Jakiś czas temu razem z koleżanką pojechałyśmy na przedsezonową prezentację Resovii Rzeszów. Po raz pierwszy odbywała się ona w Galerii Rzeszów. Tłumy ludzi powitały nas już pod budynkiem, jednak nieustraszone postanowiłyśmy dopchać się do sceny. Już od początku zaczęły do mnie docierać urywki rozmów dziewczyn, które przeważały liczbą nad chłopcami. Zaczęłam czuć rosnące przerażenie. Matko! To chyba „hotki”! Wcześniej były one dla mnie niczym jakieś mityczne stwory, niby są, a nigdy żadnej nie widziałam.
„Hotki” to dziewczyny, które kibicują konkretnemu sportowcowi jedynie ze względu na jego urodę. „O.M.G. A widziałaś Lotmana? Niezłe z niego ciasteczko!”, „O Boziu, o Boziu, patrz! Idzie Piotrek!”. Takie rozmowy towarzyszyły nam podczas długiej i mozolnej drogi pod scenę.
Również po oficjalnej prezentacji, gdy nadszedł czas na wspólne zdjęcia z chłopakami lub autografy udało mi się zetknąć z kolejną grupą tych dziewczyn. Postanowiłam pójść za tłumem i jakimś cudem dostać się do jednego z nowych nabytków klubu. Udało mi się wejść na scenę i w momencie, w którym wyciągałam kartkę i długopis do Michała Kozłowskiego, poczułam bolesne uderzenie w tył głowy. Jakaś przemiła dziewczyna postanowiła staranować mnie swoim łokciem po to, by dostać się do siatkarza, którego nazwiska nawet nie znała. Wystraszony chłopak, coraz bardziej przerażony napierającym na niego tłumem nieopanowanych i straszliwie piszczących dziewczyn po prostu uciekł pozostawiając nas – prawdziwych kibiców – z pustymi rękoma. Do tej pory na samą myśl o tym dniu przechodzą mnie ciarki.
To przerażające ze względu na swoją powtarzalność na każdym meczu czy przy innej sportowej okazji. Dzielni siatkarze, pomimo tego w jak bardzo krępującej sytuacji się znajdują słysząc za plecami komplementy, wytrwale uśmiechają się do zdjęć i podpisują kartki, nie dając po sobie poznać, że wszystko słyszeli.
Komentarze ( )