8.jpg

Dnia 8 marca dzieci z klasy II b z wychowawczynią, panią Agnieszką Szymyślik, i z II c z wychowawczynią, panią Beatą Abramowicz oraz Brygidą Kovacs ze świetlicy i mamą Leona z klasy II c, udały się do urokliwej i pełnej tajemniczych miejsc poznańskiej Palmiarni, żeby przeżyć niesamowitą przygodę.

Nie miało to być zwykłe zwiedzanie tego miejsca, w jakim w każdej chwili można uczestniczyć, kupując bilet, ale prawdziwa szkoła przetrwania, czyli survival. Pan przewodnik zaproponował dzieciom, żeby na dwie godziny wyobraziły sobie, że znajdują się w dzikiej, niedostępnej dżungli i muszą przeżyć nawet kilka miesięcy, korzystając z darów przyrody i umiejętnie unikać zagrożeń. Jest to możliwe, ale należy znać i przestrzegać ważnych zasad.

Wyobrażenie sobie, że jest się w dżungli podczas pobytu w Palmiarni jest bardzo łatwe, ponieważ wokoło rośnie mnóstwo egzotycznych roślin, szemrze woda pełna egzotycznych ryb, słychać donośne odgłosy papug, panuje duża wilgotność i wyczuwalny jest specyficzny zapach.

Dzieci musiały zbierać trofea, wykonując zadania zaproponowane przez pana przewodnika. Miały możliwość uzyskania tytułu „mistrza obozowego”, odpowiadając na kilka pytań wymagających spostrzegawczości, wyobraźni i logicznego myślenia. Na przykład zadaniami dzieci było odszukanie odpowiednich ryb spośród wszystkich pływających w licznych akwariach, mając narysowane jedynie czarne kontury przedstawiające te ryby, policzenie piranii, znalezienie roślin zjadających owady czy narysowanie tego, jak można zwrócić uwagę ratowników w helikopterze, będąc rozbitkiem w dżungli.

Kolejnym trofeum był „szaman” – zdobyły je dzieci, które odgadły, jakie nasiono wręczył każdemu z nich pan przewodnik, a następnie zjadły chociaż kawałek. Dzieci słusznie odpowiedziały, że jest to nasiono kakaowca i większość z nich je ugryzła, ale szybko okazało się, że jest bardzo gorzkie i tylko najodważniejsi je zjedli, krzywiąc się niemiłosiernie. W prawdziwej dżungli taki pokarm może być jedynym dostępnym i uratować rozbitkowi życie. Dzieci dowiedziały się, że są także bardzo trujące nasiona i rośliny, od których należy się trzymać z daleka, na przykład zjedzenie owocu z drzewa Hura crepitans pochodzącego z Indii wywołuje wymioty kończące się śmiercią. Trujące nasiona i owoce można odróżnić po zapachu lub pocierając o nadgarstek i obserwując kilka sekund skórę, czy wystąpiła ewentualna reakcja alergiczna. Jednak żeby przeżyć w dżungli, trzeba przede wszystkim mieć co pić i dzieci dowiedziały się, jak pozyskiwać wodę z deszczówki czy z lian. Trofeum „wilczy nos” survivalowcy zdobyli, odgadując różne zapachy, na przykład wanilię, migdały, ananas. Zdobycie ostatniego trofeum – „tropiciela”, wymagało wykazania się wiedzą na temat unikania zagrożeń, na przykład ze strony węży – idąc należy spokojnie pukać przed sobą długim kijem, żeby węże w porę nas usłyszały i uciekły. Niebezpieczne mogą być też małpy, które mogą nam coś upuścić na głowę, na przykład twardego kokosa.

W trakcie tej dwugodzinnej wycieczki dzieci miały czas na posiłek, a także na karmienie ryb specjalnym pokarmem sprzedawanym przy wejściu, co wywołało dużo emocji i uciechy.

Na zakończenie, po zdobyciu wszystkich trofeów, co było jednoznaczne z przetrwaniem
w dżungli, dzieci zgodnym chórem powiedziały, że wycieczka bardzo im się podobała
i podziękowały panu przewodnikowi za przekazanie wiedzy i cennych rad, które – nigdy nie wiadomo – czy kiedyś nie okażą się przydatne.

Brygida Kovacs