” Rocky” – film powstały w 1976 roku ( premiera: 21 listopada). Za scenariusz odpowiedzialny jest Sylvester Stallone,który współreżyserował, a przede wszystkim zagrał tytułową rolę. Z pozoru jest to film o bokserze; niektórzy skrzywią się na samą myśl o mordobiciu i krwawych starciach na ringu. Jednakże należy spojrzeć głębiej, na inne wartości tj. upartość w dążeniu do celu, walkę dla chwały, walkę o siebie, walkę o miłość. Jest to mój ulubiony film,który mogę oglądać wiele razy i nigdy mi się nie znudzi. Mimo,że jestem dziewczyną. Pozbądźmy się stereotypów.
Krótko mówiąc, ” Rocky” zmienił moje podejście do życia.
Zanim przejdę do opisu fabuły i osobistych odczuć, zaznaczę jak powstała historia o Rocky’m Balboa. Sylvester Stallone od początku nie miał łatwego życia. Urodził się z porażonym nerwem twarzowym i po mimo starań lekarzy, niepełnosprawność w postaci niewyraźnej mowy pozostała z nim na zawsze. Wkraczając w nastoletnie życie, niejednokrotnie padł ofiarą żartów i kpin rówieśników. Rozżalony i niezrozumiany wdawał się w bójki i sprawiał ogólne problemy w szkole. Kiedyś nauczyciele robili zakłady, twierdząc,że nic dobrego z niego nie wyrośnie i ” skończy na krześle elektrycznym”. Sam przyznał,że ubierał strój Supermana żeby się dowartościować. I w pewnym momencie człowiek,który mył się na dworcu, mieszkał w slamsach, a żeby się utrzymać, sprzedał ukochanego psa, obejrzał walkę Mohameda Alliego z Chuckiem Wepnerem. Chuck położył mistrza na deski, ale przegrał przez TKO. Zainspirowany Stallone napisał ( w 2 dni) scenariusz filmu “Rocky”. Szybko postanowił go sprzedać i udałoby mu się gdyby nie warunek: ” kupujemy prawa do scenariusza, ale Pan nie gra w filmie”. Stallone się nie zgodził. Sam zagrał główną rolę, a za zarobione pieniądze odkupił swojego psa.
Uff. Dobra. Przechodzimy do rzeczy. Przepraszam, jeśli zdradzę za dużo szczegółów- to moja pierwsza recenzja.
Rocky Balboa ( Sylvester Stallone) jest chuliganem- odbiera niespłacone długi. Dzięki swoim umiejętnościom, walczy również w boksie amatorskim, pod okiem trenera Mickey’a ( Burges Meredith), z którym szybko łączy go więź przyjaźni. Jako “Włoski Ogier” ( pseudonim boksera, związany również z jego korzeniami),pokonuje wielu rywali. Jednak nie jest w pełni usatysfakcjonowany. W pewnym momencie Rocky otrzymuje niesamowitą propozycję, o której nawet mu się nie śniło. Propozycję,która może odmienić całe jego życie. Która rozsławi jego imię w świecie boksu. Walka z obecnym mistrzem Apollem Creedem ( Carl Weathers) o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej. Rocky zaczyna ostry trening ( niezapomniane sceny,kiedy wypijał surowe jajka, wbiegał po schodach muzem w Filadelfii, czy trenował w rzeźni). Co interesujące, jego trener pragnie go chronić, nie należy do osób chcących zarobić pieniądze za wszelką cenę, traktuje Rocky’ego jak syna i nie chce by popełnił te same błędy co on. Nie chce go skrzywdzić. Mamy bunt. Ale to Mickey staje w jego narożniku- kolejna wartość ” przyjaźń bez względu na wszystko”. Tutaj przychodzi mi do głowy jeszcze jedna, zapadająca w pamięć scena,która plasuje się na liście najlepszych z filmu. Kiedy podczas walki z Apollem, oko Rocky’ego jest tak spuchnięte,że na nie nie widzi, wręcz krzyczy do trenera ” Cut me” ( potnij), a ten za pomocą żyletki przecina mu powiekę i umożliwia dalszą walkę ( nawet teraz mam ciary).
Dodatkowym atutem jest muzyka ( w 1 cz to np. bezkonkurencyjne ” Gonna Fly Now” w wykonaniu Bill Conti). Muzyka ta idealnie współgra z morderczym treningiem bohatera. Co wyróżnia ten film, i mn. in. dlatego nie jest to jedynie dramat sportowy, ale również romans, to sam fakt,że Rocky Balboa zakochuje się. Bardzo podoba mi się zaserwowany przekaz; bokser też ma uczucia i potrafi być wrażliwy. Pomiędzy treningami do walki z Apollem, umawia się z nieśmiałą Adrian ( Talia Shire), pracownicą sklepu zoologicznego, siostrą dobrego znajomego. I wtedy oprócz chęci udowodnienia samemu sobie,że jest coś wart,że nie jest tylko łobuzem niepotrafiącym pisać i może osiągnąć coś wielkiego, pragnie udowodnić to dziewczynie, na której co raz bardziej mu zależy. Po walce z mistrzem bohater wpada w euforię, jest szczęśliwy tym, co już osiągnął. Słynna scena ” I love you, Adrian”, kiedy woła ukochaną z ringu bokserskiego, ten moment kiedy wpadają sobie w ramiona, kiedy wyznają sobie miłość, jest bardzo wzruszający. Ta scena to kolejny dowód na to,że “Rocky” to nie jest jedynie krwawy film ukazujący ” suchy” boks jako sport. Pokazuje drogę głównego bohatera,który z tzw. underdoga, człowieka z nizin społecznych, staje się kimś wielkim. Każda z części pokazuje,że nigdy nie można się poddawać, po mimo wszelkich przeciwności. Jest to idealne połączenie najważniejszych wartości. Ale żeby odkryć te wartości musisz go obejrzeć, bez względu na wiek czy płeć. Wiem,że być może powinnam znaleźć jakieś niedociągnięcia, ale nie potrafię. Mam ogromny sentyment do tego filmu, nie wiem czy jestem do końca obiektywna. Cóż, ja nie widzę minusów i ze swojej strony nie mogę dać oceny innej, niż 10/10!
Jako ciekawostkę mogę dodać,że film zdobył w 1976 trzy Oscary w kategoriach: „Najlepszy film”, „Najlepszy reżyser” – John G. Avildsen i „Najlepszy montaż” – Richard Halsey i Scott Conrad oraz siedem nominacji: „Najlepszy aktor pierwszoplanowy” – Sylvester Stallone, „Najlepsza aktorka pierwszoplanowa” – Talia Shire, „Najlepszy aktor drugoplanowy” – Burgess Meredith, „Najlepszy aktor drugoplanowy” – Burt Young, „Najlepszy scenariusz oryginalny” – Sylvester Stallone, „Najlepsza piosenka” – Gonna Fly Now wyk. Deetta West i Nelson Pigford i „Najlepszy dźwięk” – Bud Alper, Harry W. Tetrick, Lyle J. Burbridge i William L. McCaughey.
A także Złoty Glob dla Najlepszego filmu dramatycznego (1976).
Rocky Balboa to postać stworzona na wzór boksera Rock’iego Marsiano.
Według wstępnego scenariusza Rocky miał zginąć w 5 części filmu ( powstało 6, a także squel “Creed”, w realizacji ” Creed 2″)
Gra Rocky została przedstawiona w 2002 roku na GameCube, PlayStation oraz na Xbox.
Sylvester Stallone trenował tak ciężko,że podczas jednego z treningów na basenie, zemdlał pod wodą i musieli podłączyć mu tlen.