To, co się dzieje w świecie futbolu, przestaje być już czysto sportową rywalizacją. Nie ma się czemu dziwić – wszystko się komercjalizuje i jest nastawione na jak największy zysk. Jednak, czy patrząc na zastraszającą wielkość kwot transferowych, można tu jeszcze mówić o rywalizacji w sportowym tego słowa znaczeniu?
Najlepszym, bo najświeższym i najgłośniejszym (no właśnie, zawsze musi być NAJ…) tego przykładem jest przejście brazylijskiego piłkarza, Neymara, z Barcelony do Paris Saint- Germain. Brazylijczyk stał się najdroższym piłkarzem na świecie, pobijając poprzedni rekord dwukrotnie! Nie tak dawno, cały świat przecierał oczy ze zdumienia, gdy Manchester United płacił ponad 100 mln euro za Paula Pogbę. Nie wchodząc w szczegóły, czy zawodnik faktycznie był tyle wart czy też nie, w głowach nie mieściło się, że można tyle wydać na jednego zawodnika.
Oczywiście, nie jest tajemnicą, że takie zabiegi mają jedynie wymiar marketingowy. Zapłać dużo – świat będzie komentował. Zapłać jeszcze więcej, więcej niż ktokolwiek inny w historii – medialna bomba wybuchnie! Właśnie, medialna. Popatrzmy, o czym media mówią w kontekście transferu Neymara. Na pierwszym planie jest ta zawrotna kwota- 222 mln euro! Dopiero później mówi się o sportowych aspektach. Czy nie jest to trochę smutne, że jeden z najlepszych futbolistów globu, musi zaczynać swoją przygodę w nowym klubie od zapewnień, że „poszedł za głosem serca”?
Może to jest naiwne, ale tak jak nie zaczyna się pisać książki czy robić filmu od: „Nie interesuje mnie to, czy się wam spodoba, bo mam w planie zarobić na tym duże pieniądze”, tak nie wita się z kibicami słowami: „Paryż jest magiczny”. Zastanawia mnie, co na to kibice PSG. Czy nie czują się trochę oszukani?
Jak daleko zajdzie to marketingowo-ekonomiczne zepsucie? Czy wkrótce będziemy słuchać tylko o przyprawiających o zawrót głowy kwotach transferów i zarobków gwiazd? Czy rynek zostanie całkowicie zdominowany przez coraz bardziej szerzącą się oligarchię Chińczyków, Katarczyków?
Narzekaliśmy, gdy Robert Lewandowski wyskakiwał nam z każdej lodówki po 4 golach strzelonych Realowi lub 5 Wolfsburgowi. Każda pobudka była niczym deja vu, gdy słuchaliśmy o galaktycznych wyczynach Ronaldo i Messiego. Ale wolę słuchać o tych rekordach, które wykręcane są na boisku niż na kontach bankowych.
Komentarze ( )