„Trzynastego grudnia, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, Prawo i Sprawiedliwość organizuje w Warszawie marsz w obronie demokracji i wolności mediów.” Czytam na stronie nowości.com dziennika toruńskiego, akurat w momencie, gdy w radiu w kuchni zaczyna się piosenka Kasi Sobczak, ni mniej ni więcej, tylko osławione  „Trzynastego”.
Zastanawiałam się chwilę, czy komuś na wspomnianym marszu wiatr planuje zerwać kapelusz, ale nie zlazłszy na to odpowiedzi, podążyłam inną ścieżką, można powiedzieć, wojenną, a dokładniej – stanu wojennego. Na portalu informacyjnym tvn24, znalazłam nawet całkiem zaspokajający pierwszą ciekawość artykuł na ten temat. Nawet był na pierwszej stronie, choć żeby go znaleźć musiałam przeczytać, że USA wystrzeliło w kosmos tajną przesyłkę, która zapewne będzie podglądać Rosjan, kilka wiadomości sportowych i (oczywiście) co najmniej 3 artykuły na temat dzisiejszego marszu. Portal Onet.pl owszem, umieścił obok logo strony biało czerwoną świeczuszkę, ale pierwszą stronę zajmują cztery – jeden duży, trzy mniejsze – odnośniki do artykułów na temat (kto by się spodziewał!) marszu zwolenników pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego. „Kulisy wprowadzenia stanu wojennego” znajdują się tam poniżej dokładnie obfotografowanego pałacyku, w którym ślub brali państwo obecnie już Zamachowscy. Poszukiwanie tego typu informacji na wp.pl przerosło mnie w momencie, w którym znalazłam na wyróżnionym miejscu oburzoną Brigitte Bardot, piszącą do minister Ewy Kopacz w obronie… gęsi. Tuż nad informacją, że niejaki Adam z programu „rolnik szuka żony” zamierza wrócić do Anki. Zapewne z tegoż programu. Zarzuciłam poszukiwania, w obawie czego jeszcze mogłabym się dowiedzieć ze znanych internetowych źródeł. W obliczu tego zaburzenia informacji, przy okazji chrystusowej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, kiedy niestety nie zawsze świadoma młodzież nosi koszulki z wizerunkiem generała Jaruzelskiego i podpisem „Teleranka nie będzie”, uświadamiam sobie, że początek jego wystąpienia, zastosowany jako wstęp do „A my nie chcemy uciekać stąd” Jacka Kaczmarskiego, jest nadal aktualny.
Uznałam, że skoro wszyscy tak o tym trąbią, to sprawdzę u źródła, dlatego zajrzałam również na oficjalną stronę Prawa i Sprawiedliwości, pis.org.pl. Tu natłok informacji, relacji, transmisji, listów i przesłań o marszu i do uczestników marszu już mnie nie zdziwił. Za to niemalże w zachwyt wprawiła mnie napisana zwięźle i bez specjalnego nacechowania emocjonalnego krótka relacja z przemowy pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego, podsumowującej marsz, której tytułem był (również dosyć „kościelnie” się kojarzący) cytat pana prezesa PiSu „Nie lękajmy się, a zwyciężymy!”.

Mam pewne podejrzenia, że autor tej parafrazy nie byłby do końca przekonany co do słuszności zastosowania tych słów, zwłaszcza, że 33 lata temu, podczas modlitwy Anioł Pański, Jan Paweł II zwrócił się do wiernych „Przypominam to, co powiedziałem we wrześniu: nie może być przelewana polska krew, bo zbyt wiele jej wylano, zwłaszcza w czasie ostatniej wojny. Trzeba uczynić wszystko, aby w pokoju budować przyszłość ojczyzny”.
Podsumowując, dużo się nasłuchałam i naczytałam. Panu prezesowi poradziłabym słowami  innej popularnej piosenki Kasi Sobczyk „Nie bądź taki szybki Bill”. A w kontekście rocznicy i cytatu na zawsze naszego papieża, raczej skłonię się ku wezwaniu prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Jest godzina 19:24. Nie wiem jak wy, ale ja zapaliłam świeczkę.