 200 prac artystki). Dorobek jej męża, Diego Rivery, jest przedstawiony za pomocą 10 dzieł. No ale przecież malował on gigantyczne murale. Trudno byłoby je przetransportować…
Co jest kolejnym powodem jej unikatowości? Właśnie w naszym poznańskim CK Zamek zostały ukazane nie tylko obrazy wyżej wymienionych artystów, lecz również ich bardzo bliskich koleżanek o polskim pochodzeniu – Bernice Kolko i Fanny Rabel.
Ekspozycja to moja „mała podróż do Meksyku”, zbadanie tamtejszej kultury oraz poznanie życiorysu Fridy Khalo i Diego Rivery. Bardziej zainteresowało mnie życie Fridy. Była ona drobną i piękną, a jednocześnie bardzo chorowitą kobietą (zupełnym przeciwieństwem swego męża – dobrze zbudowanego i tęgiego mężczyzny). Różnili się tak bardzo, że ich małżeństwo porównywano do związku słonia i gołębicy. Połączyła ich miłość do malarstwa i tu można zobaczyć kolejna różnicę. Rivera był profesjonalnym malarzem, skończył studia na Akademii Sztuk Pięknych San Carlos, a Khalo była samoukiem. Chociaż za życia większą sławą cieszył się mężczyzna, to aktualnie bardziej rozpoznawalna jest Frida. Jej realistyczne, kolorowe, przepełnione bólem autoportrety, powodują, że człowiek na chwilę zwalnia, wpatrując się sporą ilość szczegółów na każdym płótnie. Te obrazy są jak pamiętnik. Opisują trudne życie malarki.
Artystka nie dość, że prawdopodobnie urodziła się z rozszczepem kręgosłupa, w dzieciństwie zachorowała na polio, to jeszcze na swoje nieszczęście uczestniczyła w poważnym wypadku komunikacyjnym. W jego wyniku uległa licznym złamaniom, które dotkliwie odczuwała przez całe swoje życie. W pamiętniku napisała: “Jeszcze niedawno szłam przez świat pełen kolorów i namacalnych kształtów. Teraz żyję na planecie bólu, przezroczystej niczym lód”.
Po pierwszym rozwodzie z Riverą artystka zaczęła malować autoportret, który mnie oczarował i przy którym zatrzymałam się na dłużej. To obraz znany pod dwoma tytułami: „Diego w moich myślach” lub „Myśląc o Diego”. W prosty sposób artystka pokazała, że Diego był całym jej życiem, pragnęła mieć go tylko dla siebie, wygląda na to, że chciała zawładnąć całym jego życiem. Jej miłość musiała być bezgraniczna. Chociaż bardzo przez niego cierpiała, to Diego był ważny, był zawsze, był na dobre i na złe.
Frida mówiła: chcę być “Wielką Fridą Kahlo” – i choć za życia była znana przede wszystkim jako żona swojego męża, dziś postrzegana jest jako legenda. Natomiast gwiazda Diego gaśnie, jego dzieła nie wytrzymują próby czasu. Myślę, że Frida pośmiertnie dopięła swego. Chociaż niektórzy jej obrazy uważają za kiczowate, to jednak wielu przemierza kilometry, by podziwiać jej dzieła.
W Poznaniu obrazy Fridy można zobaczyć do 21 stycznia 2018 r. Osobiście – POLECAM!