Zimne jesienne przedpołudnie. Będąc na weekendowym wyjeździe w Zakopanem, wybrałam się nad Morskie Oko. Zauważyłam, że zaraz przy bramie, która sygnalizuje rozpoczęcie szlaku, stoi kilkanaście powozów konnych wraz z woźnicami. Od razu przyszło mi do głowy, że mają one dowieźć biednych, niedomagających turystów do celu. Miałam rację. Zaczęłam się wściekać, co to za lenie, które o własnych siłach nie mogą dojść do końca trasy. Zaintrygowało mnie to, dlaczego do tej czynności wykorzystuje się biedne zwierzęta. Postanowiłam bliżej przyjrzeć się tej sprawie.
Okazuje się, że jest to wielki biznes tamtejszych górali, którym zależy na tym, żeby odbyć jak najwięcej kursów i zarobić jak największą ilość pieniędzy. Wszystko w niby słusznej sprawie… Turystów nie brakuje. Codziennie przewijają się tam tysiące ludzi, którzy nie chcąc przemęczać swoich kończyn korzystają z tych usług, które swoją drogą nie są najtańsze. Ze względu na to, że szlak nad Morskie Oko jest w całości położony w Tatrzańskim Parku Narodowym, innych pojazdów wykorzystać nie wolno na tak masową skalę. Pytanie tylko dlaczego niewinne zwierzęta mają tak cierpieć? Trasa w jedną stronę liczy ok. 9 kilometrów, droga jest wyasfaltowana, jednak nie należy do najłatwiejszych, choćby przez to, że prowadzi ciągle pod górkę. Konie kursują w górę i w dół przez cały dzień, od rana do wieczora, 7 dni w tygodniu, na emeryturę trafiają do rzeźni, bo przecież do niczego innego się już nie nadają. Pomyślałam, że przecież trzeba coś z tym zrobić, nie mogę tak tego zostawić. Okazuje się, że nie tylko ja jestem oburzona tą sprawą, istnieje nawet organizacja, zrzeszająca ludzi, którzy mają podobny pogląd na ten temat. Nie są to tylko obrońcy praw zwierząt, są to również ludzie, którym zależy na losie tych biednych zwierząt. Podpisywane są petycje, prośby, podsuwane są coraz to nowe pomysły, jak by je zastąpić i położyć kres tej udręce. Jak dotąd nie udało się nic zrobić w związku z tą sprawą. Wszyscy milczą i udają, że przecież wszystko jest w porządku, nikomu krzywda się nie dzieje. Jest to smutne zjawisko, bo powinno nam na tym zależeć. Oczywiście zrozumiałe jest, że na tej trasie nie jest dozwolone używanie samochodów, jednak można było by je zastąpić innymi pojazdami bardziej przychylnymi dla środowiska. Wszystko jest do zrobienia, trzeba tylko chcieć się tym zainteresować.
Właśnie takie zjawiska uświadamiają mi, że jest jeszcze wiele do zrobienia i jednocześnie cieszę się, że ktoś ma podobne zdanie na ten temat, razem możemy zdziałać o wiele więcej, niż byśmy działali na własną rękę.
Komentarze ( )