Każdy mieszkaniec większego miasta (a często również mniejszego) widział na ulicy takie zdarzenie. Każdy spotkał się z nim na żywo. Każdy widział na własne oczy, jak człowiek w luźnych ciuchach wykonuje skomplikowane figury do breakbeatów. Ale nie każdy wie czym jest ten taniec. Więc, czym jest breakdance? Na czym polega? Pogadałam z Łukaszem – bboyem – o breakdance, czyli jednym z pierwszych filarów kultury hip-hop!
Gdybyś miał wytłumaczyć komuś, kto nie orientuje się w hip-hopie, czym jest breakdance – jakbyś go zdefiniował?
Breakdance to potoczna nazwa. ”Break” to przełamywanie barier psychicznych i fizycznych. Właściwa nazwa to bboing. Wszystko zaczęło się od gangów, które ze sobą walczyły i zabijały się wzajemnie. Jednak po pewnym czasie stwierdziły, że muszą z tym skończyć i zamiast się zabijać, ich członkowie zaczęli tańczyć rocking (to bardzo ważny termin w kulturze hip-hop). Rocking polegał na tańczeniu tylko i wyłącznie ”w górę”, czyli na stojąco. Tancerze udawali, że mają nóż w ręce lub pistolet i strzelają. W tańcu wyrażali siebie. W tym samym czasie DJ Kool Herc tworzył muzykę, zapętlał najlepsze fragmenty perkusyjne, robił imprezy w Stanach. Szczególnie zajmował się fragmentami Jamesa Browna, który do tej pory stanowi inspirację dla bboy’ów. Na tych imprezach powstawały nowe ruchy, np.: bboye zaczęli schodzić ”w dół”, czyli wykonywać tzw. footwork. Cały breakdance dzieli się na toprock, footwork, pover moves i freezes – najlepiej, kiedy to wszystko jest połączone – wtedy otrzymujesz “flow” całej muzyczności. Bboying polegał na rywalizacji, czyli tworzyło się koło i każdy, kto chciał udowodnić, że jest lepszy od drugiego człowieka, wchodził do środka i tańczył. W breakdance nie chodzi o to, by kogoś zniszczyć. Tutaj chodzi o to, by zdobywać doświadczenie, wymieniać się nim z drugą osobą.
Od czego zaczęła się Twoja historia z tańcem?
Wszystko zaczęło się tutaj, w Rakszawie, razem z ekipą, do której należało paru miejscowych bboy’ów. Na początku tańczyłem taniec współczesny w Gminnym Ośrodku Kultury i Czytelnictwa. Należałem także do grupy pseudohiphopowej w Łańcucie, ale to nie był prawdziwy hip-hop dance. To było coś w stylu ”You Can Dance”, niestety. Brałem udział w różnych przeglądach. Później zobaczyłem chłopaków stających na głowach i wykonujących wszystkie inne skomplikowane figury. Zaczęli mi tłumaczyć, czym naprawdę jest ten taniec. Przeprowadzałem się wtedy do Rzeszowa i rozpocząłem szkołę Street Life. Tam poznałem ludzi, którzy mi to wytłumaczyli. Zaznajomiłem się z wieloma bboyami. Założyliśmy ekipę i jeździmy na zawody. Zacząłem uczyć się wszystkiego od podstaw, chłopaki pokazywali mi ruchy, słuchaliśmy muzyki, do jakiej się tańczy. Chodziłem na treningi, przyglądałem się i zacząłem się uczyć, załapałem pierwsze podstawy. Nadszedł czas, kiedy brałem udział w pierwszych zawodach w Przeworsku.
Opowiesz coś o swoim pierwszym występie?
Serce waliło mi, jak oszalałe, na 120 obrotów. Bałem się wyjść i chłopaki mnie pchnęli do przodu. Nie mogłem się zdecydować na zawody po roku tańczenia. Oczywiście, okazały się porażką, ponieważ to były moje pierwsze zawody. Jednak poziom był zadowalający i coś z tego występu wyniosłem.
A gdzie na przykład byłeś za zawodach?
Byłem w Krakowie, gdzie zawody odbywają się bardzo często. Byłem w Warszawie, Gorzowie, Ostrowie, Tarnobrzegu, gdzie co roku jest bardzo dużo zawodów, np.: ”Stylowe Uderzenie”. Brałem udział jeszcze w “bitwach” w Rzeszowie. Byłem także za zawodach ze granicą – Praga i Budapeszcie, Belgii i Słowacji.
Wracając do pytania o Twój pierwszy występ… była wielka trema, a jak radziłeś sobie z nią później?
Nadal czuję tremę. Po prostu wychodzę i tańczę. Czasem zjadał mnie stres i robiłem połowę tego, co chciałem albo w ogóle nie czułem tego, co robię. Do tej pory mam tak, że gdy tańczę przeciwko lepszej ekipie, czuję respekt, paraliżuje mnie strach i przekonanie ”przecież oni są lepsi”, ale coraz bardziej stwierdzam, że to, co robię, jest potrzebne i nie powinienem się stresować. Powoli przełamuję ten strach, ale mimo wszystko nadal jest ciężko, na przykład wtedy, kiedy przed Tobą stoi bboy i Ty musisz pokazać mu, że jesteś lepszy. Jedynym rozwiązaniem na pozbycie się strachu jest branie udziału w zawodach. Oczywiście, niektórzy mają tak, że wyjście na scenę przychodziło im łatwo. Ja byłem osobą bardziej zamkniętą w sobie i może dlatego mam problemy do dzisiaj
Spotkałeś się kiedyś sytuacją, kiedy ktoś Cię totalnie “zdołował”, powiedział, że wszystko robisz źle – po prostu “shejtował”?
Nie raz miałem taką sytuację. Tyle razy zostałem skrytykowany na parkiecie… Przyjeżdżałem na bitwę, a ktoś mnie ”palił” i rzeczywiście wychodziłem z wielkim “dołem”, ale to mobilizowało mnie do ciągłych treningów. Dziwnie działa stres – na przykład mnie zamyka, a mojego znajomego – bboya Kubę – wręcz przeciwnie, ponieważ jego to motywuje i jeszcze więcej daje z siebie na zawodach. To wszystko zależy od charakteru. Niektórych krytyka motywuje, a innych zniechęca totalnie.
A Ciebie krytyka motywuje?
Paraliżuje mnie strach, ale później, jeżeli sobie wszystko na spokojnie przemyślę, zacznę więcej trenować i wtedy jest progres.
O co mogę Cię jeszcze zapytać w kwestii tańca…? Widzę, że breakdance dla Ciebie to temat rzeka…
Masz rację, to temat rzeka. Co jest ważne w tańcu…
Świetny pomysł! (śmiech)
W breakdance ważne jest to, co on mi daje. Daje mi satysfakcję, ponieważ uwielbiam to robić, uwielbiam czuć muzykę, tańczyć do niej, umieć wyrażać siebie. Poprzez taniec wyrzucam z siebie wszystkie negatywne i pozytywne emocje. Kiedy jestem wkurzony, wchodzę na parkiet i ”naparzam”, a kiedy jestem zadowolony to dzielę się swoim szczęściem poprzez taniec. Taniec to narzędzie do wyrażania siebie, tak samo jak rap, graffiti lub DJ-ing – są to narzędzia, poprzez które artyści w kulturze hip-hop wyrażają siebie.
Może odejdźmy trochę od tematu… jakiej muzyki słuchasz na co dzień?
Na co dzień słucham jazzu, oczywiście funku, który jest podstawą w bboyingu – wiadomo James Brown, którego słucham od lat. Słucham także rapu, ale zagranicznego. Jeżeli chodzi o polski rap to lubię O.S.T.R-ego i Tau – fajny ma przekaz. Słucham też breakbeatów – funku połączonego z mocną perkusją , które są w tańcu podstawą. Są to bardzo energiczne kawałki, które są puszczane na zawodach.
Chciałbyś na koniec coś dodać, poruszyć jakiś temat? Może jakaś ważna kwestia została pominięta?
Dodam jeszcze, że taniec w kulturze hip-hop dzieli się na: bboying, popping, looking, house.
Każdy nowy bboy musi to wszystko wykuć, nauczyć się wielu rzeczy, poznać wszystko od początku. Dopiero później zyskuje swój własny styl, zachowuje charakter. Prócz tego musi mieć opanowane podstawy, musi tańczyć muzycznie, musi być kreatywny i dynamiczny.
Również się z tym zgadzam. Dzięki za miłą rozmowę! Życzę dalszych sukcesów, siema!
Komentarze ( )