Zaczarowana Wieliczka

Tydzień temu pod drzwiami mojego domu znalazłam kopertę, w której znajdowało się pięć biletów do kopalni soli w Wieliczce. Byłam tym faktem trochę zaskoczona. Nie wiedziałam skąd się tam wzięły, ani kto mi je podrzucił. Ale nigdy wcześniej nie byłam w  kopalni, więc zebrałam znajomych i razem się tam wybraliśmy.

– Dzień dobry. Nazywam się Jolanta Szczepańska i będę oprowadzać państwa dzisiaj po kopalni – zaczęła ciemnooka przewodniczka. Kobieta miała na sobie niebieskie spodnie i szary sweter. Jej brązowe włosy uczesane były w idealny kucyk, a na ustach widniała czerwona pomadka, która, jak później zauważyłam, weszła na jej bielusieńkie zęby.

Rozejrzałam się wokoło, oprócz mnie i moich znajomych w naszej grupie znajdowała się jeszcze kilkoro emerytów, samotna matka z trójką dzieci i czteroosobowa rodzina z – ładnie mówiąc – spowolnionym metabolizmem.

Po wysłuchaniu zasad o tym, jak należy zachowywać się w kopalni, wreszcie mogliśmy zejść na dół. Po drodze pooglądałam sobie jeszcze zabawną scenkę, w której jakaś Japonka kłóciła się z przewodniczką. Nic nie rozumiałam, ale wydaje mi się, że chodziło o buty turystki, które były na obcasie i kompletnie nie nadawały się na podróż do kopalni.

Na początku musieliśmy pokonać ponad trzysta schodów w dół i były one trochę męczące. Kuba upierał się, że dla niego to żaden problem, ale ja po jego oczach widziałam, że nawet regularne odwiedzanie siłowni nie pomogło w pokonaniu schodów w Wieliczce.

Z każdym krokiem robiło się coraz zimniej, opatuliłam się moim wełnianym swetrem i zamknęłam oczy, żeby spróbować sobie wyobrazić ciepło, jakie płynie z palącego się kominka w domu mojej babci. Oczami wyobraźni widziałam czerwoną cegłę, ogień tryskający w kominku, nad nim czarno–białe zdjęcia i uśmiechnięte twarze mojej rodziny. Te nagle zaczęły płonąć i syczeć, aż zniknęły kompletnie, krzyknęłam, mój głos popłynął gdzieś daleko w głąb korytarza, otworzyłam gwałtownie oczy. Byłam sama!

Nie myśląc, co dalej mam robić, zaczęłam biec przed siebie. Korytarz wydawał się nie mieć końca, zmęczona pięciominutowym biegiem, upadłam na ziemię. Gdybym wiedziała, że bieganie kiedykolwiek mi się przyda, rzadziej opuszczałabym lekcje wf-u. Podparłam się o ścianę.

– Pomocy! Ratunku! Jest tu ktoś?! – z oczu leciały mi łzy – Co teraz powinnam robić. Jestem skończona! I właśnie w momencie, w którym wypowiedziałam słowo „skończona”, ściana przede mną otworzyła się. Zerwałam się na równe nogi i spojrzałam w głąb korytarza.

– Halo! Jest tam kto? – stuk obcasów słyszany w oddali spowodował, że poczułam się lepiej.

– Tak, ja jestem – cienki, męski głosik odpowiedział na moje pytanie.

Moim oczom ukazał się mały skrzat, miał brązowe oczy i włosy. Ubrany był w szarą bluzkę i niebieskie ogrodniczki.

– Jak się pani miewa? – zapytał.

Zatkało mnie, kompletnie nie wiedziałam, co mam robić. Ucieczka wydawała się być beznadziejnym pomysłem. Bałam się, że mogłaby się skończyć tak jak wcześniej, ale z drugiej strony przerażała mnie jakakolwiek interakcja z skrzatem, której w żaden sposób nie potrafiłam przewidzieć.

– Umie pani w ogóle mówić? Może podesłali mi taką bez języka? Nie, no wcześniej coś tam do mnie mówiłaś, złotko. Może na wszelki wypadek niech panienka otworzy buzię – skrzat, mimo mojego oporu, rozchylił mi usta i pociągnął za język, ja odruchowo walnęłam go w rękę.

– Co pan wyprawia?! Oczywiście, że mam język! Może lepiej by było, gdyby pan wreszcie odprowadził mnie do mojej grupy, pewnie bardzo się martwią, że mnie nie ma.

– Akurat tego, to nawet nie zauważyli – skrzat wyciągnął z kieszeni bryłę soli, na której wyświetliła się moja grupa– fajne, co?– uśmiechnął się. – Ja opracowałem ten system. Leci jak to wy mówicie…, a no tak „na żywo”, opóźnienie jest tylko półsekundowe. O patrz, to ty! Właśnie teraz drapiesz się po uchu.

Rzeczywiście, dziewczyna przypominająca mnie, drapała się po uchu. Ale jak to możliwe? Skąd on wziął ten film, skoro ja nigdy wcześniej nie byłam w kopalni, pewnie to tylko jakiś dobry montaż, pomyślałam. Chociaż, jeżeli krasnal ma rację i nagranie leci na żywo, to jak to możliwe, że ja znajduję się tu i tu?

Jeszcze raz zamknęłam oczy i spróbowałam przenieść się do miejsca, gdzie to wszystko się zaczęło. Bez skutku, cały czas stałam przed skrzatem popijającym teraz jakiś sok. Po napoju jego usta nabrały mocno czerwonej barwy i kropelka wylądowała na zębie, odcinając się od jego białego koloru. Zamurowało mnie.

– Czekaj chwilę. Czy to ty jesteś naszą przewodniczką?

– No oczywiście, że tak – odparł uradowany – już myślałem, że nigdy tego nie zauważysz.

– Dobra, o co w tym wszystkim chodzi?

– Ach, to długa historia. Wyobraź sobie, dziecko, że ja mam ponad siedemset lat. Oj tak, tak. Byłem jeszcze małym chłopcem, kiedy ludzie zaczęli wydobywać stąd sól. Gdy znaleźli mnie i moją rodzinę, wzięli nas w niewolę i kazali pracować, nie było łatwo, a ponieważ jesteśmy nieśmiertelni, więc to nam powierzano najcięższe prace. W końcu nie byliśmy już potrzebni, do wydobywania soli, teraz oprowadzamy ludzi po kopalni.

– Ale, wcześniej byłeś kobietą?

– Problem jest taki, jak już wiesz, znajduję się teraz w dwóch miejscach naraz. Dla równowagi muszę występować, jako kobieta i mężczyzna.

A na ciebie złotko czekaliśmy bardzo długo. Musieliśmy znaleźć osobę, która może jednocześnie być w dwóch miejscach jednocześnie i do tego tej samej płci. Ty nie planowałaś odwiedzin w naszej kopalni, więc w końcu musieliśmy wysłać ci bilety. Ja już naprawdę traciłem nadzieję, że kiedykolwiek tutaj przyjdziesz.

Weszliśmy do korytarza, w którym po raz pierwszy zobaczyłam skrzata. Drzwi zamknęły się za nami, było tutaj strasznie ciemno, ale mój przewodnik najwyraźniej się tym nie przejmował i szedł dziarsko przed siebie. Próbowałam utrzymywać jego tempo, jednak co chwila potykałam się o mniejsze lub większe bryły soli.

– Właśnie, jak ty masz na imię? – zapytałam.

– A co? Nie przedstawiłem się wcześniej? – kroki skrzata ucichły – No tak, gdzie moja kultura. Jestem Julek Górnik – zobaczyłam, że Julek kłania się przede mną – A ty zapewne Ola?

– Tak, Ola – odpowiedziałam bez entuzjazmu.

Dalszą część ciemnego korytarza przeszliśmy w ciszy. Ten czas poświęciłam na myśli, które latały mi w głowie jak szalone. „Kiedy wreszcie wyjdziemy z tego korytarza”, „Kiedy wrócę do domu”, „a co jak nigdy nie wrócę i na zawsze zostanę gdzieś głęboko pod ziemią?” „Od kiedy ufam skrzatom?” Chwyciłam się za głowę, była rozpalona. Stwierdziłam, że tak dalej być nie może.

– Stop!

– Co znowu?

– Kiedy stąd wyjdziemy? Ja już nie dam rady iść dalej. Chcę zobaczyć światło, słońce, niebo, białe chmurki pływające na niebie, zielone rośliny i kolorowe kwiaty, a nie tylko jakieś ciemne, zimne korytarze, w których kompletnie nic się nie dzieje.

Julek objął mnie.

– Widzisz, nie chciałem ci mówić wcześniej, ale widzę, inaczej się nie da. Otóż masz specjalne umiejętności, które pomogą nam, skrzatom uwolnić się od pracy w kopalni. Na końcu korytarza znajduje się solne jezioro, na dnie tego jeziora ukryty jest skarb, który otworzyć potrafisz tylko ty. Będziesz musiała zanurkować i wyłowić specjalny eliksir z drewnianego kufra. Eliksir ma specjalną moc, po jego wypiciu stajemy się normalnymi, śmiertelnymi ludźmi, a ty będziesz mogła wrócić na górę.

– Czemu mam ryzykować swoje życie, tylko po to, żeby was uwolnić? Wcześniej żyłam bez zamartwiania się o jakieś skrzaty i teraz też nie zamierzam. Natychmiast zaprowadź mnie na górę! – Julek nie odpowiadał – No, czekam!

– Myślałem, że nam pomożesz – krasnal zaczął płakać – ale, myliłem się. Wy, ludzie jesteście wszyscy tacy sami. Łeee!

Przegryzłam wargę.

– Dobra pomogę ci. Tylko proszę, przestań płakać.

Kurdupel złapał mnie za ręce i zaczęliśmy tańczyć. Przyznam, było to bardzo dziwne uczucie.

– Dobra, dobra. Już wystarczy tych podskoków. Zaprowadź mnie lepiej do tego jeziora – ruszyliśmy dalej.

Teraz mały człowieczek tryskał radością, w podskokach pokonywał kolejne metry, nucąc przy tym jakaś piosenkę. Na ścianach coraz częściej pojawiały się pochodnie. Czułam, że zbliżamy się już do celu. Tak, jezioro okazało się ogromne, głębokie i bardzo słone.

– Nie dam rady zanurkować w tak słonej wodzie – oznajmiłam skrzatowi.

– Przecież ty masz magiczną moc, uwierz mi, możesz wszystko, wystarczy, że w to uwierzysz.

Usiadłam na brzegu i zanurzyłam nogi w słonej wodzie. Ta wsiąkła mi przez spodnie, aż do skóry. Zaczęła mnie szczypać, czułam jak sól próbuje „zjeść” moją nogę. Pisnęłam i wyjęłam nogi z wody. Zakręciło mi się w głowie. Przed oczami zamajaczyły mi słowa „Teraz albo nigdy”. Nie myśląc już o niczym, wskoczyłam do wody.

Była bardzo zimna, ale skóra przestała mnie szczypać, pewna siebie otworzyłam oczy, nic zupełnie się z nimi nie działo. Nurkowanie mam opanowane na wysokim poziomie, więc o to nie musiałam się martwić. Powietrza też mi nie brakowało, swobodnie oddychałam pod wodą jak ryba. Zaczęłam rozglądać się wokoło, widoczność była ograniczona do minimum. Jakiś instynkt podpowiadał mi, aby ruszyć w dół. Tak też zrobiłam.

Na dnie stał ogromny, drewniany kufer, zamknięty na kłódkę. Szarpnęłam go. Nic się nie wydarzyło.

– Gdzie ja teraz znajdę klucz do tej skrzyni? – Potrafię już nawet mówić pod wodą?

Złapałam za kłódkę i pomyślałam, jak bardzo chciałabym otworzyć tę skrzynię. Kłódka pękła, a kufer odchylił swoje wieko.

– Od teraz słowa „chcieć to móc” nabrały nowego znaczenia – pomyślałam.

Wyjęłam czerwony eliksir i wypłynęłam na powierzchnie.

– Mam go! – krzyknęłam.

Julek podbiegł uradowany, ścisnął mnie tak mocno, że aż zrobiło mi się niedobrze. Gdy już trochę ochłonął, zagwizdnął trzy razy i ze wszystkich stron wybiegły skrzaty, takie jak on.

Mali, jedni grubsi, inni nieco chudsi, ubrani tak jak on w bluzki o różnych kolorach i ogrodniczki. Wszyscy stanęli przed nami w rządku, jak w wojsku i czekali najwyraźniej na to, co powiem. Spojrzałam się pytająco na skrzata. Ten chyba wyczuł moją niepewność, bo zaczął:

– Moi drodzy, chcę wam oznajmić, że Ola – tu spojrzał się na mnie – wyłowiła eliskir z solnego jeziora i od dzisiaj jesteśmy wolni.

Tłum krzyknął radośnie, podbiegli i wznieśli mnie na ręce. Zaczęli krzyczeć i skakać dookoła mnie. W końcu wrócili do ustawienia w rzędzie i przygotowali się do przyjęcia tajemniczego napoju. Cieczy było bardzo mało, więc każdy brał tylko parę kropelek. Każdy po skosztowaniu napoju rósł, zamieniał się w człowieka, a następnie znikał. Nareszcie przyszyła kolej na Julka.

– Złap mnie za rękę – powiedział do mnie.

Posłusznie zrobiłam to, co mi kazał. Przełknęłam ślinę i uważnie przyglądałam się ruchom mojego przyjaciela. Do buzi Julka wleciały trzy duże krople, skrzat odłożył szybko eliksir na ziemie, powiększył się dwukrotnie i zaczął nabierać ludzkiego wyglądu, tak jak pozostali. Usłyszałam jakiś głos za sobą, odwróciłam się. W czarnej mgle ujrzałam znów rodzinny kominek, tym razem wszyscy łaskawie się do mnie uśmiechali jakbym się dopiero przed chwilą obudziła.

Mrugnęłam, byłam znowu z moja grupą. Czekaliśmy na wyjazd z kopalni.

– Super – powiedziałam

– Czy ja wiem? Myślałam, że będzie ciekawiej – odezwała się Laura, moja koleżanka.

– A co zwiedzaliście?

– A co, ty już nie pamiętasz? Dobrze się w ogóle czujesz? Głowa cię boli? Jesteś taka rozpalona.

– To pewnie tylko to światło – odpowiedziałam z rezygnacją.

Rozejrzałam się dookoła, znalazłam naszą przewodniczkę i podeszłam do niej.

– Tak słucham. Mogę w czymś pomóc? – kobieta nie brzmiała jak Julek.

– Chciałam się tylko spytać, kiedy wyjeżdżamy na powierzchnię? – skłamałam.

– Za parę minut, możesz jeszcze usiąść.

– Dobrze. Odeszłam załamana.

Wróciłam na swoje miejsce i spróbowałam przypomnieć sobie wszystkie wydarzenia ostatnich godzin, miałam mętlik w głowie. Brązowowłosy mężczyzna siedzący na ławce naprzeciwko uśmiechnął się, poznałam te białe, lśniące ząbki i brązowe oczy.

Odpowiedziałam mu śmiechem.

– Do zobaczenia – wyszeptałam.

– Do zobaczenia – przyleciał do mnie jego szept.

Opowiadanie Mai Gawrońskiej uczestniczy w konkursie YoungFace.TV i Kopalni Soli “Wieliczka”. Więcej informacji o konkursie można znaleźć na stronie youngface.tv/konkurswieliczka/.

Zwycięzca konkursu otrzyma bilety na zwiedzanie Trasy Górniczej dla siebie oraz całej swojej klasy do wykorzystania w roku szkolnym 2014/2015. Autorów dwóch kolejnych historii uhonorujemy solnymi upominkami.
Więcej informacji o Trasie Górniczej znajdziecie na stronach Kopalni Soli “Wieliczka”: www.kopalnia.pl/zwiedzanie/trasa–gornicza.

Komentarze ()