Z wykształcenia jest krawcową, pracuje jako pracownik obsługi w Szkole Podstawowej w Budach Łańcuckich, lecz jej pasją od dziecka był śpiew. Przedstawiam Jolantę Węgrzyn – moją mamę.
Od kiedy zaczęłaś śpiewać i interesować się muzyką?
Tak naprawdę to nie pamiętam, można powiedzieć, że od urodzenia (śmiech). Będąc noworodkiem dużo płakałam i rodzice mówili wtedy, że pięknie śpiewam. A muzykę i śpiew po prostu bardzo lubię, dlatego mnie interesują.
Jak rozwijałaś swoją pasję muzyczną?
Moja pasja rozwijała się powoli. Jako przedszkolak, potem uczeń szkoły podstawowej, występowałam na prawie każdej akademii szkolnej, śpiewając piosenki. Nauczyciele mówili, że mam piękny głos i to mi wystarczyło. Od mojego pierwszego występu zaczęłam wszędzie śpiewać, czy to pomagając rodzicom w polu, gospodarstwie, czy nawet kołysząc moją młodszą siostrę do snu. Do tej pory mi to pozostało.
Umiesz grać ze słuchu na akordeonie, jednak w dzieciństwie nie chodziłaś do żadnej szkoły muzycznej, tylko sama się ,,dokształcałaś”. Dlaczego nie podjęłaś się uczęszczania do takiej szkoły? Co było powodem, dla którego się nie zapisałaś?
Tak, jestem samoukiem muzycznym. Umiem grać na akordeonie. Jak już wspomniałeś, nie chodziłam do szkoły muzycznej, a ten instrument tata kupił mojemu starszemu bratu. W dzieciństwie trochę mu zazdrościłam, że to on dostał akordeon i może na nim grać, a ja tylko śpiewam, lecz gdy go nie było w domu, brałam instrument, nuciłam piosenkę i dopasowywałam dźwięk klawiszy do melodii. Później, gdy już lepiej rozwinęłam się w graniu, brałam akordeon i grałam na nim podczas chodzenia po kolędzie z moim zastępem ZHP. Do szkoły muzycznej się nie zapisałam, ponieważ nie było mnie na to stać. Nie miałabym też zresztą czym dojeżdżać. Tata sam pracował, a mama wychowywała mnie i dwójkę rodzeństwa. A było przecież jeszcze gospodarstwo, którym trzeba było się zajmować. W dodatku na nasze nieszczęście, gdy miałam dwa lata, spalił nam się dom i rodzice musieli wybudować nowy od początku, co również sporo kosztowało.
W wieku nastoletnim wygrywałaś liczne konkursy muzyczne, nawet te na ,,drugim końcu Polski”, jednak poszłaś do tzw. ,,zawodówki”. Dlaczego nie chciałaś zdać matury i kształcić się na studiach muzycznych?
Moim hobby i pasją jest rzeczywiście śpiew. I tak, jak już powiedziałeś, będąc nastolatką wygrałam festiwal harcerski, a na obozie w Wejherowie zajęłam 1 miejsce jako solistka, jednak nie uważam tego za wielkie osiągnięcia. Są to po prostu moje piękne i niezapomniane wspomnienia. Do “zawodówki” poszłam, aby dobrze zarobić. Wiem, może wydaje się to głupie, ale w tamtych czasach praktyki były dobrze płatne i co miesiąc dostawałam pieniądze, więc tym samym mogłam dorzucić ,,coś” moim rodzicom, aby lepiej nam się żyło. Od razu po skończeniu szkoły wyszłam za mąż i wyjechałam do Hiszpanii. Później już nie myślałam o szkole muzycznej.
A teraz, gdybyś miała wybierać, to postawiłabyś na studia czy szkołę zawodową?
Trudne pytanie. Czasy bardzo się zmieniły. Co bym wybrała? Teraźniejsze studia są trochę inne. Szkół zawodowych jest bardzo mało. Do tzw. szkoły wyższej może iść w sumie każdy, kto zda maturę. Gdyby tak było przedtem, to chyba wybrałabym właśnie liceum i studia.
Jak rodzice odbierali Twoją pasję, zainteresowanie śpiewem i muzyką? Pomagali Ci się rozwijać, czy wręcz przeciwnie – odradzali ci to?
Moi rodzice byli bardzo szczęśliwi, że śpiewam i gram na akordeonie. Zawsze powtarzali, abym robiła to, co lubię, czyli śpiewała. Nawet dali mi pseudonim ,,Jolanta Kubicka”. Nigdy nie mówili, abym zrezygnowała czy przestała śpiewać. Za to im bardzo dziękuję z całego serca.
Czy pasja do muzyki została przekazana Ci przez rodziców? A twoje dzieci – również interesują się muzyką? Jeśli tak, to czy wspierasz je w rozwijaniu tej pasji?
Rodzice nie byli muzykalni, byli po prostu rolnikami, tak jak większość ludzi na wsi. A ja zawsze śpiewałam, śpiewam i będę śpiewać – dla siebie. Moje dzieci również są uzdolnione muzycznie. Najstarszy syn gra na instrumentach oraz bardzo dobrze czuje się na scenie, trzy córki przepięknie śpiewają i ćwiczą swój głos w szkole, tak jak ja, na akademiach, w domu, a także u nauczyciela śpiewu, natomiast najmłodszy syn, uczy się od starszego rodzeństwa i czasem sobie podśpiewuje pod nosem. Razem z mężem wspieramy ich całym sercem i robimy to, co w naszej mocy, aby się rozwijali w swojej pasji.
Będąc wszyscy w domu, gramy i śpiewamy piosenki z różnych pokoleń. Bardzo to lubimy. Mogę powiedzieć, że śpiew i muzyka zawsze będą kojarzyć mi się z wspaniałymi przeżyciami i wspomnieniami, które do końca życia zachowam w moim sercu i ich nigdy nie utracę.
Bardzo dziękuję za rozmowę!
Komentarze ( )