17044741.jpg
Szkoła Podstawowa im. ks. Jana Twardowskiego w Glinie

DUCHY CZY NASZA WYOBRAŹNIA?

Ubiegłego lata wybrałam się z moją starszą siostrą na wakacje do babci. Mieszkała ona na wsi położonej 150 km od Warszawy. Bardzo cieszyłyśmy się na ten wyjazd, ponieważ u babci na wsi miałyśmy wielu dobrych znajomych. Pierwszy tydzień wakacji minął nam wszystkim szybko. Codziennie jeździliśmy ze znajomymi nad rzekę na plażę, a wieczory błogo upływały mi i mojej siostrze u dziadków. Do dziś czuje zapach gorącej czekolady i naleśników robionych przez babcię. Wszystko zmieniło się w drugim tygodniu pobytu na wsi…

Pamiętam jak nasz kolega Łukasz opowiadał nam o opuszczonym domu w lesie obok wsi. Po dłuższych rozmowach kolegi razem z całą naszą paczką zdecydowaliśmy się w tym domku spędzić noc. Wieczorem cała nasza piątka była już na miejscu. Rozłożyliśmy śpiwory i zapaliliśmy latarki. Kiedy najedliśmy się do syta, chłopaki zaczęli opowiadać niesamowite historie. Z początku nie były one straszne, a wręcz przeciwnie. Wszystko się zmieniło, kiedy wybiła północ. Nagle zrobiło się bardzo zimno mimo, że był środek lata. Dodatkowo zgasły nam latarki i w tym samym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Cała piątka zamarła. Jako, że moja siostra była najstarsza, podeszła bezszelestnie do drzwi sprawdzić kto to mógł być. Przed drzwiami jednak nikt nie stał, a pukanie znów do nas dobiegło. Widząc wyraz twarzy siostry wiedziałam, że coś jest nie tak. Podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Łukasz z Maćkiem i Moniką także wyglądali na przerażonych. W tym też momencie pukanie ustąpiło, a w pokoju zrobiło się ciepło i jasno. Odetchnęliśmy z ulgą. Nie trwało to jednak długo. Nagle usłyszeliśmy jak ktoś chodzi na piętrze. Był to wyraźny znak, że ktoś obcy chodzi po domu. Bez zastosowania zerwaliśmy się na równe nogi i uciekliśmy. Po kilku minutach cała piątka była już u mojej babci. Zdziwiona naszym widokiem zapytała co się stało i wtedy poznałam prawdę…

Pół wieku temu w starym domu mieszkało małżeństwo. Po pewnym czasie zmarła żona, a mężczyzna z tego powodu stracił rozum. Robił różne szalone rzeczy i nigdy nikogo nie wpuszczał do domu. Kiedy zmarł, nikt nie chciał odwiedzać domu, ponieważ mieszkańcy uważali, że za życia rozmawiał ze zmarłą żoną. Babcia powiedziała, że od tamtej pory, gdy ktoś zbliżał się do domu, to przechodni słyszeli krzyk mężczyzny. Słuchając tej opowieści zrozumieliśmy, że to był ten mężczyzna. Do tej pory gdy o tym pomyślę mam gęsią skórkę. Wiem jedno, nigdy więcej nocowania w opuszczonych domach!