Czy obdrapane ściany i zniszczone stare meble, umieszczone w opuszczonych budynkach mogą fascynować ludzi? Okazuje się, że jak najbardziej, a dowodem tego jest „urban exploration”, zjawisko, które odbija się szerokim echem na całym świecie, zaglądając nawet do jego najciemniejszych zakamarków. I o to w tym chodzi.
Chyba każdy z nas lubi adrenalinę. Ten moment, gdy epinefryna wprawia nasze ciała w osłupienie, strach odbiera nam czucie w każdej części ciała, a mózg wyobraża sobie najgorsze scenariusze, które najczęściej nigdy nie mają się wydarzyć. To właśnie pcha ludzi ku zwiedzaniu opuszczonych miejsc, które potrafią wprawić człowieka w ten niesamowity stan, w którym wyostrzają nam się wszystkie zmysły, a każdy szelest brzmi jak wystrzał z armaty.
Wielu ludzi nie ogranicza się tylko do zwiedzania opuszczonych budynków. Co śmielsi zapuszczają się w kanały burzowe, paryskie katakumby, czy nieużywane nitki nowojorskiego metra. Ciekawe jest zwłaszcza zwiedzanie kanałów, określane jako „draining”. Chodzi tu jednak tylko o duże kanały burzowe, nie można mylić ich z kanałami ściekowymi. Ludzie zajmujący się głównie tym aspektem „urban exploration” mają ciekawe powiedzenie: „When it rains, no drains”. Odnosi się ono do tego, że podczas deszczu poziom wody w kanale burzowym może podnieść się nawet „do samej góry”, co uniemożliwia wyprawy.
Oprócz zwiedzania tych magicznych miejsc, znajdują się także ludzie, którzy nagrywają swoje eksploracje dla innych. Po wpisaniu na YouTube frazy „urban exploration” wyskoczy nam multum filmików, w których ludzie nieraz narażają życie i zdrowie dla tej niebezpiecznej pasji. Najsławniejszą grupą w Polsce jest Tube Raiders. Sławę przyniósł im profesjonalizm, ich filmiki są ciekawe i dobrze zmontowane, a chłopaki dodają do każdego garść ciekawostek o danym obiekcie.
Warto jeszcze wspomnieć o swoistej Mekce dla fanów „urban exploration”, przynajmniej tych polskich, którą jest Prypeć. To miejsce przyciąga ludzi, którzy chcą na własnej skórze poczuć, co znaczy śmierć i usłyszeć niemy krzyk umierających ludzi, który był skrywany przez tyle lat pod maską niebezpieczeństwa napromieniowanego terenu. Na szczęście rząd Ukrainy „otworzył” Prypeć i są do niej organizowane wycieczki.
Wielu ludzi nie zrozumie, co może być interesującego w pustych ścianach, albo malutkich tunelach, ale wystarczy raz spróbować „urban exploration”, by poczuć jego smak i na zawsze się w nim zakochać.