Czasem jak kończę czytać dobrą książkę, nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Na długi czas po przeczytaniu ostatnich słów, historia, którą poznałam wciąż żyje we mnie i często nie daje mi zasnąć w nocy, ponieważ w mojej głowie jest tyle słów i emocji.
Tak też było w przypadku przeczytania Małego Księcia autorstwa Antoine de Saint-Exupery’ego. Bardzo chciałam poznać tego niesamowitego chłopca, a autor wspomina na końcu książki, że jest to możliwe. Niestety, na afrykańskiej pustyni. Szybko pogodziłam się z tym, że w najbliższym czasie to się nie stanie.
Jakże miłym zaskoczeniem była dla mnie lektura, która przez przypadek wpadła w moje ręce. Postać na okładce wyglądała bardzo znajomo. Tytuł mówił sam za siebie: Powrót Młodego Księcia. Jednakże napisał ją ktoś inny, mianowicie Alejandro Guillermo Roemmers.
Mały Książę dorósł i stał się Młodym Księciem. Spotyka go pewien kierowca, który podróżuje samochodem po Patagonii. Chłopak potrzebuje pomocy, a mężczyzna bez wahania mu jej udziela. Właśnie tak zaczyna się ich wspólna podróż, a zarazem nasza jako czytelnika, śledzącego bieg tej historii.
Nie znajdziemy tutaj niespodziewanych zwrotów akcji jak w powieści sensacyjnej. Jesteśmy świadkami rozmów pomiędzy kierowcą, a Młodym Księciem. Oboje zadają z pozoru proste pytania na temat życia, szczęścia i miłości. Każda strona w tej książce jest przepełniona mądrością podnoszącą na duchu (przynajmniej tak było w moim przypadku). Czytanie umilają nam ilustracje narysowane przez samego autora, ale są one tylko dodatkiem dla naszej własnej wyobraźni.
Przeczytałam ją w jeden wieczór i byłam szczęśliwa gdy zamykałam to dzieło. W ten sposób spotkałam Małego Księcia już jako Młodego Księcia, który pozostał na naszej planecie. Kto wie, może kiedyś jeszcze raz pojawi się na mojej drodze?