Niedawno przeczytałam książkę pt. „W śnieżną noc”. Jest to książka, w której skład wchodzą trzy świąteczne opowiadania o miłości, rozgrywane w tym samym miasteczku podczas wielkiej śnieżycy.
Autorów opowiadań jest trzech. Maureen Johanson, która napisała pierwsze opowiadanie pt. „Podróż wigilijna” jest autorką takich książek jak „13 małych błękitnych kopert”, „Girl at Sea” czy „The Name of the Star”. Drugim autorem jest John Green, znany chyba każdej osobie lubiącej czytać książki. Napisał takie bestsellery jak „Gwiazd naszych wina”, „Papierowe miasta”, „19 razy Katherine” oraz wiele innych. Ostatnią autorką jest Lauren Myracle, która napisała wiele książek dla dzieci i młodzieży, takie jak „Papatki”, „Pzdr” oraz serię książek „The Winnie Years”.
Pierwsze, co zwróciło moją uwagę w owej książce, to okładka. Chociaż nie powinno oceniać się książki po okładce, ta szczególnie mi się spodobała, co spowodowało że z chęcią sięgnęłam właśnie po tę książkę. Na okładce dominuje fiolet. Widać na niej zarys dziewczyny wśród zimowego otoczenia.
Pierwsze opowiadanie jest o dziewczynie, która posiada dziwne imię Jubilatka. Święta Bożego Narodzenia to dla niej początkowo pasmo nieszczęść. Zaczynają się one informacją o aresztowaniu rodziców, potem następuje natychmiastowy wyjazd, awaria w pociągu czy kąpiel w przeręblu. Trafia ona do miasteczka Greacetown i poznaje Stuarta porzuconego przez dziewczynę. Chłopak proponuje jej spędzenie świąt z nim i jego rodziną.
Druga historia przedstawia trójkę przyjaciół – Tobinie, Diuk oraz JP, która wyjeżdża w podróż do Wafflehouse pełnego cheerleaderek. Głównym celem opowiadania jest pokazanie, że szczęście jest blisko, tylko ciężko jest nam je dostrzec.
Trzecie opowiadanie jest o dziewczynie Addie, która zerwała z chłopakiem Jebem. Święta spędza opłakując stratę chłopaka. Na dodatek w Wigilię miała być ich pierwsza rocznica, ale Addie wszystko zaprzepaściła i czuje się z tym okropnie.
Wbrew pozorom te opowieści łączą się ze sobą i tworzą spójną całość. Autorom trzech opowiadań niezwykle udała się współpraca, ponieważ te trzy historie wyglądają tak, jakby napisała je ta sama osoba. Jestem pod wielkim wrażeniem, jak bardzo te opowieści do siebie pasują i na pewno wiele pracy włożono w napisanie tej książki. Nie jest ona może dziełem sztuki, jest pisana prostym, młodzieżowym językiem i dzięki temu niezwykle przyjemnie się ją czyta.
Osobiście najbardziej podobało mi się pierwsze opowiadanie. Czyta się je niesamowicie lekko i ciężko mi było się od niego oderwać. Byłam pewna, po przeczytaniu wielu książek Johna Greena, że to jego opowiadanie najbardziej przypadnie mi do gustu, lecz opowiadania Maureen Johanson żadne nie przebiło.
Komentarze ( )