stracenibiext3543109.jpg

Dla jednych miłość to ciągłe pasmo prób i nieszczęść z odrobiną przyjemności, dla której nie warto ryzykować. Innym kojarzy się z romantycznymi uniesieniami i rozkosznymi emocjami. Są jednak i tacy, którzy za miłość poświęcą wszystko, nawet siebie i własną przyszłość. Ci najbardziej bowiem zrozumieli ideę, którą niesie ze sobą uczucie: aby dawać. Tylko jak wiele można oddać? Czy warto i czy wolno? Czy dusza to zbyt drastyczna cena? Czym jest takie poświęcenie w obliczu szczęścia ukochanej osoby?

Theia to nastolatka wychowywana przez despotycznego ojca. Jej życie jest grzeczne, pełne wyrzeczeń i poukładane przez ojca, nie ma w nim więc miejsca na szaleństwa. Spędzając czas na wypełnianiu poleceń, uczeniu się i grze na skrzypcach, Thea stara się sprostować stawianym jej wymaganiom. Pewnego wieczoru jednak dzieje się coś, co odwraca do góry nogami jej idealny świat, w którym dotąd zadziwiająco dobrze funkcjonowała. Tym czymś, a raczej kimś jest tajemniczy płonący chłopak. Thea zauważa go, gdy ten spada z nieba na starannie wypielęgnowany trawnik przed oknami jej pokoju. Niestety nie może dla niego nic zrobić. Z rozpaczą ogląda jego śmierć w mękach. Jednak to nie koniec. Po burzliwej nocy, rankiem wraca ona do szkoły, gdzie ku jej zdumieniu napotyka Hadena, który rzekomo zginął w płomieniach. Od tego czasu nawiedzają ją dziwne sny, gdzie przemierzając niesamowitą krainę cierni i wód, odnajduje go, zawsze czekającego na nią z utęsknieniem. Kiedy jednak Thea próbuje zbliżyć się do niego w rzeczywistości, ten odtrąca ją i w żadnym razie nie przypomina adorującego ją ze snów chłopaka. Prawda jest gorsza od najkoszmarniejszych snów, ale czymże jest strach w porównaniu z siłą miłości?

Gwen Hayes zaskoczyła mnie swoją pomysłowością i oryginalnością, której się nie spodziewałam, zważywszy chociażby na banalny opis książki. Myślałam, że dostanę schematyczną opowiastkę o tym jak to nastolatka zakochała się w tajemniczym chłopaku nie z tego świata. A tu niespodzianka! Powieść nie tylko wyłamuje się poza oklepane szablony współczesnych romansów paranormalnych, ale zaskakuje niesamowitą fantazją i wspaniałymi postaciami.

Kreacja bohaterów została skrupulatnie dopracowana, dzięki czemu otrzymaliśmy pełnokrwiste, prawdziwe i niezwykle sympatyczne postaci. Każda z nich to odrębny świat, inna historia i świeża dawka niespożytych emocji. Przyznam, że od pierwszego zdania zakochałam się w „drugim planie”. Przyjaciele Thei są moimi przyjaciółmi, a przynajmniej przez cały czas odnosiłam takie wrażenie i bardzo tego chciałam. Ponieważ są różni, a jednak te właśnie charakterystyczne dla każdego z nich cechy potrafią rozbudzić w czytelniku ogromny ładunek ciepła. Jeśli chodzi o postać ojca Thei, jest on odrębną historią. Zraniony, owdowiały mężczyzna próbuje poradzić sobie z życiem na swój sposób, często raniąc tym córką i nie zauważając jej uwięzienia we własnych przekonaniach, które jej narzucił. Co do dwójki głównych bohaterów, mamy tu nie lada gratkę. Świetnie skonstruowani, różni jak ogień i woda, a jednocześnie przyciągający się i lgnący do siebie niczym dwa magnesy.

Haden jest tajemniczym, przystojnym i groźnym chłopakiem, który skrada serce Thei i mam wrażenie, że nie tylko jej, gdyż prawdopodobnie każda czytelniczka zostanie oczarowana jego urokiem. Mnie uwiódł… Thea natomiast jest barwną postacią i mimo swej nieśmiałości i delikatności ma w sobie jakiś wewnętrzny ogień. Nie jest papierowa ani banalna, nie znajdziemy w jej zachowaniu infantylności ani rażącej naiwności. Wydaje się dojrzała i nie jest pozbawiona charakteru. Na kartach powieści bardzo szybko przechodzi niesłychaną przemianę z nieśmiałej nastolatki, która była do pewnego stopnia nieprzewidywalna i jednocześnie zdolna do największych poświęceń, w pełną temperamentu młodą kobietę.

Narracja prowadzona jest w formie pierwszoosobowej z punktu widzenia Thei. Nie razi jednak zbytnią rozwlekłością monologów wewnętrznych. Dodatkową atrakcją jest ta część pod koniec powieści, gdzie głos wiodący czytelnika przez karty należy do Hadena. Ten zamysł przedstawiający wydarzenia oczami męskiego bohatera okazał się być trafny i ciekawy.

Język jest sugestywny i wyrazisty. Łatwo wyobrazić sobie wydarzenia, zupełnie jakby stało się w ich centrum i było ich uczestnikiem. Słowa powieści w zupełności oddają charakter miejsc i niesamowitą atmosferę. Autorka zgrabnie operuje językiem, co pozwala natychmiast wczuć się w sytuację bohaterów i zżyć się z nimi. Fabuła często zaskakuje niezwykłymi wydarzeniami i obfituje w niespodziewane zwroty akcji. Nie sposób się nudzić, bo zaraz za zakrętem, za przewróceniem kolejnej strony, czai się coś nowego, co równie mocno rozbudza emocje, co potrafi nastraszyć i przykuć uwagę. Aż do końca powieści jesteśmy trzymani w okowach niepewności, a napływające zewsząd niemożliwe zdarzenia tylko głębiej wbijają nas w fotel.

Świat przedstawiony przez autorkę jest bardzo oryginalny. Jako debiutantka, Gwen Hayes spisała się w tym temacie na medal. Jej świat snu jest groźny i niebezpieczny, a jednocześnie intrygujący. Przywodzi na myśl koszmary, horror – jest groteskowy i makabryczny, a jednak chcemy do niego zawitać na dłużej i okryć się tą niesamowitą atmosferą grozy, która tak samo przeraża, co fascynuje i uwodzi. Zupełnie jak tajemniczy Haden.

Na koniec dodam kilka słów o urzekającej okładce opiewającej to dzieło. Wypada wspomnieć, że zajęła ona drugie miejsce w rankingu USA na najpiękniejsze okładki 2011 roku.

„Strąceni” to powieść, do której można wciąż wracać i zapewniam, że się nie znudzi. Wykreowany przez autorkę oryginalny, wciągający świat, niezapomniani i przesympatyczni bohaterowie oraz szczypta nieprzewidywalności i grozy to przepis na to, jak posiąść duszę czytelnika. Powieść polecam wszystkim, bo jest tak nadzwyczajna i niepowtarzalna, iż ufam mocno, że spodoba się każdemu. Tym bardziej powinni po nią sięgnąć ci, których znużyły oklepane tematy w literaturze popularnej. Jest szansa, że po tej lekturze zaśniesz, marząc o świecie Hadena. Ze mną tak było. Stawiam więc 10/10 i czekam na ciąg dalszy.