Pierwszego dnia wiosny zamiast na wagary wybraliśmy się całą klasą na bajkę znaną i lubianą, a mianowicie na „Piękną i bestię”. Jest to kolejny film, tym razem fabularny, który wychodzi z wytwórni Walta Disneya. Poprzedni, który ukazał się ponad 20 lat temu był w wersji animowanej. Zapraszam do mojej recenzji.
Każdy chyba zna historię „Pięknej i bestii”. Przypomnę tylko dla formalności treść starej francuskiej bajki. Zły książę zostaje zamieniony w potwora. Klątwa może zostać z niego zdjęta tylko wtedy, gdy jakaś dziewczyna pokocha go w takiej postaci, a on odwzajemni to uczucie. No i w zamku pojawia się Bella, zakochuje się w potworze …
Typowa „dziewczyńska” historia o miłości.
W rolę Belli wcieliła się Emma Watson, czyli Hermiona z sagi filmów o Harrym Potterze. Zagrała wspaniale. Bohaterka grana przez nią jest pomysłowa, odważna i inteligentna.
Jednak najlepiej wypadł Luke Evans w roli Gastona. Grana przez niego postać jest szarmancka i uwodzicielska, jednocześnie będąc osobą podłą i odrażającą.
O Bestii mogę napisać tylko, że była – bo być musiała.
Bardzo podobały mi się zaklęte przedmioty: Płomyk, Trybik oraz Pani Imbryk. Dzięki animacji komputerowej wyglądali wspaniale. Dodatkowo rewelacyjny był “dubbing”.
Na pewno godne zapamiętania są sceny walki Bestii z wilkami czy też obrona zamku przez ożywione przedmioty przed mieszkańcami miasteczka.
Film fabularny jest o wiele piękniejszy od wersji animowanej, którą pamiętam z dzieciństwa. Wspaniała i kolorowa scenografia robi imponujące wrażenie. Piosenki pozostają na długo w pamięci.
Jeżeli zatem ktoś przyzna się do tego, że kocha bajki i szczęśliwe zakończenia, to powinien zobaczyć ten film. Obojętnie stary czy młody, chłopiec czy dziewczyna. Znakomita rozrywka gwarantowana.