Niedawno byłam świadkiem pewnego zdarzenia. Stałam na przystanku i zmarznięta czekałam na autobus…
Obok mnie stały dwie dziewczyny i gadały na jakże fascynujący temat nowych butów. Gdy dołączyła do nich koleżanka, włączyły ją do rozmowy, jednak po jej zniknięciu w drzwiach odjeżdżającego autobusu, rozpoczęło się obgadywanie i obrażanie. Usłyszałam: „jak ona może pokazywać się w takiej kurtce na mieście” oraz „z takim *** [tu następuje nieeleganckie określenie twarzy, które wolę pominąć] bym z domu nie wyszła”. Wypowiedzi bardzo na poziomie, prawda?
To przykre, że w dzisiejszych czasach wyznacznikiem nie tyle popularności, co zwykłej sympatii jest wygląd, a nie to, jaki ktoś ma charakter. Dla mnie ta sytuacja była oburzająca, a jedyne uczucia, które we mnie wzbudziła to pogarda oraz zażenowanie. No ale przecież takie „damy” mogą pozwolić sobie na ocenianie oraz bezkarne obrażanie innych. Może nawet nie byłoby w tym nic złego, bo przecież każdy ma prawo do wyrażania własnego zdania, gdyby nie fakt, że dziewczyny nie miały odwagi zrobić tego prosto w oczy. Ale po co, skoro można być fałszywą i bezwstydną zołzą, bez grama godności i odwagi?
Reasumując, takie zachowanie dla mnie jest oznaką wielkiej głupoty oraz braku jakiegokolwiek śladu szacunku i empatii w stosunku do drugiego człowieka. Przecież nikt nie wybierał czy urodzi się w bogatej, czy w biednej rodzinie, dlatego żaden człowiek nie ma prawa oceniać innych przez pryzmat grubości portfeli ich rodziców.
Komentarze ( )