Między 28 a 31 stycznia br. rozegrał się dramat na pakistańskim ośmiotysięczniku Nanga Parbat. Tomasz Mackiewicz wraz z Elisabeth Revol postanowili stanąć – jako drudzy na świecie – zimą, na tej górze.
28 stycznia zaczęła się wspinaczka Polaka, Tomasza Mackiewicza, i Francuzki, Elisabeth Revol, na szczyt Nanga Parbat. Skończyła się dramatycznie, ale i bohatersko.
Nanga Parbat to góra w Pakistanie o wysokości 8126 m n. p. m. Leży w pasie Himalajów, zimą została zdobyta tylko raz. Polsko-francuski duet podjął próbę zdobycia go po raz drugi. Jak twierdzi Francuzka, udało się to.
Alpinistka mówiła, że po zdobyciu szczytu Polak zaczął skarżyć się na ślepotę i brak tlenu. Tak zwana choroba wysokościowa szybko dała o sobie znać. Mężczyznę opuściły siły, z każdą chwilą było coraz gorzej. Nie pomagał fakt, iż nie mieli lekarstw. Mackiewicz, by móc oddychać, odpiął zabezpieczenie twarzy przed zimnem i zaczerpnął powietrza.
Warunki atmosferyczne były coraz trudniejsze, – 40 stopni Celsjusza, wiatr i przelotne opady śniegu uniemożliwiły Polakowi zejście na dół.
Elisabeth Revol, przed opuszczeniem Tomasza Mackiewicza, który schronił się w szczelinie skalnej, zostawiła mu jedzenie, wodę i wszystkie niezbędne rzeczy oraz przedmioty potrzebne do przeżycia na 7200 metrach. Francuzka podaje, że stan zdrowotny alpinisty był zbyt ciężki, by sprowadzić go niżej. Liczne odmrożenia, problemy ze wzrokiem i kłopoty z “kontaktowaniem” się ze światem to były wystarczające powody dla alpinistki, by sama kontynuowała zejście; sama skarżyła się na odmrożenia.
Gdy polska grupa przygotowująca się do wejścia na inny ośmiotysięcznik zwany K2 dowiedziała się o problemach pary, wyruszyła na pomoc. Niestety, aż jeden dzień pochłonęły przygotowania do ratunku. W ciągu kolejnych dwóch dni start uniemożliwiła pogoda. Na początku silny wiatr i chmury, potem jeszcze pojawiły się opady śniegu. Dopiero trzeciego dnia próba udała się. Alpiniści zostali wysadzeni na wysokości pierwszego obozu (ok. 4500 metrów).
Stamtąd, na szczęście, nie musieli długo się wspinać. Elisabeth schodziła powoli w dół, z problemami, ponieważ miała liczne odmrożenia.
Jak powiedział jeden z ratowników, Adam Bielecki: -„Moje pierwsze pytanie, po przywitaniu się, do uratowanej było, czy Tomek może się sam poruszać? Usłyszeliśmy, że nie. To zmusiło nas do przerwania akcji i zejścia na dół. Nawet, gdybyśmy dotarli do żywego Polaka, to i tak nie mielibyśmy jak znieść go z góry”.
Tak kończy się smutna historia Polaka, który poświęcił życie dla marzeń, a one mu je odebrały.
*Zdjęcie pochodzi ze strony: