Z Maciejem Jaroszem, byłym reprezentantem Polski w siatkówce, a obecnie nauczycielem wuefu w naszej szkole, o mistrzostwach świata w naszym kraju rozmawialiśmy kilka dni przed pierwszym meczem. Z tej perspektywy interesująco będzie prześledzić, co o wielkiej sportowej imprezie miał do powiedzenia człowiek znający się jak mało kto na tej pięknej dyscyplinie.
Panie Maćku, to już 18. edycja turnieju siatkarskiego o mistrzostwo świata. Którą z poprzednich edycji, i dlaczego, pamięta Pan najbardziej?
MACIEJ JAROSZ: – Najbardziej utkwiły mi w pamięci dwa turnieje o randze mistrzostw świata. Pierwszy w 1974 roku w Meksyku, kiedy nasza reprezentacja zdobyła złoty medal, a trenerem był wybitny człowiek, Hubert Jerzy Wagner. Drugie mistrzostwa globu, które zapamiętałem, wiążą się z tym, że byłem zawodnikiem drużyny biorącej w nich udział – odbyły się w 1982 roku w Argentynie, kiedy zajęliśmy szóste miejsce.
To pierwsze MŚ w siatkówce w Polsce. Jak Pan uważa, czy jest szansa, aby ta impreza przyczyniła się do rozreklamowania dyscypliny wśród jeszcze szerszych mas? Jak w tym kontekście ocenia Pan fakt, że transmisje meczów będziemy mogli śledzić tylko w ograniczonym zakresie, bo przez kodowany kanał?
– Uważam, że siatkowka w Polsce jest dyscypliną, po piłce nożnej, najbardziej popularną i oczywiście mistrzostwa świata, które odbywają sie w naszym kraju, przyczynią się jeszcze bardziej do jej rozwoju. To, że transmisje ze spotkań będą kodowane, nie jest dobrą informacją dla kibiców. Dlaczego tak się stało? Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.
Jak Pan ocenia przygotowania Polski do tak ważnej imprezy, m. in. stan obiektów – w tym tego z Wrocławia?
– Przygotowania do mistrzostw przebiegały bez zarzutu. Mamy wspaniałe obiekty, a to, że mecz otwarcia odbędzie się na Stadionie Narodowym przy sześćdziesięciotysięcznej widowni, jest wydarzeniem bez precedensu. W Hali Stulecia we Wrocławiu będą mecze rozgrywać biało-czerwoni, a dodatkowo będzie stworzona strefa kibica na prawie 10 tysięcy osób. Mam nadzieję, że stolica Dolnego Śląska będzie szczęśliwa dla naszych siatkarzy.
Jakie są Pańskie typy, jak wypadnie, Pańskim zdaniem, nasza kadra? Wyjdziemy z grupy, zdobędziemy medal?
– Jestem pewien, że nasza reprezentacja wyjdzie z grupy, a wielkim sukcesem będzie awans do czwórki walczącej o medale. Na tych mistrzostwach jest osiem drużyn, spośród których każda może być pierwsza lub… ósma.
A jak ocenia Pan naszych grupowych przeciwników? Kto jest najgroźniejszy?
– Niewątpliwie zespół Serbii będzie najgroźniejszym rywalem w naszej grupie. Nie można zapominać o zawsze nieobliczalnej Argentynie i Australi. Mistrzostwa świata mają to do siebie, że nie można nikogo lekceważyć.
Vital Heynen, trener reprezentacji Niemiec, uważa, że możemy być nawet najlepsi, ale musimy przestać… narzekać. Jak w tym kontekście ocenia Pan nasze szanse na zamienienie Polski w najważniejsze miejsce siatkówki na świecie? Czy będziemy mieli w najbliższej przyszłości najważniejszą ligę świata?
– My już mamy jedną z najsilniejszych lig na świecie i reprezentację narodową, która może z każdym wygrać, ale sport m. in. tym się charakteryzuje, że niczego nie można przewidzieć do końca. I dlatego jest tak ciekawy.
Jaką rolę w czempionacie odegrają, według Pana, polscy kibice, powszechnie uważani za jednych z najlepszych na świecie?
– Zawsze na takich wielkich imprezach kibice swojej drużyny mają bardzo duży wpływ na końcowy wynik. W związku z tym, że mamy najlepszych kibiców na świecie, to bardzo bym chciał, żeby drużyna też była najlepsza na globie. Tego życzę zawodnikom, trenerom i, oczywiście, kibicom.
Redakcja “CARPE DIEM”