Opowieść z lekkim dreszczykiem – opowiadanie w odcinkach, część II
Florencja, 12marca …
Od miesiąca męczy mnie ten przerażający sen. Widzę stary dom, w pobliżu wyschnięte krzewy oleandrów, a wiatr rytmicznie obija o mury drewniane brunatne okiennice. Nagle w jednym z okien pojawia się kobieca ręka, a już po chwili widać uroczą dziewczęcą postać. Poznaję ją, to moja ukochana Olivia. Patrzy w moją stronę, więc uśmiecham się, próbuję pomachać do niej ręką, ale nie jestem w stanie wykonać żadnego gestu. Stoję jak zamurowany. Ręce mam ciężkie i wyjątkowo zimne. Mimo to wysilam się i szepczę: “Nie mogę do ciebie podejść, przybiegnij do mnie”. Ona uśmiecha się ponownie i nadal macha ręką. Robi to z wielką gracją. Nagle, gdzieś z boku dobiega mnie czyjś radosny głos. To nie mój głos, już wiem to głos Obcego.
Nie widzą mnie. Płaczę.
Obcy jest już na schodach, ona przy nim, bierze ją w ramiona.
Budzę się, Olivia śpi obok, jakże jest piękna. Ale ja nie mogę zapomnieć. Zaraz pójdę do pracowni i namaluję obraz, prezent urodzinowy dla mojej miłości. Od dawna w tajemnicy maluję dla niej nasz dom, dziś uzupełnię obraz moim snem. Przedstawię ich jako czerwone plamy. Miłość to przecież czerwień, a czerwień to krew. Bywa, że miłość prowadzi do zbrodni …
Umberto Tozzi