Pewnie nie raz zastanawialiście się, jak ktoś z waszych znajomych może nie widzieć krzywdy wyrządzanej przez ich “drugą połówkę”. Były pewnie też momenty, kiedy to wasz znajomy krzywdził kogoś kto kochał go bez opamiętania. Są również sytuacje gdzie wszystko wygląda pięknie, lecz w pewnym momencie któraś z osób w sobie zakochanych skrzywdzi tą drugą i oboje zdają sobie z tego sprawę od samego początku. Jak można temu zapobiec i czy w ogóle można? Jakie są powody i objawy “chorej miłości”?

Syndrom sztokholmski to mechanizm przetrwania; jest walką o życie. Pojawia się w sytuacjach skrajnie traumatycznych, jak podczas porwania, uwięzienia, bycia zakładnikiem, u osób wykorzystanych seksualnie, jeńców wojennych, członków sekty, ale również może pojawić się w związkach miłosnych, opartych na dominacji jednego z partnerów. Skutki syndromu mogą występować długo po zakończeniu kryzysu.

– “Niebieska Linia” wydanie 4/2010

Myślę, że powinniśmy się zastanowić nad miłością, zanim jeszcze w nią głęboko wejdziemy. Osobiście nie lubię jak ktoś ma nade mną przewagę i próbuje zawładnąć moim życiem. Niestety nie mogę sobie obiecać, że nikomu nie pozwolę psychicznie nade mną górować. Nie wiem, czy kiedyś mój mózg nie ubzdura sobie, że kocham kogoś kto panuje nade mną, a ja nie mam nad tym najmniejszej kontroli.

Opiszę teraz sytuację, której sama byłam świadkiem. Pewna dziewczyna, nazwijmy ją Kasia, weszła w związek z pewnym chłopcem, dajmy mu Karol. Wszystko na początku było piękne, śliczne, idealne. Kasia miała grono oddanych przyjaciół, tak samo jak i Karol. Dziewczyny kiedyś nocowały u niej, mając nadzieję, że tym razem będą miały Kasię dla siebie, choć na chwilę. Kasia w środku nocy zadzwoniła po Karola. Przyjechał ze swoim najlepszym przyjacielem. Jedna z przyjaciółek Kasi powiedziała przy nich coś czego nie powinna i zaczęła pogrążać się jeszcze bardziej. Potem wszyscy zaczęli się kłócić. Chłopcy definitywnie chcieli zdenerwować i zrobić na złość przyjaciółce Kasi. Kolejnego dnia narobili jeszcze większych problemów wokół biednej dziewczyny. Z tego wszystkiego wynikły jeszcze większe powikłania, a kiedy Kasia wreszcie zabrała głos w tej sprawie, zawiodła wszystkich dookoła, dając satysfakcję chłopakowi. Według niej wszystko było winą jej przyjaciółki, a jej Karolek nie zrobił nic złego. W tej chwili jest on jedyną osobą, którą ma. Zabronił jej kontaktu z większością znajomych i powoli ich straciła. Dziewczyny od roku nie mają ze sobą kontaktu.

Nie twierdzę, że Kasia miała bronić przyjaciółki, a obwiniać za wszystko Karola. Powinna była porozmawiać z każdym z osobna i albo uciąć im kontakt, jeżeli nie mogli by się dogadać, albo dać im szansę na pokonanie problemu i spalenie za sobą mostów. Przede wszystkim powinna pokazać mu, że nie jest jego niewolnicą, a on jej królem, tylko że ona sama jest królową swojego życia.

Powody/objawy/symptomy Sztokholmskiego syndromu:

-dobre zachowania oprawcy wobec ofiary
– nienawiść, agresja wobec rodziny i ludzi, którzy próbują ją ratować
– pozytywne uczucia sprawcy wobec ofiary
– dostrzeżenie dobroci ze strony sprawcy
– izolacja od innych perspektyw niż ta “właściwa” sprawcy
– spostrzeżenie, że wola ofiary zależy od sprawcy
– podzielanie poglądów sprawcy i zrozumienie jego motywów przez ofiarę
– brak zdolności wykonywania działań, które mogłyby pomóc ofierze się uwolnić
– odczuwanie przyjemności z bólu (zarówno fizycznego, jak i psychicznego) sprawianego przez oprawcę.

Kolejnym przykładem będzie kobieta, dorosła kobieta. Świeżo wyszła za mąż, spodziewa się dziecka. Jest szczęśliwa. Nic nie zakłóca jej pozytywnego nastawienia na przyszłość. Jedyne co może kłóć w oczy to małe zarobki. Ale przecież sobie dadzą radę, Razem mogą wszystko. Może postarać się, nie zajść w kolejną ciążę, dopóki nie poprawi im się sytuacja materialna. Nareszcie nadszedł dzień, w którym wraz z pierwszym dzieckiem wraca do mieszkania. Mąż nie mógł odebrać jej ze szpitala, był w pracy. Gdy tylko zdjęła kurtkę i zrobiła wszystko co tylko było trzeba z dzieckiem, weszła do sypialni, był to pokój najbardziej oddalony od wejścia do mieszkania. Poczuła odór taniego alkoholu i zastała męża “zalanego w trupa” na kanapie. Tłumaczyła sobie, że opił właśnie narodziny córeczki. Niecałe dwa lata później na świat przyszli dwaj synowie, bliźniaki. Kolejne dwa lata później syn, i za kolejne dwa lata, kolejne bliźniaki, tym razem chłopiec z dziewczynką. Chłopiec zginął mając około siedmiu lat. Tatuś go nie dopilnował, a ten wypadł przez okno. Przez wszystkie te lata ojciec pił. Ponadto katował rodzinę. Alkohol budził w nim potwora. Matka była przerażona. Nie wiedziała co ma robić. Zdarzały się takie sytuacje, które nie zdarzają się w normalnych rodzinach. Ojciec za nieposłuszeństwo wpychał syna do rozgrzanego piekarnika, trzymał dłonie córki nad kuchenką kaflową. Oczywiście również rozgrzaną. Pomijając agresję, dopisywała im także straszliwa bieda. Wcale nie było tak jak kobieta myślała, sytuacja materialna nie polepszyła się ani trochę, za to było dużo więcej osób do wykarmienia. Mąż przepijał każdą wypłatę, jej zaś była marna. Za każdym razem przepraszał, obiecywał że się zmieni, a ona mu wierzyła. Niektóre z dzieci pozakładały rodziny i uciekły, by ich własne nie musiały na to patrzeć. O dziwo jako dziadek był wspaniały. Nie bił wnucząt, gdy wiedział, że go odwiedzą nie pił. Po prostu je kochał. W pewnym momencie umarł na raka. Żona była jedyną osobą, która płakała na pogrzebie. Spytałam jej czemu od niego nie uciekła, czemu nie ratowała dzieci. Odpowiedziała mi, że nie jest z siebie dumna i że może mnie to zszokować. “Zanim zaczął pić, byłam tylko zauroczona. Pokochałam go dopiero jako alkoholika i oprawce. Nie chciałam, żeby krzywdził moje dzieci, ale lubiłam ból, jaki sprawiał mnie. W pewnym momencie zauważyłam, że gdy widzę jak on ich bije, sprawia mi taki sam ból. Lubiłam to. I w tamtym momencie znienawidziłam siebie.” – Dlaczego siebie, a nie jego? – spytałam, bo to wstrząsnęło mną najbardziej. “Bo kochając kogoś przez tyle lat, nawet gdy przejdzie się przez tą cienką granicę miłości nienawiści, zaczyna się kochać za to jak bardzo się kogoś nienawidzi.” 

Nigdy więcej nie poruszyłam z nią tego tematu. Zmarła trzy lata temu. Znam te słowa na pamięć. Zapisały się w mojej głowie jak własne imię, data urodzenia czy adres zamieszkania. Była wspaniałą kobietą i choć nie była urodziwa, ani nie wyróżniała się z tłumu, jej twarz zapamiętam do końca życia. W pewnym sensie ją rozumiem, pomimo, że nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Gdy zaczął się tak zachowywać odkryła, że kocha go takiego, że nie mogła do końca pokochać osoby którą był przed ślubem.

Jak sobie z tym poradzić, jak pomóc?

– Pokazać ofierze, że zawsze może na nas liczyć
– Nie wywierać presji, pamiętać o tym, że to lęk wywołał u ofiary takie, a nie inne uczucia
– Komunikacja z ofiarą. Trzeba jak najczęściej z nią rozmawiać
– Postarać się o pomoc profesjonalisty
– Starać się pokazać ofierze, że oprawca nie ma prawa jej tak traktować
– Wzbudzić w ofierze chęć pokazania, że oprawca nie ma nad nią przewagi