Przedstawiamy wam materiał z pierwszego wydania naszej gazetki szkolnej – Oksymoronu.
Jest Pan współtwórcą portalu YoungFace.TV. Skąd pomysł na stworzenie takiej strony? W czym może ona pomóc uczniom?
Pomysł na YoungFace.TV wyszedł od mojego przyjaciela Przemka Martyńskiego, operatora z krakowskiego oddziału TVN24. Zauważył on, że młodzież cały czas coś nagrywa, jednak często robi to w zły sposób. Chciał to zmienić, dlatego rozpoczął cykl warsztatów dziennikarskich w jednym z krakowskich domów kultury. Widząc, jak bardzo uczniowie zaangażowali się w jego projekt, zapytał ich, co powiedzieliby na taki portal, w którym dziennikarstwa mogliby uczyć się nie w teorii, ale w praktyce. Pomysł bardzo się im spodobał. Ponieważ miałem już doświadczenie w tworzeniu portali internetowych, Przemek skonsultował całość ze mną i zaproponował mi współpracę. Od tego czasu minęły dwa lata. Za nami okres naprawdę intensywnej pracy, konsultacji, zdobywania środków, założenia firmy, zatrudniania pierwszych osób do stworzenia całości. To może wydawać się niewiarygodne, ale projekty tej skali dorastają czasem nawet tak długo. W szczególności jeśli za całość zabierają się nie biznesmeni, a dziennikarze, którzy chcą po prostu zrobić coś fajnego. Mamy nadzieję, że portal pomoże Wam stawiać pierwsze dziennikarskie kroki od razu na wysokim, ogólnopolskim poziomie. W przypadku zwykłej gazetki szkolnej byłoby to bardzo trudne. Wierzymy, że YoungFace.TV zachęci Was do dodatkowej aktywności, która na pewno się opłaci, bez względu na to, czy ktoś ostatecznie zostanie dziennikarzem, czy nie.
Co skłoniło Pana do związania swojego życia z zawodem dziennikarza?
Tak naprawdę to życie jakoś samo prowadziło mnie w tym kierunku. Od kiedy pamiętam lubiłem rozmawiać, opowiadać, robić zdjęcia. Miałem sporo szczęścia, bo tak naprawdę, czy to w podstawówce, gimnazjum czy liceum, część mojej klasy miało podobnie i razem tworzyliśmy pierwsze szkolne media. W „Czartorychu” pod opieką p. Kuflewskiej wydawaliśmy „Dzwonek”. Zupełnym przypadkiem, załatwiając coś dla „Dzwonka”, trafiłem do TVK Puławy, gdzie praktykując przez prawie 2 lata, mogłem poznać pierwsze uroki pracy reportera. Na studiach, choć celowo nie wybrałem dziennikarstwa, też cały czas próbowałem gdzieś działać. Z grupą znajomych stworzyliśmy „MediaTory – Studenckie Nagrody Dziennikarskie”, które przez kilka lat urosły do rangi naprawdę cenionego w świecie mediów plebiscytu. Mogę się pochwalić, że statuetkę, którą dostają teraz od studentów najlepsi polscy dziennikarze, zaprojektowałem sam na serwetce w kawiarni :) W skrócie, to naprawdę przypadek, że jestem tu, gdzie jestem. Miałem szczęście, że mogłem poznać odpowiednie osoby, zrobić praktyki w ogólnopolskich redakcjach i od kilku już lat związać się z mediami zawodowo.
Zaczynał Pan od kablowej TVK Puławy, pracował Pan też w krakowskim oddziale TVN24 oraz portalach TVP Info i TVP Regionalnej. Czym różni się praca w telewizji komercyjnej od pracy w telewizji publicznej?
Dla mnie niczym – staram się po prostu robić swoje, tak dobrze jak potrafię.
Czy uważa Pan, że możliwa jest między dziennikarzami przyjaźń?
A może dziennikarze cały czas ze sobą rywalizują?
Rywalizacja w mediach występuje moim zdaniem głównie wśród tych, którzy obserwują słupki oglądalności. Zwykli dziennikarze, choć pracują dla konkurencyjnych firm, powinni być i na szczęście często są dla siebie fair. Zdarzają się chwile, kiedy na konferencjach prasowych, wyjazdach w teren i wielu innych miejscach dziennikarze widzą się ze sobą częściej niż z własną rodziną. Naprawdę nie ma powodu, żeby sobie podstawiać nogę. Dobrze jest się szanować, a w kryzysowych chwilach warto sobie nawet czasem pomóc: pożyczając baterie do mikrofonu, statyw, czy zapasowy dysk do kamery. Nigdy nie wiadomo, kiedy sami będziemy potrzebowali pomocy. Oczywiście, tak jak są różni ludzie na świecie, tak i od tej reguły są wyjątki. Nie należy się jednak przejmować takimi osobami, tylko po prostu robić swoje. Niech ich trudny charakter zostanie tylko dla nich.
Czy dzięki swojej pracy poznał Pan jakąś ciekawą osobę?
Takich osób jest naprawdę dużo. Choć spotkania z większością
z nich trwały bardzo krótko, to część z nich pamiętam do dziś. Największym szacunkiem darzę lekarzy i naukowców, którzy swoje życie poświęcili, żeby innym żyło się lepiej. Rozmawiałem też z żołnierzami walczącymi pod Tobrukiem, właścicielem kilkudziesięciu samochodów marki „Syrena”, czy człowiekiem, który produkuje murawę na większość stadionów piłkarskich w Europie. Pracując jako reporter w TVN24, poznałem nawet samego św. Mikołaja i mogłem pociągnąć za jego brodę.
Pracował Pan nie tylko w telewizji, ale również w innych mediach. Czy któreś z nich jest dla Pana ciekawsze, czy wszystkie są w równym stopniu interesujące?
Przez prawie dwa lata miałem okazję siedzieć za mikrofonem w Radiofonii, krakowskim radiu akademickim nadającym w eterze. Tam też poznałem swoją żonę :) Mówi się, że radio ma w sobie pewną magię i… tak jest. Szczególnie na kilka sekund przed wejściem na antenę, kiedy jest się sam na sam z mikrofonem. Czeka się wtedy na zapalenie czerwonej lampki układając myśli w logiczną całość. W radiu jest pewna „tajemnica”. Po pierwsze nie wiesz czy i kto Cię w danej chwili słucha. Po drugie, możesz być ładny, brzydki, wysoki, czy niski, ale jeśli masz w sobie to coś to wystarczy, żeby zajść wysoko. Uważam, że to uczciwe. Kto tylko będzie mógł, niech próbuje i nie zniechęci się, jeśli na początek trzeba będzie nagrać na mieście zwykłą sondę. Od czegoś się zaczyna. Pod kątem zawodowym ciekawi mnie też praca w internecie. To najbardziej nowoczesne dziennikarstwo, w którym, żeby z powodzeniem funkcjonować, oprócz lekkiego pióra, musisz opanować obsługę systemów CMS, programy do montażu wideo, programy graficzne i zasady promowania treści w sieciach społecznościowych. Do tego trzeba działać szybko, żeby portal był zawsze aktualny.
Studiował Pan politologię ze specjalnością dziennikarską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jakie korzyści wynikają z tych studiów? Czy poleca Pan UJ?
Studia w Krakowie, czy innych dużych miastach pomagają w usamodzielnieniu człowieka, otwierają też wiele możliwości. Nauka sama w sobie jest jedną z nich. Z mojego punktu widzenia najważniejsi byli jednak ludzie, których w trakcie studiów mogłem poznać. To oni otworzyli mi możliwości zawodowego rozwoju. Część z nich została w moim otoczeniu już na długo. Czas studiów to też najlepsza szansa na odbycie praktyk w zawodzie, w którym chce się pracować – a dla przyszłego dziennikarza pozycja wręcz obowiązkowa.
Politologia daje szansę poznania zasad rządzących światem, moim zdaniem to ciekawy kierunek dla przyszłych ludzi mediów. Dziennikarz na początku swojej drogi nie jest jednak oceniany po tym, jakie studia skończył, ale co w tym czasie robił.
Uniwersytet Jagielloński to bez wątpienia świetna uczelnia z bogatymi tradycjami, a dodatkowo klimat Krakowa sprzyja kreatywności i okazjom do wspólnego stworzenia czegoś fajnego. Ukończenie UJ na pewno da sporo satysfakcji.
Czy jest w dziennikarstwie coś, co Pana do tego zawodu zniechęca?
Media informacyjne działają przez 365 dni w roku, nie ma weekendów, dni wolnych ustawowo od pracy czy świąt. Ciężko jest się przyzwyczaić do tego, że kiedy inni siedzą przy wigilijnym stole, ty pracujesz, a zdarzyć się to może co roku. Trzeba jednak być gotowym na takie poświęcenie.
Jakie rady mógłby Pan dać nam uczniom, którzy w przyszłości może chcieliby się zająć dziennikarstwem? Nad czym mamy pracować już dziś ?
Pamiętajcie, że rynek medialny jest mocno przesycony, a młodych ludzi, którzy chcą zostać dziennikarzami, jest naprawdę sporo. Trzeba mieć świadomość, że nie każdy skończy jako prowadzący w głównym wydaniu programu informacyjnego. Możliwości realizacji w zawodzie dziennikarza jest naprawdę dużo, trzeba tylko wiedzieć, jak się przebić. Uważam, że przyszłość mediów leży w internecie i nowych technologiach. Spróbujcie opanować podstawy programów graficznych, programów do montażu dźwięku i filmów – to może przydać się podczas pracy w każdej redakcji. Piszcie, czytajcie, nagrywajcie i pamiętajcie
o YoungFace.TV :)
I ostatnie pytanie. Jak Pan wspomina lata spędzone w naszej szkole?
Lata spędzone w I LO w Puławach to bez wątpienia i grama wazeliny najlepsze lata mojej nauki w szkole. Klasa medialna, do której chodziłem mocno ukształtowała moje zainteresowania. Żałuję, że z częścią znajomych z tamtych lat mogę spotkać się tak rzadko, wiem jednak, że rozjechaliśmy się po Polsce, żeby z powodzeniem realizować swoje marzenia. Cieszę się więc, że mogę teraz wrócić w pewnym sensie do szkoły i zarazić Was swoją pasją do mediów.
Paula Osiak
Kinga Iwanek