Po zwiedzeniu wielu zamków i zabytków na Podkarpaciu i odkryciu pięknych miejsc w Polsce przyszedł czas na zagraniczne wycieczki. Pierwszy przystanek? Francja! O braku paryżan w Paryżu, przereklamowanej wieży Eiffla i miejscach jak z bajki porozmawiam z Julią Kruk – uczennicą 1 klasy 2 LO w Łańcucie.
Kto i kiedy wpadł na pomysł, żebyście rodzinnie pojechali na wakacje do Francji?
Na ten pomysł wpadł mój tata i ustalił go z mamą, która ma mieszkającą i pracującą we Francji znajomą. To właśnie ona zaproponowała, żebyśmy ich odwiedzili.
Jak długo trwały przygotowania? Jakie formalności w związku z wyjazdem musieliście załatwić?
Po pierwsze trzeba było załatwić dowody osobiste dla mnie i mojej siostry. Zaczęliśmy w lutym, żeby zdążyć do lipca, bo czekało się dość długo w kolejkach do urzędu. Wcześniej też zarezerwowaliśmy loty, bo wtedy bilety były tańsze.
Jakie to uczucie lecieć pierwszy raz samolotem? Bałaś się?
Leciało się bardzo dobrze, nie przeszkadzało mi to uczucie przy starcie, to trochę jak na karuzeli. Widoki są bardzo ładne, zwłaszcza rozświetlony wieczorem Paryż z góry wygląda pięknie. Gdy znajomi nas odebrali z lotniska, było już koło północy, a w Paryżu jest taki zwyczaj, że na całe 5 minut rozświetlają wieżę Eiffla i akurat gdy lecieliśmy, trafiliśmy na taką chwilę.
Miejsca, które zwiedziliście we Francji, były wcześniej zaplanowane, czy decyzje były podejmowane spontanicznie?
Najpierw przeglądałyśmy różne strony i zdjęcia razem z mamą i siostrą, a dopiero we Francji decydowaliśmy, w jakie miejsce i kiedy pójdziemy. Nie wszystko było otwarte, ale udało nam się zobaczyć wieżę Eiffla, bazylikę Sacre-Coeur, katedrę Notre-Dame czy Luwr. Byliśmy też w Disneylandzie i płynęliśmy Sekwaną.
Biorąc pod uwagę wcześniejsze zamachy terrorystyczne we Francji, nie baliście się tam jechać? Wasza czujność była bardziej wyostrzona?
Najbardziej bała się mama i też przez to nie spacerowaliśmy dużo nocą po mieście. W tamtym momencie było też wielu policjantów na ulicach, którzy pilnowali porządku i na pewno w jakimś stopniu starali się zapobiec kolejnej tragedii.
Który zabytek lub atrakcja podobał Ci się najbardziej?
Z zabytków moim zdaniem przeceniania jest wieża Eiffla. Nawet ludzie, którzy tam mieszkają, uważają, że to jest „kupa złomu” i taka jest prawda. Kiedy się na nią wchodzi, nie ma tam nic cudownego, chyba tylko widok na Paryż jest godny uwagi. Bardziej podobał mi się Disneyland, bo można zobaczyć, ile w stanie jest zrobić człowiek. Uważam, że tam naprawdę jest jak w bajce, dużo atrakcji. Są kolejki, w których jedzie się przez ciemny tunel, jest dom strachów, bardzo znane są też filiżanki, które zastępują siedzenia karuzeli.
Poznałaś jakichś ciekawych ludzi? Spotkaliście może turystów z Polski?
Turystów z Polski w ogóle nie spotkałam. Dużo ludzi mówi po angielsku, chociaż Francuzi boją się używać tego języka. Prawdziwy Francuz będzie unikać rozmowy w języku angielskim, mimo że się uczy. Oni bardzo kiepsko sobie z nim radzą i po prostu się tego wstydzą. Lepiej jest im rozmawiać w swoim ojczystym języku. Dzięki temu, że znajoma mamy uczy się mówić po francusku, mogła nam pomagać w sytuacjach, gdy nie umieliśmy się dogadać.
Jakie są Twoje odczucia po tych wakacjach? Francja jest tak samo piękna, jak na zdjęciach, czy może już zbyt przereklamowana jako kierunek wycieczek?
Uważam, że Francja jest całkiem ładna. Gdy się idzie po tych ulicach, gdzie są drzewa i kwiaty, jest w porządku, ale oni tam bardzo mało dbają o otoczenie. Można iść drogą, na której poboczu będą leżeć śmieci, a nawet jakaś kanapa i nikt z tego sobie nic nie robi. Takie typowo turystyczne miejsca są czyste i ładne, ale na co dzień w miejscach, gdzie się po prostu mieszka, nie jest tak pięknie, jak by się mogło wydawać.
Francja to nie tylko rozsławione zabytki, ale też specyficzna kuchnia. Próbowałaś tam jakichś miejscowych specjałów, np. ślimaków, świeżych bagietek czy croissantów?
Właśnie nie i to jest najdziwniejsze, ale to dlatego, że tam są bardzo drogie rzeczy. Z takich typowych przysmaków jadłam bagietki i one są w porządku, ale makaroników czy innych charakterystycznych potraw nie próbowałam.
Czyli nie ma różnicy czy kupisz bagietkę w Lidlu czy w Paryżu?
Nie. (śmiech) Oni nie mają niektórych produktów, które u nas są na porządku dziennym. Tam chyba nie można kupić sera białego, ale inne dziwne rzeczy już tak.
W jakim języku się porozumiewałaś we Francji? Udało Ci się „podłapać” jakieś francuskie słówka?
Nie, francuskich nie. Jeśli już, to mówiłam po angielsku , ale dzięki temu była okazja, żeby go użyć w sklepach czy kiedy się coś kupowało. Można było trochę z angielskim poszaleć (śmiech)
Spotkałaś jakichś przystojnych Francuzów?
Nie, a to dlatego, że tam na ulicach właściwie Francuzów nie ma i około 80% ludzi zamieszkujących Paryż to nie są ani paryżanie, ani Francuzi. Idąc przez miasto cały czas spotyka się ludzi z innych krajów, często muzłmanów. Taki mix wielu kultur.
Razem z rodziną zwiedziliście też dużo ciekawych miejsc w Polsce. Które z nich podobało Ci się najbardziej? Odkryliście może jakieś ciekawe zakątki na Podkarpaciu?
Razem z rodziną najwięcej jeździmy do zamków. Patrząc na to, co już udało mi się zobaczyć, uważam, że Łańcut jest naprawdę wyjątkowy, bo takich magnackich pałaców w Polsce jest bardzo mało. Z polskich zabytków podobał mi się też rynek w Krakowie.
Kto z Waszej rodziny jest typem podróżnika, osobą, która pierwsza mówi, żebyście pojechali coś pozwiedzać?
Typem, który zwiedza i lubi planować, jest moja mama. Za to osobą, która wstaje i mówi, że dzisiaj jedziemy w Polskę, jest właśnie mój tata. On lubi podejmować spontaniczne decyzje, a mama musi mieć wszystko zaplanowane.
Macie jakieś plany na tegoroczne wycieczki i wakacje? Są może jeszcze jakieś miejsca, które chciałabyś zobaczyć?
W tym roku mamy w planach pojechać na wakacje do Włoch. A co bym jeszcze chciała zobaczyć? Na pewno Wielką Brytanię i Japonię, a w Polsce chętnie bym wróciła nad morze.
W takim razie życzę miłych wycieczek i mam nadzieję, że następnym razem uda nam się porozmawiać o kolejnym ciekawym miejscu.