Jak wszyscy na pewno wiedzą, w lipcu mieliśmy wspaniałą możliwość świętowania Światowych Dni Młodzieży u nas, w Polsce! Ja byłam jeszcze większą szczęściarą, bo mogłam cieszyć się ze spotkania młodych i w swoim mieście – Łańcucie, i w Krakowie. Oto, co działo się u nas…
Moje świętowanie rozpoczęło się 20 lipca, kiedy do naszego miasta przybyli młodzi z Gabonu, których powitaliśmy z wielką radością i śpiewem na ustach.
Kolejnego dnia przyjechała do naszego miasta również młodzież z pobliskich Jarosławia i Przeworska wraz z gośćmi: Włochami i Francuzami, więc towarzystwo było iście międzynarodowe. Jako wolontariuszka miałam przyjemność pomagać w oprowadzaniu młodych po markowskim skansenie, Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej czy łańcuckim zamku. Mieliśmy wszyscy okazję uczestniczyć w mszy świętej prowadzonej przez biskupa z Francji , tłumaczonej również na języki włoski i polski. Ostatnim akcentem tego dnia były występy lokalnych artystów i oczywiście możliwość integracji poprzez wspólny śpiew i taniec.
W piątek, 22 lipca udaliśmy się do Jarosławia, gdzie odbywały się kolejne obchody tego cudownego wydarzenia. Mieliśmy możliwość zwiedzania jarosławskich kościołów, kolegiaty, uczestniczyliśmy w obrządku kościoła grecko-katolickiego. Cudownym podsumowaniem tego wymagającego dnia były wieczór uwielbienia i droga światła, podczas których wszyscy poczuliśmy się jak bracia i siostry.
Wyjazdową sobotę – 23 lipca – spędziliśmy w Leżajsku, gdzie bardzo ciepło nas przyjęto. Przeżyliśmy razem cudowny koncert i pokaz motocyklowy, przygotowano dla nas prawdziwą ucztę, a potem pojechaliśmy do Przemyśla. Tam swój pobyt rozpoczęliśmy mszą świętą, w której brało udział ok. 2000 ludzi z różnych zakątków świata. Zwiedzaliśmy archikatedrę przemyską i spacerowaliśmy po pięknej starówce tego miasta. Kiedy wyjeżdżaliśmy, nasi opiekunowie zgodzili na dodatkowy punkt programu. Znaleźliśmy się na kopcu tatarskim. Panorama była przepiękna, szczególnie, że trafiliśmy na zachód słońca. Jednak gorący temperament naszych gości z Gabonu nie dał za wygraną. Kiedy mieli chwilę wolnego, usiedli i zaczęli grać w swoją ulubioną grę. Po 5 minutach wszyscy bawili się z nimi i nasza wizyta na owym kopcu przeciągnęła się o ponad godzinę.
W niedzielę przeżyliśmy razem przepiękną mszę święta, podczas której nasi afrykańscy przyjaciele odtańczyli swój taniec na ofiarowanie. Tego dnia odbywał się w Łańcucie cykliczny – XV już – Rodzinny Piknik Integracyjny. Tam do późnych godzin wieczornych bawiliśmy się świetnie. Poniedziałek, 25 lipca, był naszym ostatnim wspólnym dniem. Otrzymaliśmy błogosławieństwo od księdza proboszcza i pojechaliśmy na stację kolejową pożegnać naszych gości. Śpiewom i łzom wzruszenia nie było końca. Gabończycy pojechali do Krakowa, a połowa Łańcuta już zalewała się łzami tęsknoty.
Jeżeli chcecie się dowiedzieć, jak z mojej perspektywy wyglądało świętowanie w Krakowie, to zapraszam na bloga. Tam już niebawem ukaże się post dotyczący tego czasu
Wszystkie zdjęcia pochodzą z archiwum autorki.
Komentarze ( )