Coraz popularniejszy
Z roku na rok wydarzenie to zyskuje coraz większą popularność. Pierwszy raz zostało zorganizowane w 2003 r. Tego lata wpłynęło prawie 2000 wniosków z 51 państw o uczestnictwo w tym morderczym wyścigu. Niestety, istnieją limity i tylko 250 osób mogło podjąć wyzwanie. Bezsprzecznie była to próba dla sportowej elity, ludzi mających „żelazną kondycję” i „twardą psychikę”. Konkurencja składała się z pływania, jazdy na rowerze i biegu – dyscyplin wchodzących w skład triathlonu.

Po prostu „Norseman”
Organizowanych jest wiele triathlonów na całym świecie, ale ten jest wyjątkowy. Po dotarciu do mety wielu twierdzi, że była to najtrudniejsza rzecz, jaką w życiu zrobili. Zmagania rozpoczęły się o 4.45 skokiem z promu do lodowatej wody i przepłynięciem 3,8 km wzdłuż Hardangerfjorden. Następnie, zawodnicy zmienili stroje, wzięli rowery i przejechali 180 km z Eidfjord do Tinnsjøen w Telemark. Na koniec został im jeszcze do przebiegnięcia maraton, czyli 42,2 km, wprost na szczyt Gaustatoppen (1883 m n.p.m.). Przy takim wyzwaniu dla organizmu nie wystarczy tylko perfekcyjne wytrenowanie, ważna jest też psychika, aby zmusić organizm do wysiłku, gdy ten odmawia posłuszeństwa. Mięśnie „palą”, wszystko cię boli, ale jedziesz dalej… To jest właśnie „norseman”.

Zwycięzcy
Pierwszy do mety dobiegł norweg Allan Hovda, mający zaledwie 28 lat i pochodzący z miejscowości Haugesund. Osiągnął on bardzo dobry czas wynoszący 10h i 52 minuty. Najlepszą spośród kobiet okazała się Line Foss z czasem 12 h i 56 minut. Pozwoliło jej to zająć zaszczytne 31. miejsce. Prawdą jest, że wszyscy, którzy ukończyli ten dystans w wyznaczonym czasie, bez względu na zajęte miejsce, są wielkimi zwycięzcami. Jestem pełen podziwu dla wszystkich uczestników!