Jest uczennicą trzeciej klasy technikum. 3 lata temu odkryła swoją pasję, którą jest wyciskanie sztangi leżąc. Oto wywiad z Aleksandrą Trojnar, która trenuje w klubie LUKS „Zieloni” Łańcut. Opowie o swojej przygodzie z tą dyscypliną sportu.
Jak to się zaczęło?
Moja przygoda z wyciskaniem sztangi leżąc zaczęła się, gdy po gimnazjum poszłam do szkoły średniej, do Zespołu Szkół Technicznych w Łańcucie. Na lekcji wychowania fizycznego nauczyciel zauważył, że mam predyspozycje do tej dyscypliny sportowej.
Mogłabyś przybliżyć, na czym polega ta dyscyplina?
Wyciskanie sztangi leżąc klasycznym to dyscyplina, w której liczy się precyzja, dokładność i ogromne skupienie. Jedni wolą wyciskać do tzw. „deski”, czyli najzwyklejsza pozycja, którą przyjmujemy podczas leżenia. Sprawia ona, że dystans, który należy pokonać jest długi. Drudzy zaś wolą tzw. „mostowanie”. Należy wygiąć odcinek lędźwiowy pleców, oczywiście po wcześniejszym rozgrzaniu się i rozciągnięciu. Dystans do opuszczenia już jest o wiele krótszy. Klatka piersiowa jest uniesiona, co również ułatwia wyciśnięcie ciężaru. W zasadach ustalonych przez PZKFiTS, czyli Polski Związek Kultury Fizycznej i Trójboju Siłowego, głowa, łopatki, pośladki muszą dotykać ławki, zaś całe stopy leżeć na ziemi. Wyciskanie w sprzęcie wspomagającym nie jest już takie łatwe. Koszula, którą się zakłada jest bardzo sztywna, zawodnik nie odczuwa już takiego komfortu. Na rękach pojawiają się krwiaki i czerwone pręgi. Do tego potrzebne są już duże doświadczenie i determinacja.
Jak często trenujesz?
Trenuję trzy razy w tygodniu. Staram się na dwóch treningach skupiać na ćwiczeniach wspierających mięśnie klatki piersiowej, barków, bicepsów i tricepsów. A raz w tygodniu ćwiczę na samej tzw. „ławce”.
Na czym polega rola trenera?
To rady i wsparcie. Choć rzadko trener jest ze mną na treningu, to wiem, że można na niego liczyć. Zawsze doradzi i pomoże.
Jak dużo czasu minęło od pierwszego treningu do pierwszych zawodów?
Bardzo mało, niespełna miesiąc. Trener zaproponował, żebym pojechała na Nadwiślański Turniej „Bartosz” do Tarnobrzega, żeby zobaczyć, jak to wszystko wygląda w praktyce.
W skali kraju, na jakim szczeblu zawodów brałaś udział?
Były to już Mistrzostwa Polski, Puchar Polski i Eliminacje do Mistrzostw Świata i Europy.
Udało Ci się wywalczyć nominację na Mistrzostwa Świata?
Tak. W ciągu ostatnich dwóch lat miałam okazję uczestniczyć w Mistrzostwach Świata w Danii i na Litwie. Niestety nie udało mi się wrócić z medalem, ale nie poddaję się i trenuję, by w końcu stanąć na „pudle” z biało-czerwoną flagą i usłyszeć Mazurek Dąbrowskiego.
Jakie emocje towarzyszą Ci przed zawodami? To bardziej strach i stres czy ekscytacja?
W 100% jest to stres. Towarzyszy mi przed każdym startem. Jednak jest to ryzyko. Nawet najlepszym zawodnikom z bardzo długim stażem trafiają się kontuzje, złe starty.
Czy nie masz poczucia, że Twój wysiłek idzie na marne?
Oczywiście, że nie. Już po raz drugi otrzymałam stypendium sportowe od Starosty Łańcuckiego. Początkiem czerwca odebrałam nagrodę Samorządu Terytorialnego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie sportu.
Co jest Twoją największą motywacją do treningów?
Przez to, że zaczęłam trenować, jeździć na zawody, poznałam bardzo dużo osób z wielu zakątków Polski. Każda z nich jest inna, ale jednak wszyscy jesteśmy podobni, bo dzielimy tą samą pasje. Udało mi sie nawet zawrzeć przyjaźnie, mam nadzieje, że takie na długi czas. Ciężką pracą da się osiągnąć wiele. Wylane łzy i pot nie idą na marne.
W jaki sposób udaje Ci się godzić naukę, treningi i wyjazdy na zawody?
Wcześniej trenowałam 3 razy w tygodniu w poniedziałki, środy i piątki o 7 rano przed lekcjami. Teraz trenuję w te same dni, ale wieczorami. Zawody odbywają sie zazwyczaj w weekendy – jeśli liczba zgłoszonych zawodników jest duża – w sobotę i niedzielę. Jeśli są to zawody rangi światowej, nie obejdzie sie bez opuszczania lekcji. Nauczyciele są zazwyczaj wyrozumiali i pomagają nadrobić zaległości.
Jak Twoi znajomi i rodzina zareagowali, kiedy dowiedzieli się, że wybrałaś tą dyscyplinę sportową?
Początkowo był to szok dla moich bliskich, ale z czasem jakoś to „przetrawili” i przyzwyczaili się do dyscypliny sportowej, którą wybrałam.
Czy interesujesz się innymi dyscyplinami sportu, poza Twoją? Jakimi?
Można powiedzieć, że prawie żaden sport nie jest mi obcy. Od podstawówki brałam udział w zawodach sportowych w siatkówce, w piłce ręcznej, nawet w piłce nożnej. W gimnazjum kontynuowałam trenowanie tych sportów, ale doszedł również tenis stołowy, lekkoatletyka i rzut oszczepem. W tej ostatniej dyscyplinie udało mi się nawet zdobyć 5 miejsce na zawodach wojewódzkich.
Czy wiążesz z tym sportem swoją przyszłość?
Myślę, że w pewnym stopniu tak. Po ukończeniu szkoły średniej pewnie wybiorę się na studia, ale na pewno nie zrezygnuje z treningów i startów w zawodach. Z resztą uczelnie prowadzą klub AZS (Akademicki Związek Sportowy), więc sądzę, że nie będę miała problemów z pogodzeniem nauki i treningów.
Bardzo dziękuję, że znalazłaś czas, aby odpowiedzieć na kilka pytań. Życzę Ci dalszych sukcesów i wytrwałości w dążeniu do wymarzonych celów.
Również dziękuję i mam nadzieję, że wszystko potoczy się po mojej myśli.
Komentarze ( )