MAGICZNA WYPRAWA DO KOPALNI SOLI W WIELICZCE
Był chłodny, wrześniowy wieczór. Odczuwałam coraz bardziej zmęczenie, wywołane tą paskudną pogodą. Postanowiłam odpocząć i przyniosłam jakieś słodkości z kuchni. Wtedy kumpela – Renia powiedziała, że niedawno przeczytała w książce, iż w XIV wieku w Wieliczce powstał szachownicowy układ miasta. Nie byłam pewna, czy to prawda? Renia przecież nie interesowała się historią – wolała matematykę, ale dalsza część rozmowy uwiarygodniła jej wypowiedź.
Wytłumaczyła mi, o co w tym wszystkim chodzi. Powiedziała, że z każdego z czterech kątów rynku wychodziły po dwie ulice. Miałam jeszcze mnóstwo pytań, ale zobaczyłam, że białe pionki zamieniły się w solne figurki. Widziałam Świętą Kingę, jakiegoś górnika, Skarbnika oraz konia. Myślałam, że mi się wydaje i postanowiłam grać dalej. Minęła godzina i nareszcie miałam okazję krzyknąć „szach–mat”! Jednak, gdy tylko powiedziałam pierwsze słowo zrobiło się ciemno. Nie wiedziałam, co się dzieje. Myślałam, że to jakiś kawał, ale gdy minęło kilka minut zrozumiałam, iż coś jest nie tak. W pewnym momencie poczułam wilgotne powietrze, które naprawdę ułatwiało oddychanie.
Usłyszałam jakiś stukot. Od razu zapytałam, przerażona:
– Renia, jesteś tu?
– Tak, jestem, ale gdzie my właściwie jesteśmy?
– Chciałabym to wiedzieć – odpowiedziałam.
Wtedy zobaczyłam małe światełko. Jasny punkt przemieszczał się w naszą stronę. Bardzo się wystraszyłam, moja wspaniała kumpela chyba też. Usłyszałyśmy głos:
– Witajcie dziewczynki, co wy tutaj robicie?
– Kim jesteś?– zapytała Renia.
– Jestem pracownikiem Kopalni Soli w Wieliczce – odparł tajemniczy głos.
Nie wierzyłam w to, co usłyszałam. Wtedy mężczyzna zapalił dwie pochodnie i zrobiło się jasno. Przyjrzałam się górnikowi i jego twarz wydała mi się dziwnie znajoma. Przecież nigdy nie byłam w kopalni. Nie znałam tego miejsca. Odwróciłam głowę i rozejrzałam się wokół. Wtedy zobaczyłam ciasny korytarz, wydrążony ze solnego bloku.. Zrozumiałam, że to wszystko przez naszą grę i rozmowę. Solne ściany były zachwycająco piękne! Gdy tylko oświetliła je latarnia górnika, kryształy mieniły się i błyszczały. Wyglądały jak prawdziwe diamenty! Miły górnik zachęcił nas do zwiedzania kopalni. Przeszliśmy parę kroków, a ja już zauważyłam ludzi, którzy wydobywali sól ze ścian. Na widok tak ciężko pracujących koni i ludzi, aż serce mnie zabolało. Wtedy nasz nowy znajomy powiedział:
– Zbliża się już noc. Ja muszę tu zostać, bo jestem wypalaczem metanu. Jest to bardzo niebezpieczne zajęcie, więc może wyjedziecie na górę? – zapytał.
–Zostaniemy tu. Może nam pan powiedzieć, gdzie nocują konie? – zagadnęła Renia.
– Idźcie korytarzem i za dwadzieścia metrów skręćcie w lewo, a wtedy się przekonacie!
– Dobrze, dziękujemy – odparłam.
Szłyśmy ciemnym korytarzem. Światło dawała tylko lampa, którą podarował nam górnik. Nagle spostrzegłyśmy jakieś drzwi. Przeszłyśmy przez nie i zauważyłyśmy tam konie. Było ich bardzo wiele, a w oczach każdego z nich było widać zmęczenie i wielki trud, jaki muszą włożyć w pracę w kopalni. Nagle zgasło światło. Nasza mała, górnicza lampka się wypaliła. Teraz nie widziałyśmy już nic. Po chwili całkiem niedaleko pojawiła się postać w pięknym stroju, z długą brodą, jak włosy Roszpunki. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Skarbnik, ale wydało mi się to niemożliwe. Chociaż przeżyłyśmy już wiele niesamowitych rzeczy, w które po powrocie do domu– na pewno nikt nam nie uwierzy. Jednak chwilę później Renia zapytała niepewnym głosem:
– Czy to Skarbnik?
– Chyba żartujesz, przecież czary nie istnieją – odparłam.
– Jesteś pewna? To według Ciebie, jakim sposobem cofnęłyśmy się wiele lat wstecz i jesteśmy w Kopalni Soli w Wieliczce? Przecież mieszkamy w Grojcu!
– Chyba masz rację, ale dla pewności zapytajmy – powiedziałam.
– Dobra, na trzy. Raz, dwa, trzy – szepnęła kumpela.
– Czy jesteś Skarbnikiem? – zapytałyśmy przestraszone.
– Tak, postanowiłem Wam uświadomić, co było największym skarbem kilkaset lat temu – powiedział.
– Oczywiście, że złoto – odparła Renia.
– Tak, ale nie zwykłe, tylko białe złoto – zadziwił nas Skarbnik.
– Co to jest białe złoto? – zapytałam.
– To sól dziewczynko, ale żebyście wiedziały, jaki to ważny surowiec, musicie zwiedzić jeszcze kawałek kopalni – po tych słowach zniknął.
Widziałyśmy tylko bardzo ciemny korytarz, nie wiedziałyśmy dokąd prowadzi? Postanowiłyśmy jednak podróżować dalej. W końcu i tak nie miałyśmy pomysłu, jak wrócić do domu, więc nie zaszkodziło nam spróbować. Bardzo długo szłyśmy w całkowitej ciemności. To był cud, że się nie przewróciłyśmy. Nagle zauważyłam bardzo jasny, błękitny blask. Poszłam zobaczyć, co to może być? Okazało się, że to pierścień z wielkim niebieskim oczkiem Byłam pewna, iż należy do kogoś z rodziny królewskiej. Renia powiedziała mi, że ten szlachetny pierścień należy to Świętej Kingi. Postanowiłyśmy go oddać do muzeum – w końcu to skarb, ale nie wiedziałyśmy gdzie jesteśmy, dokąd iść i czy, jak wyjdziemy z kopali, nie wylądujemy ponownie w XVI wieku!!!
Nagle usłyszałyśmy tajemniczy głos:
– Potrzebujecie pomocy?
– Kim jesteś, czyżby kolejnym górnikiem? – westchnęła zdenerwowana Renia.
– Jestem koniem, pracuję tu od dziesięciu lat, więc znam dobrze tę kopalnię. Chcecie stąd wyjść i wrócić do swoich czasów? – odparł.
– Byłybyśmy bardzo wdzięczne, gdybyś powiedział nam, jak mamy powrócić do naszych domów? Prosiłybyśmy również o poradę, co mamy zrobić z tym pierścieniem, zwłaszcza, że podejrzewamy, iż należy on do Świętej Kingi – powiedziałam.
Nagle okolica rozświetliła się i zobaczyłyśmy wychudzonego, zmęczonego konia, który wcześniej już z nami rozmawiał. Polecił nam, abyśmy wsiadły na jego grzbiet, a on wskaże nam drogę. Po chwili wahania zgodziłyśmy się. W końcu nie miałyśmy wiele do stracenia. Nagle zauważyłam blask. Nie tak słaby jak z lampki górniczej, ani tak jasny jak od skarbnika. Nasz zwierzęcy przyjaciel powiedział, że to duch Świętej Kingi. Miałyśmy okazję oddać odnaleziony przez nas pierścień.
– Może pani wie, jak możemy dotrzeć do naszych domów? Bardzo nam na tym zależy. Nasi rodzice na pewno już się o nas zamartwiają. Och, gdyby tylko wiedzieli…
– Pomogę wam dziewczynki, ale najpierw powiedzcie mi, czy wiecie, po co tutaj jesteście?
– Nie do końca, ale wiem, że to przez szachy… Tak, na pewno. Od tego się zaczęło. Grałyśmy, już prawie przegrałam, ale gdy moja kumpela chciała powiedzieć „szach–mat” znalazłyśmy się tutaj – zaczęła Renia.
– Zanim tu trafiłyśmy, zauważyłam, że figury do gry zamieniły się w postacie ze soli. Rozpoznałam panią, górnika, którego spotkałyśmy najpierw, Skarbnika oraz konika, który nas tu zaprowadził – przypomniałam sobie.
– Dobrze dziewczynki. Jesteście na dobrym tropie, ale nadal nie wiecie, po co tu jesteście? Nie doceniacie tego, jak wielką szansę otrzymałyście. Jesteście w średniowiecznej kopalni soli. Możecie obserwować pracę górników, zobaczyć trud ich pracy. Niektórzy ryzykują życie, aby móc wydobywać tak cenny minerał, jak sól. Wiecie może, dlaczego sól nazywamy białym złotem? – zapytała Kinga.
– Nazywamy ją tak, bo kiedyś była bardzo cenna– bez wahania powiedziała moja przyjaciółka.
– Teraz już nie jest? Czy według was przez te lata straciła swoją wartość? Może teraz jest nam w ogóle niepotrzebna? – zagadnęła Święta
– Teraz sól jest bardzo tania, więc nie zauważamy, jak bardzo jest potrzebna– zastanowiła się Renia.
–Potrzebujemy jej, by doprawiać potrawy, które bez niej nie zyskałyby tak niewiarygodnego smaku. Kiedyś używało się jej, aby zakonserwować i przechować żywność. Artyści używają jej do przygotowania ciekawych projektów plastycznych i artystycznych. Soli nie doceniamy, bo ma ją każdy, biedny czy bogaty. Dawniej chyba było nieco inaczej.
– To prawda. Kiedyś było inaczej. Sól była droga jak złoto, a zarazem bezcenna. Sól formowało się w tak zwane bałwany solne. Były to bardzo ciężkie walce, więc nikt nie był w stanie ich ukraść. Dzięki swojemu kształtowi, sól dało się toczyć, co częściowo odciążało pracowników kopalni, a wracając do was, czy już wiecie, po co tu przybyłyście? – zapytała.
– Tak, jesteśmy tu, aby docenić pracę wszystkich, którzy w pocie czoła wydobywali i po dziś dzień wydobywają sól oraz dostrzec jej ponadczasową rolę w życiu człowieka. Dziękujemy za tę szansę, bo dopiero teraz zauważyłyśmy, ile dobrego nas spotkało. Mamy nadzieję, że zapamiętamy tę niezwykłą, pełną wrażeń przygodę.
– Dobrze, rozumiemy. Wspaniała, długa, męcząca przemowa, jak zwykle – przerwała mi kumpela.
– Pozostał tylko jeden problem – jak wrócimy do naszej miejscowości? Przecież to niemożliwe – odparłam.
– O to się dziewczynki nie martwcie. W końcu dla chcącego nic trudnego. Jednak najpierw muszę wiedzieć, czy na pewno nie macie więcej pytań?
– Właściwie, to mam jedno – czy mogłabym zabrać stąd najcenniejszą rzecz, jaka się tutaj znajduje i oddać ją do muzeum? – powiedziałam.
– Zapewne chodzi ci o mój pierścień? Nie jestem pewna, czy mogę ci go dać, gdyż musi on pozostać w chodnikach solnych korytarzy i strzec tych, którzy podobnie, jak wy – nieco się zagubią – odparła Święta Kinga.
– Nie, miałam cichą nadzieję, że pozwolisz mi chociaż zabrać stąd woreczek soli, abym mogła ją wykorzystać w potrzebie. Według mnie – to jest najcenniejszy skarb, jaki posiada kopalnia. Dzięki górnikowi – wypalaczowi metanu, wiemy, jaka jest rola pracy. Spotkanie z koniem uświadomiło nam, że przy wydobyciu soli ciężko pracowali nie tylko ludzie. Wizyta u Skarbnika pomogła nam wejść na właściwy trop, aby dojść do tego, czym naprawdę jest dla każdego człowieka sól. Jednak dopiero Ty pani wyjaśniłaś nam cel naszej wędrówki. To dzięki Tobie wiemy, jak ważnym minerałem jest sól. To była najlepsza, zdecydowanie najbardziej magiczna przygoda, jaka nas w życiu spotkała. Mam nadzieję, że kiedykolwiek przeżyjemy jeszcze coś takiego. Bardzo dziękuję, za tak wielką szansę. Mogę zatem zabrać trochę soli? – zapytałam.
– Oczywiście. Reniu, a Ty chcesz coś zabrać? – zapytała mnie królowa.
– Jakby można było, to ja bym chciała otrzymać na pamiątkę lampkę górniczą, żeby oświetlała mi drogę w ciemności.
– Proszę oto pamiątka wybrana przez ciebie. Na mnie już pora, do widzenia.
– To nie do uwierzenia, jakie mają szczęście te dzieciaki, których rodzice zabiorą je tutaj – odparła Renia.
– Kopalnia Soli w Wieliczce to miejsce, gdzie spełniają się marzenia. Bardzo się cieszę, że mogłam tu być, bo…
– Znowu się zaczyna. Chodźmy, bo za niedługo portal zniknie– rzekła praktyczna przyjaciółka.
– Zatem ruszajmy, do zobaczenia WIELICZKO!!!
Powrót do domu trwał dosyć długo, ale gdy znalazłyśmy się w moim pokoju, wydawało się, jakby czas się specjalnie dla nas zatrzymał Mama nawet nie zauważyła, że mnie i mojej przyjaciółki nie było. Może to nawet lepiej, bo ominie nas szlaban i wyjaśnianie tych dziwnych przygód. Jedno jest pewne, ja nigdy tego nie zapomnę. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś miał szansę przeżyć to co my. Teraz już wiem, jak bardzo ważna jest sól w życiu każdego człowieka.
Miesiąc później wybrałam się z mamą na zakupy. Z przyzwyczajenia mama wrzuciła do koszyka sól. Po powrocie do domu obejrzałam paragon. Zauważyłam, że coś, co kiedyś kosztowało tyle co kilka wsi, dzisiaj kosztuje mniej niż złotówkę. Usłyszałam krzyk mamy. Pobiegłam do kuchni i zauważyłam, że cała sól wylądowała na podłodze. Niestety mama zaczęła przyrządzać pyszną potrawę, ale bez soli to nie byłoby to samo. Tego dnia mieli nas odwiedzić goście, a z dania głównego wyszła klapa. Postanowiłam pomóc mamie i przynieść woreczek ze solą. Pierwsze pytanie, które usłyszałam, to oczywiście – skąd ją mam? Opowiedziałam mamie całą historię. Rozpoczynając od gry w szachy, a kończąc na oglądaniu paragonu ze sklepu.
Mamie bardzo spodobała się ta opowieść. Postanowiła, że od tej pory będziemy bardziej zwracać uwagę na białe złoto. Wpadła nawet na pomysł, że przyszłe wakacje spędzimy na odkrywaniu Kopali Soli w Wieliczce. Pomyślałam, że to bardzo dobry pomysł. W końcu znam wszystkie możliwe zakamarki tego niewiarygodnie magicznego miejsca, które sprawia, że spełniają się marzenia!
Według mnie każdy codziennie otrzymuje taką szansę, aby zobaczyć mnóstwo dóbr tego świata. Trzeba się tylko nie bać własnych snów i marzeń. Bowiem tylko one sprawiły, że przeniosłam się do Kopalni Soli w Wieliczce, ponieważ w głębi serca naprawdę chciałam tam być. Tylko wiara w nasze sny zaprowadziła nas tam. Nie bójcie się zasnąć, nie bójcie się dać ponieść marzeniom, bo tylko dzięki nim świat może stawać się piękniejszy. Dzięki nim mamy szansę zmienić świat. Do dzisiaj nie wiem, czy to była prawda, ale nie jest to istotne, ważne, że dane mi było przeżyć tak wspaniałą przygodę. Nie wiem. czy na jawie, czy we śnie? Dla mnie bez różnicy. W ten sposób zwiedziłam dosłownie każde miejsce na Ziemi. Podróże statkiem marzeń nie są zarezerwowane tylko dla dzieci. Wy dorośli też, macie szansę oderwać się od monotonnych obowiązków i dać ponieść się fantazji.
Opowiadanie Dominiki Kulig z Grojca, która jest uczennicą Szkoły Podstawowej im. Henryka Sienkiewicza w Grojcu, uczestniczy w konkursie YoungFace.TV i Kopalni Soli “Wieliczka”. Więcej informacji o konkursie można znaleźć na stronie youngface.tv/konkurswieliczka/.
Zwycięzca konkursu otrzyma bilety na zwiedzanie Trasy Górniczej dla siebie oraz całej swojej klasy do wykorzystania w roku szkolnym 2014/2015. Autorów dwóch kolejnych historii uhonorujemy solnymi upominkami.
Więcej informacji o Trasie Górniczej znajdziecie na stronach Kopalni Soli “Wieliczka”: www.kopalnia.pl/zwiedzanie/trasa–gornicza.
Komentarze ( )