„Spider-Man: Homecoming” w reżyserii Jona Wattsa wszedł do kin 14 lipca 2017 roku. Był to jego pierwszy, “wielki” film reżysera i od razu podbił serca fanów komiksowego człowieka-pająka. Odniósł ogromny sukces w porównaniu do poprzedniej ekranizacji „Niesamowity Spider-Man 2”, która była częścią drugiej adaptacji przygód Petera Parkera. Film ogląda się naprawdę przyjemnie i trudno nie sympatyzować z głównym bohaterem!
Fabuła w odróżnieniu od poprzednich ekranizacji przygód Spider-mana nie zaczyna się od samego początku, gdy Peter zostaje człowiekiem-pająkiem, ale skupia się bardziej na aspekcie pogodzenia szkoły i ratowania miasta, przez co bohater sprowadza na siebie wiele kłopotów. Poza tym zobaczymy wiele żenująco śmiesznych scen z udziałem Spider-mana, przez które będziemy czuć zawstydzenie razem z nim, a czasami zamiast niego.
Ta wersja Petera Parkera (odgrywana przez Toma Hollanda) pojawiła się w „Kapitanie Ameryce: Wojna Bohaterów”, gdzie aktor odegrał swój debiut w małej, ale zauważalnej roli, wcielając się w legendarnego człowieka-pająka. Fanom od razu spodobało się, że Marvel Studios wybrało młodego aktora do grania postaci licealisty, a nie jak w poprzednich wersjach, gdy w Spider-mana wcielali się dorośli, ponad 25-letni mężczyźni. Tom Holland świetnie poradził sobie z rolą, a wiele z tego zawdzięcza ekipie filmowej, która sprawiła, że aktor zamiast mówić z brytyjskim akcentem, na nagraniach posługiwał się amerykańskim, aby lepiej oddać postać amerykańskiego nastolatka. Dlatego też przez nieświadome zasugerowanie reżyserom pewnej drobnostki, został wysłany do szkoły dla geniuszy, gdzie uczęszczał „pod przykrywką”, aby dowiedzieć się, jak wygląda liceum w USA i może dzięki temu tak dobrze wyszedł na ekranie.
Film zdobył dużą popularność także dzięki obecności Zendayi Coleman, która znana jest ze swojego fenomenalnego aktorstwa wśród gwiazd Hollywood oraz wcielającego się w głównego złoczyńcę Spider-mana – Vulture – Michaela Keatona, który grał główne role w dwóch filmach o Batmanie. Dzięki obecności tak doświadczonego aktora jako przeciwnika Petera postać jest bardziej wiarygodna w swoich działaniach, bez naciągania w scenariuszu, który z resztą został doskonale napisany przez Jonathana Goldsteina, Johna Francisa Daley’a i Christophera Forda. Kiedy można „pośmieszkować”, są naprawdę dobrej jakości żarty i dialogi, a gdy akcja ulega przyśpieszeniu i wymagana jest surowość i powaga, dostajemy to, co trzeba (od strony dźwiękowej i wizualnej również).
Film wyszedł twórcom naprawdę dobrze! Bardzo łatwo było utożsamić się z głównym bohaterem podczas seansu i po prostu nie było innej opcji, jak zakochać się w postaci nieśmiałego Petera, który stara się znaleźć swoją drogę w życiu, przechodząc przez wiele trudności i zwrotów akcji. W pewnym momencie uświadamiamy też sobie, że mimo supermocy Parker jest tylko nastolatkiem i że sami za dużo od niego oczekujemy, ale właśnie to jest wyjątkowe i niezapomniane w tym filmie – dostrzeganie, jak bohater dorasta na naszych oczach.
Komentarze ( )