Świat się zmienia – idąc w kierunku idei ochrony naszej ziemi przed zmianami klimatu widzimy coraz więcej działań, kampanii i projektów proekologicznych. W modzie stało się życie w sposób ekologiczny i przyjazny środowisku. Pojęcia takie jakie życie w duchu „zero waste” i „slow life” na co dzień weszły do naszego języka. Wydaje się, że świadomość ludzi na temat potrzebnych zmian i działań niezbędnych do zatrzymania postępującego globalnego ocieplenia jest duża, a co dziesiąta osoba w sklepie szuka produktów z napisem „eco-friendly”. Jednak czy wiemy już wszystko? Czy nasze działania wyczerpują wszystkie możliwości? Chcemy poruszyć temat, o którym się nie mówi lub mówi niewiele – testowanie na zwierzętach.
Fakty i liczby
Zacznijmy jednak od zebrania faktów i kwestii etycznej związanej z tym zjawiskiem. W samej Unii Europejskiej wykorzystuje się 10 mln zwierząt rocznie – najczęściej myszy, szczurów, królików, kotów, psów, małp. Zgodnie z raportem Komisji Europejskiej w 2017 roku wyhodowano i zabito 12 mln zwierząt, nie wykorzystując ich do docelowych badań. Co roku ginie od 50 do 100 milionów zwierząt. Choć na terenie Wspólnoty od 2004 roku nie można testować gotowych produktów kosmetycznych na zwierzętach, a od 2009 roku także i składników, testy są nadal wykonywane, sprzyja temu fakt, że wiele firm działa w UE jak i w innych krajach takich jak USA czy Chinach, gdzie testy są obowiązkowe. Zakaz wynikający z przepisów unijnych dotyczy tylko kosmetyków oraz ich składników, a nie dotyczy na przykład produktów farmaceutycznych, spożywczych czy medycznych. Choć Chiny od niedawna poluzowały swoją politykę w tej kwestii dotyczy ona kosmetyków do włosów, makeup’u, perfumów, kremów do twarzy, które nie muszą być testowane na zwierzętach, jeśli produkowane są w Chinach przez chińskich producentów. Dotyczy to również obowiązku testowania na zwierzętach kosmetyków importowanych, co jeszcze do niedawna było obowiązkowe w tym kraju. Lecz nakaz testowania wciąż obowiązuje jednak na produkty takie jak farby do włosów czy kremy z filtrem UV (klimat.rp.pl). Bardzo dobrą informacją jest fakt, że konsumenci są coraz bardziej świadomi i śledzą oni politykę firm kosmetycznych w tym zakresie.
Termin testowanie produktów na zwierzętach jest powszechny i znany, ale duża część ludzi nie zdaje sobie sprawy jak wyglądają testy w laboratoriach. Peter Singer w swojej książce Wyzwolenie zwierząt opisuje okrutne praktyki stosowane wobec zwierząt. Często do oczu zwierzęcia są wpuszczane środki chemiczne, a testy mogą trwać nawet 3 tygodnie, gdzie każdego dnia przeprowadzana jest czynność dająca ogromne cierpienie zwierzęciu. Dokonuje się wiele innych prób toksykologicznych, zmuszających zwierzę do wdychania sprejów, oparów i gazów.
Na zwierzętach testowane są produkty, o których nie mamy pojęcia, że można poddawać je testom, takie jak płyny hamulcowe, wybielacze, środki gaśnicze, smary do zamków błyskawicznych czy też pestycydy – czytamy na stronie organizacji Otwarte Klatki.
Co wspólnego mają testy na zwierzętach ze zmianą klimatu?
O testach na zwierzętach mówi się całkiem sporo, przede wszystkim w kontekście problemu etycznego. Czy znacie jednak kogoś, kto wie, że testowanie na zwierzętach jest powiązane z klimatem i zachodzącymi w nim zmianami? Okazuje się, że testy na zwierzętach mają nieodłączne oddziaływanie na klimat. W laboratoriach prowadzone doświadczenia przyczyniają się do zanieczyszczenia środowiska jak i mają negatywny wpływ na różnorodność biologiczną. Badania prowadzone przez naukowców z St John’s Innovation Centre w Cambridge wykazały, że w ośrodkach badawczych zużywa się 10 razy więcej energii niż w biurze o jednakowej powierzchni. Zjawisko to wynika ze specjalnych warunków jakie trzeba zapewnić w pomieszczeniach hodowlanych. W obiektach tych konieczna jest ciągła wymiana powietrza na świeże w celu ich wentylacji (40-50% energii zużywanej w obiektach badawczych) oraz chłodzenie powietrza i wody (10-30% zużywanej energii), co skutkuje wysoką emisją dwutlenku węgla. Jak możemy przeczytać w publikacji New England AntiVivisection Society z Waszyngtonu dodatkowe zapotrzebowanie na energię wynika z potrzeb środowiskowych i przestrzennych zwierząt, ochrona przed patogenami, utrzymania odpowiedniej jakości powietrza i oświetlenia. Laboratoria co roku generują bardzo duże ilości toksycznych zwłok i tkanek, które najczęściej są spalane, a opary trafiają do naszego otoczenia. Niebezpieczne dla środowiska są również przedmioty dzięki którym przeprowadzane są doświadczenia, to m.in. igły, strzykawki czy ściółka dla zwierząt. Zanieczyszczenia dotyczą również wód gruntowych, czynnikiem tego zjawiska jest przedostanie się odchodów zwierząt laboratoryjnych, a to skutkuje zaostrzeniem problemu obecności toksycznych substancji oraz leków w wodzie pitnej. Oprócz wód i powietrza cierpi również bioróżnorodność wynikająca z wykorzystywania zwierząt w ośrodkach.
A jak wygląda problem testów w Polsce?
Problem testów na zwierzętach dotyczy każdego z nas i świadczy o naszej odpowiedzialności jako konsumenta. W Polsce owe testy są zakazane, a za złamanie przepisów na firmy nakłada się kary finansowe do nawet 100 000 zł, lecz nawet to nie ogranicza producentów do ich podejmowania z powodu pewnych ustępstw, które istnieją w prawie. To na przykład brak możliwości zastąpienia tej formy badań inną – alternatywną, udowadniając, że dany składnik nie ma zamiennika.
Według przeprowadzonego przez nas badania na grupie 84 młodych osób (11-20 lat) blisko 40% sądzi, że w Polsce można legalnie przeprowadzać testy na zwierzętach. Ponad 80% ankietowanych przyznało, że używało produktów bez świadomości, że były testowane na zwierzętach. Wyniki te świadczą o niewystarczającej świadomości młodego społeczeństwa w tym temacie i konieczności prowadzania akcji edukacyjnych i informacyjnych.
Sprawdziłyśmy także jaka jest świadomość w zakresie wpływu testów na zwierzętach ze zmianami klimatu. Około 60% ankietowanych odpowiedziało, że według nich hodowla laboratoryjna zwierząt i testowanie na nich produktów przyczyniają się do zmian klimatycznych. Niestety ponad 30% nie potrafiła zająć stanowiska w tej sprawie, a kilka procent badanych zupełnie nie widzi związku.
W naszej ankiecie sprawdzałyśmy także na ile ankietowani byliby w stanie zrezygnować ze stosowania produktów popularnych marek, testujących swoje produkty na zwierzętach (Nivea, L’Oreal, Hugo Boss, MAC, Old Spice), na rzecz ratowania klimatu i obrony zwierząt. Blisko 80% osób zadeklarowało, że byliby gotowi na taki krok. Myślimy, że wiedza i związana z nią refleksja są pierwszymi krokami do bardziej zrównoważonej produkcji kosmetyków, leków i innych produktów, które wciąż oparte są na testach laboratoryjnych z użyciem zwierząt.
Czy możemy coś z tym zrobić?
Przede wszystkim nie wspierać producentów, którzy testują swoje produkty na zwierzętach, czyli nie kupować ich. Jako konsumenci zwracajmy uwagę, czy dany interesujący nas produkt posiada odpowiednie certyfikaty, takie jak „Vegan” czy „Cruelty free”, który świadczy, że w żadnym etapie produkcji artykułu nie doszło do narażenia zwierząt na cierpienie.
Dobrą praktyką jest wspieranie organizacji walczących z testami na zwierzętach, takich jak The Human Society.
Możemy także wywierać nacisk na firmy, które wciąż przeprowadzają testy na zwierzętach. Jednym ze sposobów jest zadawanie niewygodnych pytań firmom, korporacjom, instytucjom. Centrum Edukacji Obywatelskiej w swojej najnowszej kampanii zachęca użytkowników i użytkowniczki mediów społecznościowych do wywoływania #dotablicy firm, zadając im niewygodne pytania w publicznych komentarzach na Facebooku, Instagramie i TikToku dotyczące ich działalności i wpływu na klimat.
Warto jednak przede wszystkim czytać, zdobywać wiedzę, rozmawiać i dzielić się swoją refleksją, ponieważ wiele osób z naszego otoczenia nie zdaje sobie sprawy jak wiele produktów, których używają było poddanych testom na zwierzętach. Informacji możemy szukać m.in. na stronach organizacji Otwarte Klatki i na blogu hodowlaslow.pl.
Podziękowania
Serdecznie dziękujemy Pani Agnieszce Raheli Olszak, autorce bloga hodowlaslow.pl za wsparcie i pomoc w dotarciu do publikacji naukowych, będących źródłem zamieszczonych danych.
Autorzy: Oliwia Śmigiel, Kinga Nalepa, Zespół Szkół nr 1 im. Gustawa Morcinka w Tychach
Artykuł powstał w ramach realizacji projektu młodzieżowego „Globalna szkoła. Razem dla klimatu!” Centrum Edukacji Obywatelskiej.
Komentarze ( )