Każdy lubi słuchać dobrej muzyki. Zwłaszcza na żywo, z przyjaciółmi i w dodatku przez trzy dni. Festiwale ostatnimi laty przeżywają rozkwit w Polsce. Każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie. W tym roku miałem okazję być na dwóch z nich: szóstej edycji „Cieszanów Rock Festiwal” i niespełna tydzień później na „Czad Festiwal”. Oba niezwykłe, oba gwarantują świetną zabawę, jednak jeden bardziej mi się podobał…
Między 20 a 23 sierpnia odbyło się rockowe święto w Cieszanowie. Spokojne, niewielkie miasteczko, przez cały weekend tętniło życiem i rozbrzmiewało muzyką. Zjechali się ludzie z całej Polski (nawet wyspy Wolin). W trakcie imprezy można było posłuchać bardzo zróżnicowanej muzyki. Od reggae’owego Vavamuffin, przez legendarne The Animals, po mocne uderzenie Kreatora. Jednak zanim na dużej scenie zabrzmieć miały gwiazdy, na terenie pola namiotowego bawili festiwalowiczów mniej znani artyści na małej scenie zaadaptowanego amfiteatru.
Mimo solidnego składu, nieodzowna jest publika. To ludzie generują klimat wydarzenia i w Cieszanowie go nie zabrakło. Mnóstwo przebierańców przechadzało się tu i ówdzie. Atmosfera w takim miejscu jest unikatowa: totalna swoboda pozwalająca na większą dozę szaleństwa i spontaniczności niż na co dzień, a także serdeczni i pozytywnie zakręceni ludzie tworzą niemal magiczny nastrój.
W ostatni weekend wakacji miałem szczęście być w Straszęcinie pod Dębicą na tak zwanym „Czadzie”. Myślałem, że skoro słyszałem tydzień wcześniej Kreatora, nic mnie nie zaskoczy. Myliłem się. Zespoły takie jak The Offspring, Korpiklaani, Alestorm czy Toy Dolls, postarały się o mocne wrażenia. Tutaj także były dwie sceny, jednak z tą różnicą, że były obok siebie. Gdy na dużej scenie ktoś grał, na małej ktoś inny się stroił. To nieźle pomyślana organizacja. Na pochwałę zasługuje także reszta infrastruktury, czyli między innymi bardzo duży wybór dobrej jakości jedzenia, szybka obsługa i sympatyczni ochroniarze.
Pod względem doboru koncertów, jakie miały do zaoferowania obie imprezy, zdecydowanie górował Czad, jednak w ogólnym rozrachunku Cieszanów podobał mi się bardziej. W Dębicy zabrakło tego specyficznego klimatu. Może to tylko kwestia wieloletniego przywiązania do Cieszanowa i fakt, że czuję się tam jak w domu. Jednak poza kwestią gustu, gorąco polecam ten rodzaj spędzania wolnego czasu każdemu, niezależnie od upodobań muzycznych. Niezapomniane przeżycia gwarantowane!