Ponownie błądzę w labiryntach rapu i przekraczam bramy polskiego podziemia, ale tym razem, by pogadać z Kubą znanym bardziej pod pseudonimem ,,Dżakob”. Porozmawiam z nim o jego planach na przyszłość oraz muzyce.
Już od paru lat robisz swoją muzykę, ale dlaczego jest to rap, a nie inny gatunek?
Myślę, że wszystko wynika z tego że chciałem w jakiś sposób pokonać swój brak otwartości, który był kiedyś na co dzień mniej lub bardziej widoczny. Kilka lat temu byłem bardzo cichą osobą, która w ogóle nie potrafiła się odnaleźć w otoczeniu, a co dopiero w nowo poznanym towarzystwie. Bałem się spojrzeć ludziom w oczy. Może to śmieszne, ale to wszystko towarzyszyło mi i wpisywało się w mój charakter. Odkąd pamiętam, zawsze byłem uparty, a mimo to leniwy, co sprawiało, że niektóre rzeczy po prostu odkładałem na później. Dlaczego taki rodzaj muzyki? Uważałem, że w ten sposób będę potrafił wyrazić siebie, skoro nie potrafiłem tego zrobić poprzez relacje międzyludzkie. Rap jest muzyką, w której nic się nie ukryje, odbiegając w tym momencie od całej newschoolowej sielanki, którą bardzo popieram i szanuję. Jak widać udało się i jestem innym człowiekiem. To już nie ten Kuba, który był wstydliwy, dziś to Kuba, który widzi na świecie prawdziwe wartości i jest bardzo otwarty na wszystko, co się dzieję wokół niego, przyjmuje krytykę i widzi coś więcej niż tylko głupie: “Co tam?”
Jak daleko sięgają początki twojej twórczości? Jak to wszystko wyglądało na początku?
Hmm… Na początku było bardzo ciężko. Właściwie, zaczynając, nie wiedziałem nawet, co to jest ,,szesnastka”, a to, co robiłem, nie było nawet rapowaniem. Powiedziałem kilka słów na bicie, po czym zostawiałem 20 sekund przerwy, mówiąc kolejnych kilka. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest, że mam te wszystkie nagrania zapisane. Ostatnio je sobie nawet puściłem i w głowie pojawiło się: ,,Kurcze, normalnie jak nie ja”. Możesz sobie wyobrazić moją minę… z jednej strony śmiałem się sam z siebie, a z drugiej byłem strasznie dumny z tego, co udało mi się już osiągnąć. Szło się wzruszyć. Widać, jak bardzo byłem zdeterminowany, żeby osiągnąć to, co mam teraz. To dopiero początek mojej drogi, zważając na to, że pierwszy kontakt z rapem miałem na początku czerwca 2013 roku. Ten pechowy rok sporo osób bardzo dobrze pamięta.
Jakie było lub jest twoje największe marzenie? Było nim zostanie raperem?
Właściwie to moje marzenia się już spełniły. Mam jeszcze kilka, ale nie chcę o nich mówić, bo wolę je zachować dla siebie, pozostawiając szczyptę tajemnicy i czekać, aż będą zrealizowane. Bardzo dużo z nich udało mi się doprowadzić do słów: ,,Zuchu! Zrobiłeś to!” Pozostaje tylko się cieszyć i stawiać przed sobą kolejne cele oraz poszerzać horyzonty.
Dochodzimy do roku, w którym trzymasz swoją pierwszą płytę w rękach. Jakie to uczucie?
Czasami są takie chwile, w których to, co jest codziennością, staję się dumą i uniesieniem, co daje niewiarygodne szczęście i na pewno niesamowicie buduje. Jednak nie ze wszystkiego jestem dumny w pełni, więc w niektórych momentach pojawiał się pesymizm i uczucie: ,,To jeszcze jest nie to”, bo często zbyt szybko kończyliśmy pracę i wiele rzeczy zostało skróconych, żeby nie powiedzieć opuszczonych. Postanowiłem sobie, że to, co teraz mamy na pierwszym miejscu, czyli płytę ,,Ostatni Widzowie” z Noctvzem, który wyprodukował wszystkie bity – dopniemy do końca, żeby później móc śmiało zamknąć pewien etap naszej zajawki w środowisku rapowym i wyjść za jakiś czas z czymś świeżym, nowym i kreatywnym. Myślę, że idealnie zapowiada tą płytę kawałek ,,Kapitalnie”, do którego dograł się TMK Aka “Piekielny” oraz tytułowy numer – “Ostatni Widzowie”.
Muzyka muzyką, ale jak wyglądają twoje plany na przyszłość? Chcesz wiązać je z rapem na zawsze, czy tylko obcować z nim w wolnym czasie, a na co dzień wykonywać inną pracę?
Póki co, muszę skończyć technikum informatyczne. Dopiero je zacząłem, więc na tą chwilę nie mogę tego szczegółowo określić. Na pewno chcę rozwinąć jeszcze bardziej wytwórnię muzyczną Altruist, której jestem założycielem oraz dalej współpracować z raperami, umożliwiając im legalną dystrybucję na serwisach i w wersji pudełkowej, którą każdy będzie mógł mieć na półce. Myślałem także o zrobieniu jakiejś szkoły filmowej, ponieważ bardzo mnie ten kierunek interesuje i chciałbym się w nim rozwijać, ale najpierw muszę pokonać lenistwo.
W swoim kawałku nawinąłeś: “Mamy czas na plany i mamy czas na wszystko”. Jak sądzisz, warto już w młodym wieku myśleć nad zawodem. czy jednak poczekać, co los nam przyniesie?
Myślę, że warto wiedzieć, co się chce robić w przyszłości już teraz i być zdecydowanym, ponieważ brak celu sprawia, że do naszego życia wtrąca się monotonia, a to jest najgorszy wróg człowieka, ponieważ powinien on być pełen energii i realizować się tak, jak tylko to możliwe.
Rapując przez te lata, zdarzało ci się przestać wierzyć w siebie, usiąść i powiedzieć: “Nie sorry, to nie dla mnie”?
Jeżeli ktoś śledzi mnie od początku to wie, że były momenty, w których chciałem wszystko rzucić i tak po prostu się schować, nie wracając już do tego nigdy. Jednak mimo wszystko było coś, co w głębi duszy mi nie pozwalało. Nawet jeżeli nie mógłbym tego dostrzec na początku, to autentyzm i zaangażowanie są w stanie pokonać wszystko, a poza tym nie wyobrażam sobie życia bez muzyki i całej kultury. Za bardzo się do tego przywiązałem mimo, że bywają gorsze dni, ale “Jest jedna rzecz dla której warto żyć!'”
Jak na co dzień wygląda twoja praca nad tekstami? Skąd bierzesz inspiracje? Jakiego rapu słuchasz najczęściej?
Nigdy nie miałem problemu z pisaniem tekstu. Zawsze to, co miałem w głowie, było bardzo szybko przelewane na papier i później dopracowane poprzez aranżację oraz dobranie odpowiedniego bitu. Nigdy nie miałem jakiejś konkretnej inspiracji, bo zawsze oddawałem to, co siedziało we mnie. Można powiedzieć, że ja nią byłem. Bardzo jaram się newschoolem, ale lubię też często sobie posłuchać dobrych klasycznych numerów takich, jak na przykład nowa płyta Te-Trisa.
Pamiętasz swój pierwszy raz na scenie? Jakie to uczucie, gdy stoisz przed grupą ludzi z mikrofonem w ręce?
Swój pierwszy kontakt ze sceną miałem jeszcze w podstawówce, kiedy stwierdziłem, że pójdę na konkurs piosenki obcojęzycznej. Jeszcze wtedy o rapie nie miałem pojęcia i śpiewałem piosenkę “I Gotta Find You” z Camp Rocka, ponieważ za dzieciaka strasznie się jarałem tym filmem. Jeżeli chodzi o teraźniejszość, to w środowisku rapowym nie ma czym się stresować. Zawsze na koncertach jest bardzo rozluźniona atmosfera, co mi się podoba.
Może na koniec powiedz coś o najbliższych akcjach. Szykuje się coś ciekawego?
W planach, tak jak mówiłem wcześniej, mamy wydanie płyty ,,Ostatni Widzowie” i w przyszłym roku myślenie nad nowymi rzeczami. Więcej w tej chwili zdradzić nie mogę.
Elo, dzięki wielkie za rozmowę.