Choinka do piwnicy lub na wysypisko. Kolędy milkną, ozdoby do kartonu, a prezenty dopiero za rok. Żegnajcie święta! Jak bolesne są rozstania! Ale niektórzy się cieszą, że to wreszcie koniec. Co mam teraz o tym wszystkim sądzić?
Nadszedł 2 lutego – święto Matki Boskiej Gromnicznej. Nie byłoby to tak istotne, gdyby nie pewien ważny fakt; jest to jednocześnie definitywne zakończenie okresu Bożego Narodzenia. Czas uprzątnąć choinkę, pozwijać lampki (byle jak, za rok i tak trzeba je będzie rozplątywać), wyrzucić gwiazdę betlejemską, która i tak dawno już uschła, ale nikomu nie chciało się jej uprzątnąć. Kolędy milkną, a żłóbek wraca do kartonu. Nie ma co owijać w bawełnę – Boże Narodzenie nas opuściło (chlip, szloch). Niektórzy jednak potrafią się tym faktem cieszyć. Do tej bezlitosnej, pozbawionej uczuć grupy należy też moja mama – sama mówi, że “ile można”. Niestety, ale trzeba jej przyznać rację. Nikomu z nas nie byłoby raczej na rękę świętować Narodzenie Pańskie przez cały rok, ale chociaż tydzień dłużej…
Gwiazdka dwa tygodnie później
Niewątpliwą ciekawostką jest zmienna data Bożego Narodzenia. Nie zawsze jest to od urodzenia wpojony nam 25 grudnia. Ale jak to możliwe? Przyczyną całego zamieszania jest – jak łatwo się domyślić – kalendarz. W powszechnym, znanym i (raczej) lubianym przez nas kalendarzu gregoriańskim faktycznie Boże Narodzenie wypada 25 grudnia. Więc o co chodzi? Chodzi o to, że istnieją też inne kalendarze. W kalendarzu juliańskim – używanym przez Kościół Wschodni, Greckokatolicki i Prawosławny, data ta – po „przeliczeniu” na nasz kalendarz – wypada dopiero 7 stycznia. To dzień po naszym Święcie Trzech Króli.
Do zobaczenia za rok
Pewnie niektórych z Was zdziwił temat tego artykułu. Święta? Przecież to przeszło miesiąc temu! Racja, drodzy buntownicy. Kto by się teraz przejmował świętami? Przecież od soboty już ferie! Ten tydzień trzeba się będzie w szkole jakoś przemęczyć. Na pewno siły dodaje myśl, że to jeszcze parę dni. Parę marnych dni. A potem… Tego nie sposób opisać…
To naprawdę koniec?
No niestety. Te święta odeszły w (nie)pamięć. Jedynym wspomnieniem pozostają wciąż zalegające na podłodze igły. Mogę się założyć, że część z Was dawno o świętach zapomniała i myślała, że już się skończyły. Ale teraz to już prawda. Jak mogło do tego dojść?! (płacz, rozpacz). Lecz kto by rozpaczał. Przecież za niedługo Wielkanoc!
Komentarze ( )