W końcu po kilku latach słabych komedii romantycznych w polskim kinie, przyszedł czas na film Mitji Okorno. Hitem walentynkowym 2016 roku miała okazać się „Planeta singli” Czy tak się stało?
Komedia romantyczna pt. “Planeta singli” opowiada o skromnej nauczycielce, Ani, która uczy muzyki w szkole podstawowej. Szuka miłości, ale nie przelotnej, tylko tej jedynej, prawdziwej, a dokładnie „księcia na białym koniu”. Jak się okazuje, wcale nie jest to takie proste, jak się wydaje. Tomek Wilczyński to celebryta prowadzący talk show z kukiełkami. Bez ogródek mówi wprost, co myśli o Ani, co niekoniecznie jej się podoba. Plan jest prosty: nauczycielka spotyka się z partnerami poznanymi przez znany serwis randkowy, a Wilczyński wykorzystuje to w swoim programie. Stawką jest fortepian do klasy Anny. Ale nadchodzi ten moment, kiedy główna bohaterka pierwszy raz nawiązuje bliższy kontakt z partnerem. Tomek nie spodziewał się, że jego inspiracja do skeczów stanie się dla niego kimś ważnym.
Tak w skrócie przedstawia się historia opowiedziana w filmie. Może ona sprawiać wrażenie mdłej i nieciekawej, ale po oglądnięciu okazuje się zupełnie inna. Składa się na to wiele czynników: przede wszystkim dobrze napisany scenariusz, do którego ani na moment nie wkrada się monotonia, co w komediach romantycznych jest dość często odczuwalne. Kolejnym atutem, który niewątpliwie nie ustępuje kroku scenariuszowi są świetne dialogi, które bawią do łez. Pomimo, że wpleciono w nie wulgaryzmy, to zostały one użyte z dużym wyczuciem i ostatecznie nie powodują, że film jest odbierany jako wulgarny. Maciej Stuhr idealnie wpasował się w rolę celebryty z ciętym językiem, Agnieszka Więdłocha, którą możemy kojarzyć jedynie z seriali, myślę, że swoją szansę wykorzystała w 100%.
Bohaterowie drugoplanowi wprowadzają świeżość i energię. Weronika Książkiewicz świetnie odegrała rolę zwariowanej fryzjerki, Tomasz Karolak – niby wszędzie go pełno – lecz rolę zazdrosnego męża zagrał naprawdę dobrze. Wisienką na torcie był dla mnie Piotr Głowacki.
„Planeta singli” to, z pozoru taka sama jak inne, przewidywalna komedia romantyczna, ale nie tym razem. Oglądając ten film, chyba pierwszy raz tak często się śmiałam. Zaskakujące jest to, że pojawiają się wzruszające momenty, kiedy chcesz wyciągnąć chusteczkę, ale zaraz, słysząc śpiew „Kukułeczka kuka” w wykonaniu 8-latki, uśmiechasz się.
Ta komedia nie tylko jest dla pań, lecz także dla płci przeciwnej. Mam nadzieję, że osoby mówiące, że polskie komedie to dno, zmienią zdanie po obejrzeniu „Planety singli” z Agnieszką Więdłochą i Maciejem Stuhrem, bo warto.
Komentarze ( )