Chyba każdy z nas spotkał się chociaż raz ze stwierdzeniem, że „dana drużyna to patałachy”, czy „nieumiejętni sportowcy” ze względu na porażkę. Jednak kiedy ów zespół wygrywa swój mecz, przez tego samego człowieka jest chwalony i wywyższany ponad inne. Czy Wy też to uwielbiacie?
Kibicem jestem od kiedy pamiętam. Zawsze lubiłam oglądać sport, bez większego sprecyzowania dyscypliny. Gdy była zima oglądałam skoki, w lecie Tour de Pologne, a w jesieni piłkę nożną.
Nigdy mi to nie przeszkadzało, po prostu wraz z sezonem zmieniałam obiekty swojego zainteresowania. Jednak cztery lata temu w moim życiu coś się zmieniło, pojechałam na jeden siatkarski mecz i jak to się mówi „wpadłam po uszy”. Zakochałam się w tym sporcie. Wtedy nastąpiła moja przemiana i zauważyłam, że wcześniej nie byłam kibicem, ale „sezonowcem”. Teraz trochę mi głupio, ale mam wrażenie, że wielu ludzi nimi było lub nadal jest. I to jest właśnie powód mojej irytacji.
Spędzając dużo czasu na oglądaniu siatkarskich rozgrywek na żywo, bądź w telewizji coraz częściej natykam się na owe osoby. Będąc w ich towarzystwie, zastanawiam się, czy jestem wystarczająco cierpliwa, aby znosić ich sposób bycia. Teksty w stylu: „wywalić trenera”, „grać nie potrafią”, czy „przestanę kupować bilety, jak tak wszystko mają przegrywać” doprowadzają mnie do stanu podwyższonego ciśnienia. Szkoda, że tydzień później Ci sami eksperci uwielbiają tę drużynę, są jej wierni i nigdy jej nie opuszczą. Dobrze, że tylko po wygranej 3:0. Owe osoby nazywają się kibicami, ale tak naprawdę mają z nimi niewiele wspólnego. Nie oglądają danej dyscypliny dla zabawy, rozrywki, czy widowiska, ale wyłącznie dla wyniku i niezdrowej rywalizacji. Nie potrafią doceniać pracy włożonej przez sportowca w przygotowanie do meczu lub turnieju, gdy ten zakończy się klęską. Nie są w stanie zrozumieć, że w sporcie porażki są równie powszechne jak zwycięstwa. To zachowanie przypomina mi postępowanie dziecka w sklepie z zabawkami. Gdy mamusia kupi piękne czerwone autko z wystawy, to Bartuś kocha ją całym serduszkiem, lecz gdy odmówi, staje się jej największym wrogiem.
Jeżeli więc jesteś sezonowcem, to wyobraź sobie tę scenkę, a zobaczysz, jak komicznie wyglądasz w oczach kibiców. Nie bądź jak sezonowcy w Bełchatowie, którzy trzy lata temu „wieszali psy” na swoich zawodnikach za piąte miejsce w lidze, a po sezonie razem z nimi świętowali Mistrzostwo Polski. Mimo, że jestem dziewczyną, to sport jest częścią mojego życia i nie potrafię bez niego funkcjonować. Może i jestem tylko kibicem, ale to też jest coś ważnego. Więc jeśli Ty kibicujesz drużynie, jedynie gdy wznosi mistrzowski puchar, to proszę Cię, nie pojawiaj się na mojej drodze. I moje i Twoje życie będzie wtedy piękniejsze.
Komentarze ( )