Poloniści mają zadziwiające pomysły, prawda? Tym razem moi uczniowie dostali za zadanie zredagowanie strasznego tekstu, w którym będzie narastało napięcie. W dodatku akcja miała zostać umiejscowiona w jednym z najpiękniejszych bydgoskich miejsc – na Wyspie Młyńskiej, co znacznie utrudniło pracę. Autorem poniższego tekstu jest Maciej Urbańczyk, aktualnie uczeń drugiej klasy gimnazjum. Oceńcie sami, czy podołał zadaniu.
Noc była głucha i ciemna. Wszyscy już dawno pozamykali się w domach. Na ulicy została tylko jedna, zmarznięta osoba. Jedynym źródłem światła był wędrujący wysoko po niebie okrągły księżyc. Wiatr beztrosko hulał po ulicach, ciągnąc za sobą liście i szumiąc między koronami nielicznych drzew. Gdzieś w oddali dało się słyszeć przeciągłe wycie psa.
Poprzedniego dnia na Wyspie Młyńskiej odbył się festyn i dopiero teraz została wysłana ekipa sprzątająca. Samotny samochód ciężarowy wjechał przez most na wyspę, wznosząc dookoła tumany kurzu i spalin. Z wnętrza pojazdu wyszło czterech lekko otyłych mężczyzn, w brudnych uniformach i z butelkami piwa w rękach. Drewniany pomost, po którym szli, skrzypiał Drzewa dookoła pochylały się pod naporem wiatru, a fale wody uderzały o brzeg z głuchym plaśnięciem. Mężczyźni, lekko pijani, zabrali się za pakowanie sprzętu…
Nagle, spod toni wodnej, wyłoniła się pomarszczona postać bez gałek ocznych. Potwór zabulgotał wściekle, a z wody wyłoniły się kolejne, identyczne stwory! Ludzie, wciąż nieświadomi czyhającego niebezpieczeństwa, śmiali się i rozmawiali. Nagle pies przestał wyć, wiatr ucichł i wydawało się, że nawet drzewa oczekiwały w napięciu na najbliższe wydarzenia. Potwory, człapiąc mokrymi łapami, powoli, lecz nieubłaganie, zbliżały się do beztroskich robotników. Pierwszego pochwyciły od tyłu i tłustymi łapami wciągnęły pod wodę. Pozostała trójka, zszokowana widokiem podwodnych demonów, stała się dla nich łatwym celem. Następnego oblazły i również wciągnęły pod wodę. Trzeci, najszybciej oprzytomniał i uciekł, zostawiając przyjaciela na pastwę stworów. Gdy biegł, usłyszał przerażający wrzask swojego towarzysza…
Rano w całym mieście wrzało. Pierwsze strony gazet atakowały przechodniów informacją: „Na Wyspie Młyńskiej zaginęło dwóch mężczyzn, a ciało trzeciego odnaleziono obdarte ze skóry i na pół zjedzone! Pierwsze morderstwo w naszym spokojnym mieście!”
Jedyny świadek tych zdarzeń, pogrążony w rozpaczy i dręczony wyrzutami sumienia, udał się do opuszczonego domu na Starym Mieście. Stare drzwi skrzypiały złowrogo, gdy je otworzył, a schody trzeszczały, gdy wchodził na piętro… W pomieszczeniu było ciemno, na wydrapanych ścianach wisiały wielkie pajęczyny. Z jednego okna mężczyzna zobaczył Wyspę Młyńską i rozpłakał się na wspomnienie wczorajszych wydarzeń. Nie wiedział jednak, że jego męki szybko miały się skończyć- z głębi pomieszczenia coraz wyraźniej słychać było mokre człapanie…
Komentarze ( )