Ostre pazurki, słodkie łapki, kudłate uszka i co lepsze funkcja mruczenia. Dają sie głaskać, ile wlezie, są świetnymi słuchaczami i nigdy nie są zbyt duże na zabawy typu: kot vs. sznurek czy migające światełko.
Kociaki są w moim życiu odkąd pamiętam. Moja przygoda z tymi tajemniczymi stworzeniami zaczęła się, gdy w wieku 3 lat do jednego ze łzami w oczach krzyczałam: „Idź stąd, nie patrz się na mnie!”. Z czasem nasze relacje zaczęły nabierać rumieńców, pierwsze pielęgnacja, dość traumatyczne i bolesne spotkania z wodą. Babcia z kwaśną miną patrzyła na moje kocie eksperymenty. Trzeba nadmienić, że moje ofiary były jej własnością.
Większość pewnie się ze mną zgodzi, jeśli powiem, że są to stworzenia wyjątkowo tajemnicze i czasami przerażające. Wystarczy odwrócić głowę na 3 sekundy, a one znikają. Gdzie? To chyba na zawsze pozostanie tajemnicą.
Te urocze stworzenia pod płaszczykiem słodkich oczek, futerka i wąsików kryją cechy idealnego manipulanta. Sprawiają, że czy chcesz, czy nie i tak zrobisz to, co one będą chciały. Dowód? Który miłośnik kociaków chociaż raz przechodząc obok jednego spróbował go nie pogłaskać? Wątpię, że ktokolwiek byłby na tyle odważny.
Mówi się, że koty są jak wena, chodzą własnymi drogami, ale zawsze wracają. Czy tak rzeczywiście jest? Nie do końca sie z tym zgadzam, ale nie zaprzeczę, że mają swoje obyczaje. To jest w nich najcudowniejsze, są jedną wielką tajemnicą, a my wcale nie chcemy jej odkrywać. Sprawiają, że coś nas do nich ciągnie, ale nie wiemy co, pozwalamy im gryźć nasze palce, drapać meble, tłuc doniczki i mimo tych wybryków nie jesteśmy w stanie gniewać się na nie zbyt długo.