Wiele pięknych frazesów o Świętach już napisano. Czujemy ich „magię”, rozkoszujemy się „rodzinną atmosferą”, przeżywamy je w „radości i spokoju”, wpadamy w „gorączkę świątecznych zakupów”. Aby tradycji stało się zadość, przygotowujemy wigilijne potrawy, koniecznie 12 i koniecznie bezmięsne. A kiedy w dniu wigilii okaże się, że liczba nakryć na stole jest nieparzysta (Uwaga! Grozi katastrofą!), dostajemy zawrotów głowy na myśl o hiobowych nieszczęściach, jakie z tego tytułu mogą nas nawiedzić.
Świąteczny klimat tak się zaczyna!
Na początku warto zastanowić się, co rozumiemy przez ten termin „okres bożonarodzeniowy”. Kiedy Święta w umyśle przeciętnego Polaka właściwie się zaczynają? Otóż: dla dziadka Nowaka będzie to moment, kiedy odplącze zeszłoroczne światełka choinkowe; inwestor Nowak poczuje Boże Narodzenie, kiedy 2 listopada zmieni sklepową wystawę zniczy na kolekcję czekoladowych Mikołajów, pierników i bombek, dla najmłodszej z Nowaków święta rozpoczną się, kiedy pod choinką odnajdzie wymarzoną lalkę z funkcją mówienia, reszta rodziny będzie z niecierpliwością poszukiwała w programie telewizyjnym filmu o małym chłopcu pozostawionym bez opieki (który dziś jest już grubo po trzydziestce), w myśl zasady: „Nie ma Świąt bez Kevina”.
Dziki gon
Z pewnością sam Dante łapie się za głowę obserwując przedświąteczny szał zakupów. Niektóre źródła podają, że zwyczaj obdarowywania się prezentami jest zaczerpnięty z pogańskiego święta ku czci Słońca, obchodzonego hucznie przez Rzymian. Według tradycji chrześcijańskiej, wręczanie prezentów jest związane z kultem biskupa z Miry. Tak czy owak, sprawca owego zamieszania zapewne nie spodziewał się tak szerokiego odzewu ze strony niemalże całego globu. Okazuje się bowiem, że każdy z nas ma osobę, której chciałby podarować upominek. Zjawisko to zaklasyfikować można jako „zakuposzał” przejawiający się ekstremalną gęstością zaludnienia galerii handlowych sięgającej blisko jednej osoby na metr kwadratowy.
Co kupujemy swoim bliskim? Od mydelniczki po telewizor Full HD. Przy czym należy zaznaczyć, że łatwiej jest wyjść ze sklepu z owym telewizorem niż z ową mydelniczką. Każdy bowiem market odpowiednio zatroszczy się o to, by na nabyciu przysłowiowej mydelniczki nasze zakupy nie dobiegły końca. Firma chętnie sprzeda cały zestaw. W cenie promocyjnej dołoży nam więc całoroczny zapas mydła oraz wannę.
Skazani na zysk
Skoro mowa o bożonarodzeniowych „okazjach”, warto wspomnieć o środkach perswazji (a czasem również i – o zgrozo! – manipulacji), jaką stosują sprzedawcy. W relacji kupiec – klient, w pozycji uprzywilejowanej z pewnością znajduje się ten drugi, aczkolwiek już sam komercjalny aspekt świąt na materialny zysk skazuje raczej tego pierwszego. Sprzedawcy mają bowiem od lat sprawdzone sposoby na przyciągnięcie potencjalnego zainteresowanego. Działają na zmysł węchu, słuchu, dotyku i wzroku. Stąd już po wejściu do galerii jesteśmy wabieni zapachem świeżego pieczywa, nierzadko perfum i odświeżaczy, z głośników lecą popularne świąteczne przeboje, a sklepowe wystawy przykuwają uwagę nawet najbardziej opornego i obojętnego na uroki świąt klienta. Często imponuje nam zmysł artystyczny sprzedawcy i staranne ułożenie towaru na półkach, nierzadko spotykamy się jednak z celowym nieładem w asortymencie, który według niektórych zwiększa jego atrakcyjność. Ponadto, zazwyczaj nieświadomie (a czasem w pełni dobrowolnie) poddajemy się retoryce handlarza. Lubimy słuchać zalet produktu, który wybraliśmy, zachwycać się jego wyjątkowością i wraz ze sprzedawcą podziwiać nasz dobry gust. Co więcej, ulegamy przeświadczeniu o swojej niezwykłej zapobiegliwości i sprycie, kiedy kupujemy na wyprzedaży, w promocji „3 za 2”, bądź „drugi produkt 50% taniej”. Ukłon w stronę klienta, który potrafi racjonalnie spojrzeć na ofertę sklepu i wypatrzyć rzeczywiste, a nie złudne obniżki. Często bowiem zdarza się, że obsługa w sklepie jedynie pozornie dany artykuł przecenia, w rzeczywistości zaś sprzedawany jest on w cenie regularnej. Warto też zwrócić uwagę na to, że prawdziwi łowcy okazji swój żer rozpoczynają dopiero po Świętach – wtedy można zakupić dany towar prawdziwie na nim oszczędzając.
Cicha noc…
„…święta noc” – brzmi nucona 24 grudnia w zaciszu domowym kolęda. Jej treść, tak różna od gwaru galerii handlowych, z przesłaniem o wiele głębszym niż rozmowy klientów posłyszane mimochodem przy kasie – o potrawach, o gościach, o porządkach i sprawunkach. Kiedy zabłyśnie pierwsza gwiazdka, rozmowy ucichną, a oczy zgromadzonych skierują się na żłóbek. „Czuwa sama uśmiechnięta”, nucimy. Ale teraz nie jest już sama, my czuwamy razem z Nią, szczęśliwi, przepełnieni bliskością kochającej się rodziny.
Jasne, że niejednokrotnie bez opamiętania oddajemy się świątecznym przygotowaniom, hołubimy przesądy, sprowadzamy Boże Narodzenie do wymiaru czysto komercjalnego. To prawda, że stajemy się ich dobrowolnymi niewolnikami, jeśli jednak urosną one w naszej świadomości do rangi wydarzenia niezwykłego, a rzucone w pośpiechu „wesołych Świąt!” będzie życzeniem szczerym, a nie jedynie wyuczonym, to nadchodzący czas Bożego Narodzenia może okazać się naprawdę piękny.
Komentarze ( )