Śniadanie na wyspie oraz dlaczego notes jest lepszy od tabletu.

Pojechaliśmy z tatą na wycieczkę do Wiednia dokładnie przygotowani.

Bilety wykupione w promocjach u znanego przewoźnika, wyposażeni w elektroniczne plany i dokładną tabelę jednodniowej wycieczki.

Tuż po przyjeździe na dworzec wiedeński okazało się, że tablet na którym wszystko tak dokładnie jest opisane nie działa. Załadowany i sprawdzony przed wyjazdem teraz mówi głośno nie i już. Co robić ? Niedziela 6:30 wszystko pozamykane …

Trzeba zachować zimną krew i improwizować. Tata udaje, że trzyma się planu, a ja udaję, że tablet działał i wszystko idzie zgodnie z planem.

Najpierw śniadanie na ławie, na wiedeńskiej wyspie pośrodku Dunaj , nie “modrego” ale normalnego szaro – burego jak każda rzeka, ale za to z mnóstwem ptaków w tym czapli. Cicho i pięknie.

Kolejny etap to odwiedziny na Praterze, dzielnica z najbardziej znanym lunaparkiem w Europie. Nie pojechaliśmy tam się pobawić lecz zobaczyć Wienerrad, znaczy diabelski młyn znany także z filmu. Powitał nas otwartymi ramionami stojący na cokole komik, a nieopodal mogłem ustawić ogromny globus tak by pokazać tacie gdzie jesteśmy.

Po tym spacerze nikt z nas nie musiał już udawać i stwierdziliśmy, że korzystając z bardzo sprawnej komunikacji wiedeńskiej jesteśmy w stanie jeszcze wiele zobaczyć.

Odwiedziliśmy: Pałac Schonbrunn i starożytne ruiny na terenie pałacowego parku , kolorową spalarnię śmieci zaprojektowaną przez słynnego z kolorowych budynków Pana Hundertwassera, widzieliśmy gmach wiedeńskiej opery, kościół św. Karola z pozostałościami po czasach Jana III Sobieskiego, rynek zwany Placem Szczepana, (czytajmy świętego Szczepana) i przepiękną katedrę oraz kaplicę świętego Wirgiliusza odkrytą przy budowie metra a pamiętającą rok 1120, kiedy to Wiedeń nazywał się Windabona. Nie zapomniałem także o swoich zainteresowaniach odwiedzając zabytkową remizę tramwajową przekształconą w muzeum komunikacji oraz wykonałem kilka zdjęć wiedeńskich środków transportu.

Nauczyłem się także tego, że niekiedy lepiej użyć długopisu i kartki niż do końca wierzyć elektronice.

Zachęcam do odwiedzin tego pięknego miasta i skorzystania z możliwości dotknięcia historii naszego kontynentu.